don_samael don_samael
262
BLOG

4 filmy Tarkowskiego: sens, świętość, tajemnica.

don_samael don_samael Kultura Obserwuj notkę 2

W Warszawie trwa teraz festiwal filmów rosyjskich, zarówno współczesnych jak i najbardziej klasycznie klasycznych. O pożyteczności tego typu inicjatyw nie należy chyba się rozpisywać.

Wybrałem się dziś na "Dziecko Wojny". To debiutancki obraz Andrieja Tarkowskiego, chyba najbardziej "uznanego" i "legendarnego" reżysera rosyjskiego od czasów Eisensteina. Zainspirowało mnie to do napisania krótkiego tekstu o tych filmach wielkiego twórcy, które miałem szczęście zobaczyć osobiście. Oto więc ich złota czwórka w subiektywnym ujęciu Don_Samaela:

"Dziecko Wojny" (1962) to pierwszy pełnometrażowy film rosyjskiego wizjonera kina. Przyznać trzeba, że nie reprezentuje on jeszcze takiego poziomu, na jaki twórca wzbił się w swych późniejszych dziełach. Pod względem fabularnym to dość prosta opowieść wojenna o "synu pułku" i jego pragnieniu pomszczenia śmierci rodziny z rąk niemieckich okupantów. Przesłanie również nie jest zbyt skomplikowane i staje się jasne po 15 minutach projekcji -> destrukcyjny wpływ wojny na dziecięcą psychikę i wrażliwość. Iwan nie jest twardy, cyniczny, nieprzyjazny, lecz jednocześnie pełen lęków i nerwic.

Film, jakkolwiek pełen "poprawnych" treści - czerwonoarmiści są bez wyjątku szlachetni, troskliwi i bohaterscy - skupia się raczej nie na heroizmie Iwana (czy fakt, że nosi on najbardziej popularne rosyjskie imię czyni go swego rodzaju wojennym everymanem?), lecz na nieszczęściach, które stały się jego udziałem. Na utraconej niewinności. Nie ma w nim ideologicznej łopatologii, a wręcz przeciwnie - Tarkowski przemyca jakby mimochodem wątki religijne, które później staną się istotnym elementem jego twórczości. Gdzieś na dalszym tle żołnierze przewracają krzyż, wśród ruin widać rozbite ikony.

Nie jest to film wielki i głęboki, nie stawia tylu pytań jak "Stalker" czy "Rublow", nie jest jednak też drętwym wykładem o wojennej martyrologii. Odnotować też trzeba posępne i rozpaczliwe piękno miejsc, w których toczy się akcja: nadwołżańskie moczary, brzezina, zrujnowane miasta i wsie.

"Andriej Rublow" (1969) - jeśli "Dziecko Wojny" uznamy po prostu za udany obraz, trzygodzinną epopeję o średniowiecznym malarzu ikon należy zwyczajnie nazwać arcydziełem. Tarkowski zagłębia się tu w duchowość wielkiego artysty, które jednocześnie chce służyć Bogu jak i pozostać wolnym w swojej niezwykłej sztuce. A może nawet - zostać świętym.

A nie jest to łatwe, gdyż do łatwych nie należą czasy, w których przyszło mu żyć. Ruś rozrywana jest bratobójczymi wojnami udzielnych książąt i watażków oraz pustoszona najazdami tatarów. Jaką drogę ma wybrać w tej sytuacji ów wielki artysta, geniusz? Komu służyć, komu pozostać wiernym?

Tarkowski nie prowadzi nas przez całe losy Rublowa, pokazuje jedynie kilka epizodów z jego życia. Mówi o nim, ale również - i może przede wszystkim - o Rosji. Pewnie dlatego też jego dzieło spotkało się z taką nieufnością radzieckich decydentów i przywódców. Bowiem, co możemy wyczytać z niezwykłej sekwencji obrazującej proces odlewania gigantycznego cerkiewnego dzwonu? Obraz zniewolenia, arogancji władzy czy może jednak tryumf ducha i wiary? I co z tego ma szansę przetrwać? Widzimy olśniewające piękno ikon Rublowa, ale również mord dokonany przez Tatarów w cerkwi. Pewnie łatwo się na to nie da odpowiedzieć, gdyż jakakolwiek zbyt pochopna interpretacja tego niezwykłego dzieła zwyczajnie odarłaby je z całej niezwykłości...

