Dorota Kania Dorota Kania
1226
BLOG

Umarła ulica, pozostała zagranica

Dorota Kania Dorota Kania UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

Wykorzystywanie „zagranicy” przez totalną opozycję wydaję się być w tej chwili – według ich przekonania - najlepszym sposobem na wprowadzenie w Polsce chaosu i anarchii, które pozwolą na powrót do władzy starych elit. Kwestią dyskusyjną jest, czy to realne; opozycja jednak sięga po metody, które znamy z przeszłości.

30 stycznia 2010. „Wiadomości” TVP pokazują materiał, który został nakręcony w Parlamencie Europejskim. Radosław Sikorski (PO), Robert Biedroń (Lewica), Marek Belka (Koalicja Europejska) i prof. Wojciech Sadurski (związany ze środowiskiem Adama Michnika) w Parlamencie Europejskiej dyskutują, jak powstrzymać PiS przed reformą sądownictwa i apelują do zagranicznych polityków, by zrezygnowali z „miękkiej” postawy wobec Polski. 

Zachowanie europosłów opozycji plus profesora, który już dawno utracił kontakt z rzeczywistością, przypomina najgorsze czasy sprzed 248 lat, kiedy doszło do I rozbioru naszego kraju. Nie byłby on możliwy, gdyby nie Polacy biegający po pomoc do carycy Katarzyny, by zabezpieczyć swoje interesy i roszczenia. Teraz, zamiast do Katarzyny II totalna opozycja biega do Brukseli i do środowisk, które – ich zdaniem - mogą im pomóc. Jednocześnie wykazuje pogardę dla wyborców, o czym świadczy m.in. wypowiedź byłego ministra spraw zagranicznych w rządzie PO Radosława Sikorskiego. 

- Dla ludu PiS-owskiego transfery socjalne są najważniejsze, wszystko inne jest drugorzędne – mówił tuż przed wyborami na antenie telewizji TVN. 

Język pogardy (którym posługuje się między innymi właśnie Radosław Sikorski ) i podziału na stałe zagościł w opozycji; jej politycy bardzo chętnie się nim posługują. Oczywiście ta pogarda jest przeznaczona wyłącznie dla zwolenników obecnej, konserwatywnej władzy. 

Macron, Michnik, Holland 

Zwolennicy opozycji donoszą na Polskę gdzie tylko się da. W poniedziałek do Polski przyjechał prezydent Francji Emanuel Macron. Jego doradca Emmanuel Bonne, odpowiedzialny za przygotowanie jego wizyty w Polsce powiedział, że oprócz oficjalnych spotkań (prezydent, premier), prezydent Francji spotka się „z polskimi intelektualistami” - zaprosi on na kolację m.in. bliskich mu ideologicznie intelektualistów, takich jak Adam Michnik (redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”), Agnieszka Holland (reżyser m.in. filmu „Pokot”, zasiada we władzach Fundacji Batorego) czy Paweł Pawlikowski (reżyser m.in. filmu „Ida”). Każdy, kto zna ich twórczość, wie, że jest ona ukierunkowana politycznie: jest osadzona w nurcie lewicowo-liberalnym. Możemy więc domyślać się, czego będzie dotyczyła rozmowa przy stole – będą wylewane żale na polski rząd i konserwatystów. Jest bardzo mało prawdopodobne, że siedzący przy stole z prezydentem Francji polscy intelektualiści zapytają o brutalne traktowanie przez francuska policję protestów „żółtych kamizelek”, bicie francuskich prawników przez funkcjonariuszy, agresywnych imigrantów czy szalejący nad Loarą antysemityzm. 

Stare wzorce w nowej szacie 

Każdy, kto choć trochę zna historię, wie, jak udział polskich polityków doprowadził do rozbiorów naszego kraju. Magnaci, w porozumieniu z cesarzową Rosji Katarzyną II, pod hasłami obrony zagrożonej wolności wystąpili przeciwko reformom Sejmu Czteroletniego i Konstytucji 3 Maja. Zawiązana Targowica przyniosła wyczekiwany przez ościenne państwa skutek – Niemcy: Prusy, Imperium Habsburgów oraz Imperium Rosyjskie podzielili Polskę między siebie. 

Teraz też trwa w Europie wrzask europosłów opozycji, że w Polsce jest zagrożona wolność i łamana demokracja. Bardzo często obok Polski są wymieniane także Węgry, gdzie od lat władzę sprawuje konserwatywny Viktor Orbán. 

Blisko 150 lat temu nasi sąsiedzi bardzo „troszczyli” się o „zagrożoną wolność” w Polsce – dziś „troszczą” się o „zagrożoną demokrację”. 

By tę fałszywą tezę udowodnić, każda metoda jest dobra i są do tego wykorzystywane różne instrumenty. Pod koniec ubiegłego roku niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” opublikował sondaż Open Society Foundations. Wynika z niego, że większość Polaków i Węgrów nie ufa rządzącym w tych krajach partiom – PiS i Fideszowi. Mieszkańcy tych krajów uważają, że publiczne krytykowanie władzy jest niebezpieczne. 

Na samym końcu tekstu dowiadujemy się, że fundacja, która przeprowadziła badania - Open Society Foundations „została założona przez amerykańskiego miliardera węgierskiego pochodzenia George’a Sorosa”. 

Polska i Węgry od wielu lat są dla niego projektem do całkowitych zmian. Tak się jednak stało, że polscy i węgierscy konserwatyści mają bardzo silny wpływ w swoich krajach; na światło dzienne wyszły także plany Sorosa oraz jego inwestycje. 

Jednym z jego narzędzi jest Fundacja Batorego, którą zakładał. Fundacja Batorego jest bardzo silnie związana ze środowiskiem Adama Michnika – eksperci, którzy w niej zasiadają bardzo często są komentatorami w „Gazecie Wyborczej” czy radiu Tok FM. 

Open Society Foundations wspiera także działającą w Polsce organizację „Panoptykon”, której celem jest „ochrona podstawowych wolności wobec zagrożeń związanych z rozwojem współczesnych technik nadzoru nad społeczeństwem. Działalność Fundacji wpisuje się w szerszy nurt badania i reagowania na zjawisko <<społeczeństwa nadzorowanego>>”. 

Projekty Sorosa mają na celu rozbicie państwowości i zerwanie z przywiązaniem do wartości – de facto są kontynuacją rewolucji francuskiej, do której tak chętnie odwołują się polscy, lewicowo-liberalni intelektualiści. 

Wydaje się, że politycy opozycji stosują zasadę: nieważne, co, byleby tylko źle mówić o Polsce. Przykładem jest Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na „prezydentkę”, która właśnie w Londynie jako prawdę przekazywała fake newsa: 

- To jest przerażające, że są miejscowości, gdzie są znaki zakazu wjazdu, czy być dla innej orientacji seksualnej – mówiła na spotkaniu z Polonią. 

Oczywiście żadnych zakazów nie ma, ale chodzi o budowanie narracji o złej, nietolerancyjnej, ksenofobicznej Polsce. 

Medialne rezolucje 

W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami skandalicznych wystąpień europosłów opozycji na forum Parlamentu Europejskiego. Robert Biedroń kłamiąc, doprowadził do przyjęcia rezolucji W jej projekcie, który został przesłany przez biuro europosła Roberta Biedronia, jednego z liderów porozumienia Lewica, eurodeputowani „skrytykowali Polskę za ostatnie kroki mające na celu zakazanie, kryminalizację i stygmatyzację edukacji seksualnej”. 

Z kolei w minionym tygodniu Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie praworządności w Polsce i na Węgrzech. Stwierdził w niej, że sytuacja w obu państwach się pogarsza i zaapelował do Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej o wykorzystanie dostępnych narzędzi, by wyeliminować ryzyko naruszania wartości unijnych. 

To nic, że żaden traktat unijny nie podał definicji praworządności; nie ma też w nich mowy o powiązaniu praworządności z funduszami unijnymi – polscy europarlamentarzyści chcą doprowadzić do ukarania konserwatywnego, polskiego rządu. 

Te działania są wymierzone w zachowanie odrębności narodowej i naszą samodzielność: chodzi przede wszystkim o jak największą podległość unijnym instytucjom. 

Przedstawiciele totalnej opozycji podejmują próby zblokowania reformy sądownictwa, biegają na skargi do Brukseli i wymuszają interwencję obcych państw. Zwolennikom współczesnej Targowicy, którzy są kojarzeni ze zdradą narodową, warto przypomnieć, jak potoczyły się losy ich poprzedników, bo wszystko wskazuje na to, że zapomnieli. Tuż po dokonaniu II rozbioru Polski, 15 września 1793 Rosjanie rozwiązali konfederację targowicką, która nie była im już do niczego potrzebna.

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka