Podzielę się. Czytam książkę, która już kiedyś mi się podobała: "Notatki przy czytaniu Ewangelii dnia, III" (ks. Alojzy Henel). Kiedyś podobała mi się z tego powodu, że autor refleksyjnie i własnymi słowami odnosił się do różnych fragmentów Ewangelii. Odświeżająco dla mnie, mało "katechetycznie", a jakoś po ludzku, blisko.
Dziś podoba mi się z jeszcze jednego względu: pasuje do burzliwej rzeczywistości. Jest jak latarnia morska na wzburzonym morzu...
Rano pojechałam na mszę. Pół godziny drogi obwodnicą - to nie jakiś wielki wyczyn, kiedy pogoda w miarę dopisuje. Pomyślałam, że warto raz w tygodniu wybrać się na poranną mszę, kiedy przychodzi mało ludzi (dziś było ich 16 osób), a całość trwa... 30 minut. To jak terapia, wyszłam taka spokojna! Cały zamęt, lęk, obawy - wszystko się uspokoiło.
Tyle, że w aucie słuchałam radia, złe wieści dzisiaj, i cały spokój znów się rozsypał. Nawet spora część lekarzy w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu - zakażona.
Pomogła mi lektura. To znowu terapia? :) Wybrane fragmenty z poruszających słów:
"Cały tydzień poświęcasz innej rzeczywistości. Otaczają cię rzeczy i obcy. Odchodzisz od najbliższych. Tracisz dystans, zatracasz perspektywę życia.
Uważasz, że to TWÓJ czas. Uważnie dzisiaj przeczytaj, to jest czas Boga, który dał tobie, abyś miał z niego bogatsze tworzywo dla życia pełniejszego, bardziej ludzkiego. Ten dar należy traktować szczególnie uważnie, i przeżyć troskliwie."
Ciągle lekarstwem wydaje mi się odrywanie się od siebie, nieprzejmowanie się sobą, dystansowanie się do swoich lęków i zamartwiania się. Skupienie się na Opatrzności, obecności Boga w życiu, zamiast na swoich "rzeczach i obcych". I bliskich?
* * *
Dużo zdrowia nam wszystkim!
Inne tematy w dziale Rozmaitości