"Stalker" (1979) to wydawałoby się rzecz z zupełnie innej baśni. Tarkowski przenosi na ekran powieść "Piknik na skraju drogi" braci Strugackich. Oto tytułowy Stalker, przewodnik, prowadzi dwóch ludzi do tajemniczej Strefy, przed laty odwiedzonej przez gości z kosmosu. Przybyli i odlecieli...ale zostawili też ślad. Strefa to miejsce, w którym zawieszeniu ulega ziemska logika, gdzie zdarzyć się może wszystko. Jest przerażająca ale i przyciągająca. A w samym jej środku, poza zasłoną tajemnic i niebezpieczeństw znajdować się ma komnata spełniająca życzenia...

Ten film to klimat, to niezwykły obraz Strefy - wymarłego miasta, w którym odzywa się tylko cisza, strasząca zza murów, z pustych okien i korytarzy. Nigdy nie dowiemy się jaki sens miało to co w niej zaszło. Kim byli przybysze, czy ich wizyta była błogosławieństwem czy przekleństwem? W jakich kategoriach mamy interpretować niezwykłe zdolności córki Stalkera?

A przede wszystkim: zastanowić się mówimy co skłania ludzi do narażania swego życia by dotrzeć do Centrum, do Środka, do Istoty. By zbadać, by poznać odpowiedź. Czego poszukają, co motywuje ich do życia i działania? "Stalker" przesiąknięty jest niejednoznacznością ale i głęboką wiarą. Bo przecież człowiek idzie przez życie, nierzadko tak niewyjaśnione i bezsensowne jak Stefa, gdyż w coś wierzy. Ta wiara może być różna, tak jak różne są motywacje Stalkera, Pisarza i Profesora. Ale coś wciąż każe iść i szukać odpowiedzi.

"Ofiarowanie" (1986), ostatni, przedśmiertny film Tarkowskiego jest chyba najtrudniejszym ze wszystkich, które widziałem do tej pory. Gdzieś na północy Szwecji, pośród pełnych melancholii pustaci (niezwykłe plenery to zresztą cecha wspólna 4 opisywanych dzieł), spotyka się rodzina. Właściwie nic się w ich małym świecie nie dzieje. Jednak któregoś dnia słyszą nad głowami huk rakietowych silników.

Nie ma wątpliwości - świat ostatecznie spotkał swą atomową Nemezis. Reakcja głównego bohatera jest niezwykła. Dochodzi on do wniosku, że wzorem Chrystusa musi poświęcić swe życie w ofierze a świat zostanie uratowany. Ale czy wojna wybuchła naprawdę? A może to tylko urojenia starzejącego się człowieka, rozpaczliwie próbującego wypełnić jakimś sensem swoje życie?

Straszliwie trudny i pod względem atrakcyjności "odpychający" film, pełen milczenia i dłużyzn. Widać jaką drogę pokonał Tarkowski od swojego pierwszego dzieła. Ofiarowanie jest traktatem filozoficznym, jest sięgnięciem tak głęboko jak się da, do samego dna sensu istnienia - a może tak mi się po prostu wydaje? Może jest zupełnie inaczej?

Bo przecież świat i sztuka są tak skomplikowane i niejednoznaczne jak Strefa ze "Stalkera". Nie da się ich zamknąć w jasnych i klarownych kategoriach, wymykają się klasyfikacjom, czerniom i bielom. Szukamy w nich sensu, ale często go nie znajdujemy - i pewnie nie dowiemy się czy to dlatego, że go po prostu nie ma, czy też, że nie jesteśmy wystarczająco mądrzy bądź święci. Czy Ofiarowanie jest konieczne, czy Rublow był świętym, czy Pisarz i Profesor odnaleźli szczęście? Na pewno warto być sobą - jednostką, wolną, działającą, refleksyjną. Szukającą.

Trudne. Ale chyba lepiej, że tak jest, niż gdyby świat miałby być prosty, prawda?

 

 

 

don_samael
O mnie don_samael

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura