W jednej ze swoich najbardziej przewrotnych sztuk, a bodaj jedynej tragedii-komedii - "Trollus i Kresyda", albo inaczej, w jednej z najbardziej gorzkich i przewrotnych sztuk pogranicza form i stylów, Szekspir każe wypowiedzieć jednemu z bohaterów – Troilusowi słowa twarde jak kamień i ostre jak stal:
„Pomyśl, wszyscy mieliśmy matki”.
Troilus and Cressida, Akt 5, scena 2.
TROILUS:Let it not be believed for womanhood! Think, we had mothers
Jego druh Ulises nie potrafi na nie odpowiedzieć przekonująco, pomimo całego swojego sprytu.
W Archiwum Jerzego Grzegorzewskiego znajduje się ciekawy tekst znanego krytyka, zwłaszcza w okresie PRL-u Jana Alfreda Szczepańskiego (Jaszcz), Trybuna Ludu, 25 września 1965 roku. „Wierny Troilus, niewierna Kresyda…”.
J.A. Szczepański tak pisze o tym sławnym wystawieniu Korzeniewskiego z muzyką Pendereckiego i scenografią Andrzeja Majewskiego : „Troilus i Kresyda to jeden z najbardziej „nowoczesnych” a raczej najbardziej nowoczesny w trojańskiej epopei brzmi jak wielka rewizja tradycji, historii, uświęconych wątków i nawet form literackich. Drwina, ironia, parodia, persyflaż, pogranicze gatunków — czyż te określenia, pasujące jak ulał do Sławnej historii, nie nasuwają skojarzeń z dramatem intelektualnym ze szkoły Shawa i Giraudoux, niewątpliwie nam bliższym niż dramat pseudoklasyczny czy romantyczny?
Wojna i płeć — można by sparafrazować tytuł Boya, przy czym wojna rysuje się Szekspirowi w Troilusie i Kresydzie jako klęska honoru w walce z podstępem, a płeć jako klęska uczucia w konfrontacji ze zmysłowością. Zwycięzcą okazuje się Achilles, który z zasadzki morduje Hektora i triumfatorką okazuje się Kresyda, która rozkosz z naiwnym Troilusem lekko i płocho zamienia na rozkosze z przyszłymi zdobywcami Troi. Sędzią spraw wojny i rozpusty mógłby być Tersytes, ale to tchórz, nikczemnik i na domiar dworak. Troilus i Kresyda to zaiste czarna literatura".
Słowa Szekspira przypomniały mi się podczas spaceru po Placu Weneckim. Prawie na wprost „Ołtarza Ojczyzny”, a przy wylocie Via del Corso, gdzie do dziś rzuca się w oczy charakterystyczny narożny balkon z drewnianą zabudową. W tym mieszkaniu i na tym balkonie spędziła ostatnie lata życia Letycja Buonaparte, matka Napoleona I.
Przeniosła się do Rzymu po pierwszej abdykacji Napoleona, a potem udała się na Elbę skąd wraz z nim ruszyła „Lotem Orła” w kampanię „Stu Dni Napoleona”, która zakończyła się pod Waterloo. Po klęsce Cesarza wróciła do Rzymu, gdzie została do końca życia.
„W roku 1818 wystosowała do suwerenów tzw. Świętego Przymierza obradujących w Akwizgranie błagalny list z prośbą o miłosierdzie dla Napoleona, ale nigdy nie otrzymała odpowiedzi. Rok później wysłała na Wyspę Świętej Heleny dwóch księży i lekarza dra Antommarchiego, ale wybór nie okazał się zbyt szczęśliwy. Gdy zaczęła się ciężka choroba syna, zaproponowała mu że przyjedzie na Św. Helenę by się nim opiekować, ale Napoleon odmówił. Po śmierci Napoleona w r. 1821 Letycja zaczęła prowadzić samotnicze życie, czasami tylko odwiedzana przez pozostałe dzieci. Przez ostatnie pięć lat życia nie wychodziła już z domu i jedyną jej rozrywką było obserwowanie z balkonu wesołego życia na eleganckiej ulicy Corso. Dwa lata przed śmiercią oślepła i zmarła na zapalenie płuc w lutym 1836 roku.”
Do końca życia otrzymywała comiesięczną pensję od Papieża, za którego zgodą zamieszkała w Wiecznym Mieście i dożyła swych dni. Była matką tego, który w czasie kampanii włoskiej nakazał ostrzał artyleryjski Rzymu z wszystkich dział… Możemy sobie powiedzieć szczerze, że Letycja była matką, która wychowała tyrana. Jej syn zapalił całą Europę, wytracił miliony ludzkich istnień i zaprzepaścił nadzieje wielu narodów, także nasze…
Matka Hitlera była podobno skromną i pracowitą wiejską kobietą, która ... uwielbiała swojego syna. A matka Stalina? Czy była z niego dumna i wspierała go, chciała wspierać do śmierci pomimo tego wszystkiego zła, które wyrządził ludziom? Tak. Tyrani byli także kochani. Pomimo wszystko, na dobre i na złe, albo pomimo zła i zbrodni, które wyrządzali. Dlaczego wyrządzali??? Może dlatego, że i w ludziach zło istnieje...?
W 2007 roku „odkryto” i opublikowano pamiętniki matki Stalina. Wyłania się z nich ten „inny-ludzki” obraz tyrana, który kazał wymordować miliony ludzi. Mały Stalin „Soso”, czyli zdrobniale, jak go nazywała matka po polsku brzmiałoby po prostu „Józio”.
Ten sam Soso, który kazał wymordować miliony przedstawicieli własnego narodu i setki tysięcy Polaków rozrzuconych przez wojny i zabory po sowieckim imperium „bał się ojca-alkoholika, chciał się uczyć, pomagał biednym rodzicom i nawet… płakał.
Jekaterina Dżugaszwili była w swoim „Soso” bezgranicznie zakochana i w niego zapatrzona, po stracie dwojga dzieci. „Józio” był dla niej spełnieniem marzeń, pragnień i nadzieją oraz dumą na lepszą przyszłość, niż przy boku męża-pijaczyny szewca Dżugaszwili. Jak miała wyglądać ta wymarzona przez matkę Stalina przyszłość? Soso miał zostać… popem!!!
A jego samego nazywała w swoich pamiętnikach „Soso – dar od Boga”.
Zagrożenia z którymi się spotykamy współcześnie to nie tyle marzenia i dążenia jednostek do poprawy swojego bytu, wynikające z chęci zapewnienia "lepszego jutra dla rodziny, awansu społecznego jednostki" (a to były jednocześnie szanse rozwoju), co promocja instytucjonalna modelu rodziny z ograniczoną odpowiedzialnością...
Państwo "wie lepiej", "bierze" na siebie obowiązek "europejskiego, postępowego wychowania", bo dawny, konserwatywny model wychowawczy, rodzinny już jest nieaktualny, nie sprawdził się i jest… „ wsteczny i niesłuszny”.
Fakt, że nawet ta „normalna i boża rodzina” nie dawała i nie daje gwarancji wychowania dorosłego, odpowiedzialnego i wartościowego człowieka. Nawet kochający („może za bardzo”?) rodzice ponoszą klęskę, za którą płacą pokolenia i miliony. Jak się zakończy ten eksperyment edukacyjno-ideologiczno-wychowawczy, którego jesteśmy obecnie świadkami lub uczestnikami?
„Co” dopiero może wychować w efekcie rodzina "europejska - współczesna" jako np. "związek partnerski osób obojga płci"? Jak ten zagadkowy eksperyment Unii Europejskiej się powiedzie? I jak długo będziemy obchodzili „Święto Matki”, skoro już dziś w świetle „poprawności politycznej” takie święto zdaje się być odrobinę „przestarzałe”?
Czy już za rok-dwa nie usłyszymy propozycji frakcji …. , w partii… „Oświeconego EuroP”, żeby nazwa dotychczasowa brzmiała „Święto rodzicielki zastępczej lub może biologicznej nosicielki,” albo z innej strony- bardziej „konserwatywnej” padnie propozycja ogłoszenia 26 maja „Świętem Rodzica Obupłciowego” lub jakoś podobnie…
Póki co spokojnie możemy jeszcze w tym roku zanieść Mamie kwiatki i złożyć życzenia wszystkim Mamom, a i przypomnieć o tym swoim pociechom, gdy jeszcze same o tym nie pamiętają. Póki co… I warto to wykorzystać dla zaszczepienia tych „wstecznych-tradycyjnych” idei i wartości. Hej!
Pisanie na blogu ma swój cel doraźny, a i kontekst sytuacyjny. Może wynikać z potrzeby refleksji lub chęci dzielenia się informacją, ale ja traktuję to również jako formę autoterapii (czasem zabawną).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości