dzidek cent dzidek cent
494
BLOG

1920 Bitwa warszawska - recenzja

dzidek cent dzidek cent Kultura Obserwuj notkę 2

 Coś mnie ustrzegło przed stratą czasu i wybraniem się do kina na 1920 Bitwę Warszawską Jerzego Hoffmana.

Straciłem za to czas oglądając rzeczony film na DVD. Straciłem też 3 dychy na gazetę z tymże DVD. Wiwę-srywę, Galę-sralę czy jak to tam to gówno się nazywa. Półnaga celebrytka na okładce to za mało (zwłaszcza, że nic nie widać), aby zrekompensować wydane 3 dychy. Nazwiska celebrytki nie pomnę, bo wiekopomnych seriali, w których występuje nie oglądam.

Oglądałem za to (i oglądam namiętnie - np. POTOP) poprzednie filmy Jerzego Hoffmana - i z całym przekonaniem powiem, że takiego szajsu jak swój ostatni film mógł nam oszczędzić.

Pierwsze główne spostrzeżenie - film się nie klei. Nie wiem, czy to wina scenariusza, czy montażu.

Główny wątek Jana  (Szyc) i Aleksandry (Urbańska) jest nudny jak flaki z olejem.

Postać Jana jest zupełnie psychologicznie niewiarygodna. Nie wiadomo, dlaczego przystąpił do bolszewików, nie wiadomo też, dlaczego od nich uciekł. Zaważyła kupa stawiana przez zasranego nomen omen bolszewika w zrujnowanym dworku, czy gwałt na chłopce, zamiast na jakiejś szlachciance?

Nie wiemy również, jakim cudem Jan, po ucieczce od bolszewików, wstępuje znów do polskiej armii nie tracąc przy tym głowy za zdradę?

Na marginesie - tępa gęba Szyca pasuje jednak raczej to postaci bolszewika niż polskiego ułana ;)

Film składa się z luźnych scen, raz z głębokich tyłów i scenek rodzajowych, gdzie bohaterami jest przekrój polskiego społeczeństwa, raz scen wojennych, lepiej lub gorzej pokazanych.  Jeśli Hoffmanowi chodziło o modny ostatnio styl videoclipu (świetnie wykorzystany przez Sofię Coppolę w Marii Antoninie) - to z pewnością mu nie wyszło. Gimnazjaliści tego nie kupią.

Nie wiem tak naprawdę, czy Hoffmanowi chodziło o pokazanie wątku miłosnego i losów jednostek na tle przełomowych wydarzeń historycznych, a może na odwrót - jak sugeruje tytułu filmu - opowieść o wielkiej zwycięskiej bitwie, a losy głównych bohaterów to jedynie zapchajdziura?

Jeśli to pierwsze - to tak jak pisałem - nuda.

Jeśli to drugie - po obejrzeniu filmu mam bardzo mgliste pojęcie o przebiegu wojny i samej bitwy (oczywiście wiedzę mogę czerpać z innych źródeł, co wszystkim sugeruję). Reżyser prześlizguje się  również po ogólnej sytuacji międzynarodowej związanej z wojną i bitwą warszawską. Dla zachodniego widza to z pewnością za mało, aby zrozumieć znaczenie tego wydarzenia.

Poziom gry aktorskiej.

Litościwie krótko wspomnę Urbańską, której sztuczne przewracanie oczętami i cudaczne miny mogą posłużyć w szkołach aktorskich za pretekst do dyskusji jak nie należy grać. Ale - Urbańska aktorką nie jest i basta. Ładnie za to pląsa i nieźle śpiewa. Ale to chyba nie powód, Panie Rezyseze, aby obsadzać nią główną rolę, prawda?

O Szycu już wspomniałem. Dodam jeszcze dziwaczne majtanie szablą w scenach szarży. Ale to chyba już nie jego wina, Wołodyjowski (czytaj: Łomnicki) jest tylko jeden.

Linda. Jak zwykle ta sama wykrzywiona mina. Mistrzu Jerzy - Linda dobrze wyglądał w peerelowskim mundurku w "Krollu", ale jako Wieniawa wygląda śmiesznie i nieszczerze.

Pokłon należy się Ferencemu. Jako jedyny z tuzów polskiego aktorstwa zagrał w tym filmie na miarę swoich umiejętności i talentu. Jego czekista przekonuje.

Olbrychski nie zachwyca. I tylko tyle powiem. Jego bełkot pozafilmowy, jak to Marszałek uważałby Tuska za męża stanu powoduje, że nie chce mi się naprawdę. Marszałek po prostu przewraca się w grobie, bo całe życie walczył z bolszewikami, a taki cymbał jeden z drugim teraz wchodzi bez mydła tym samym bolszewikom w otwory zadnie.

Sceny batalistyczne.

Więcej realizmu i krwi jest podczas bójki gimnazjalistów. Nie sposób było się oprzeć wrażeniu, że wszystko jest udawane, na niby. Bieganie w jedną i drugą stronę, pranie po gębach. Hoffman przyzwyczaił nas do pięknych scen szarż, bitew, potyczek, pojedynków szermierczych, a tutaj wieje jakby niskim budżetem.

Podsumowanie

Hoffman stracił niepowtarzalną okazję wyedukowania młodego pokolenia i przypomnienia starszemu ostatniego z wielkich polskich zwycięstw. Film jest mało wciągający, nie widowiskowy, gra aktorska nie przekonująca, scenariusz niewiarygodny.

Szkoda. Bo ten film pozostanie na długie lata jedynym wspomnieniem tej bitwy.

Czy odradzam obejrzenie? Chyba tak. Naprawdę nie warto. Nie dowiemy się wiele o bitwie, za serce nic nie łapie,  a słabej gry aktorskiej możemy się naoglądać w różnych serialach za darmochę - jeśli oczywiście ktoś chce.

Jedyny plus tego filmu - to tytuł. Może spowoduje odkłamanie mitu o cudzie nad Wisłą.

dzidek cent
O mnie dzidek cent

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura