Ptaki uznane za szpiegowskie bsl poruszały się z prędkością 100-250 km/h i leciały na wysokości 4-6 km.
Ptaki uznane za szpiegowskie bsl poruszały się z prędkością 100-250 km/h i leciały na wysokości 4-6 km.
Michał Jarocki Michał Jarocki
1325
BLOG

Indyjski ptak

Michał Jarocki Michał Jarocki Polityka Obserwuj notkę 11

 Gdy kilka miesięcy temu media informowały, że indyjskie wojska lotnicze przez blisko 2 lata śledziły ruchy planet, bo uważały, że to szpiegowskie bezzałogowe statki latające (bsl), wydawało się, że większej kompromitacji nie da się już zaliczyć. A jednak...

Jak można się bowiem dowiedzieć z miejscowej prasy, przez 3 miesiące (grudzień 2012 - luty 2013), Hindusi wielokrotnie podrywali pary dyżurne myśliwców w celu przechwycenia pakistańskich szpiegowskich bsl, które rzekomo wleciały w przestrzeń powietrzną Indii.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tymi intruzami wcale nie były pakistańskie bsl, ale... migrujące stada ptaków. Tak, tak.. przez mniej więcej 3 miesiące indyjskie pary dyżurne były podrywane, by przechwycić (lub w ostateczności zestrzelić).. stada ptaków. Co więcej, dowództwo wojsk lotniczych podjęło decyzję o zwiększeniu liczby lotów patrolowych w rejonie zdarzenia (graniczny stan Gudżarat). Wszystko to jest oczywiście związane z dodatkowymi kosztami, ale to już mniejszy problem.

Największym zdaje się być medialna kompromitacja indyjskich wojsk lotniczych. Nie ulega bowiem wątpliwości, że kilkumiesięczne interwencje powietrzne spowodowane błędną interpretacją echa radiolokacyjnego, to dość duża wpadka sił zbrojnych państwa uchodzącego za rosnące azjatyckie mocarstwo. Jednak czy Hindusi na pewno zasłużyli na bycie tematem żartów i kpin? Bynajmniej.

Indyjskie wojska lotnicze dobitnie potwierdziły bowiem zdolność ochrony przestrzeni powietrznej państwa. Wbrew pozorom, opisywana powyżej reakcja Hindusów była prawidłowa. Naziemne stacje radiolokacyjne wykryły potencjalne zagrożenie, a pary dyżurne szybko i sprawnie poderwały się w celu przechwycenia "wroga" (czas reakcji, od wykrycia zagrożenia do próby przechwycenia, miał wynieść bardzo mało, bowiem zaledwie 5 minut).

Co ciekawe, sama indyjska "ulica" chwali wojska lotnicze za czujność i zdolność szybkiej reakcji. Z pewnością nie do śmiechu byłoby "jej" bowiem, gdyby okazało się, że operator radaru obserwacyjnego zaspał, a piloci par dyżurnych utknęli w toalecie... ;-)

Na koniec, warto wspomnieć, że incydenty podobne do opisywanego, zdarzają się najlepszym. Kilka tygodni temu o podobnych "przygodach" informowali Izraelczycy.  

 

Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja, Fundacji Amicus Europae i Instytutu Jagiellońskiego. Szef działu "Bezpieczeństwo Międzynarodowe" magazynu "Stosunki Międzynarodowe" (www.stosunki.pl). Redaktor Agencji Lotniczej ALTAIR.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka