Piłkarskie mistrzostwa Europy w Polsce i Ukrainie odbędą się za niecałe 3 miesiące. Medialny sukces, który ma stać się udziałem obydwu krajów-gospodarzy Euro 2012 stawia władze tych państw pod szczególną presją własnych społeczeństw. Okazuje się, że oczekiwany skok cywilizacyjny będący skutkiem przygotowań infrastruktury do mistrzostw nie nastąpi, a materialne zyski z turnieju nie pokryją strat związanych z jego przeprowadzeniem. Gdzie zatem należy szukać profitów z organizacji tak wielkiej imprezy?

- Stadion w Charkowie, autor: Aleksandr Osipov, źródło: flickr.com
UEFA zadowolona
Do pierwszego gwizdka na Euro 2012 pozostały już tylko 3 miesiące. To, że mistrzostwa Europy w piłce nożnej okażą się medialnym sukcesem nie ma wątpliwości. Przedstawiciele UEFA już rozpływają się w zachwytach i komplementach nad stanem polskich i ukraińskich przygotowań: - Postęp w rozwoju infrastruktury, który osiągnęły kraje-gospodarze przyszłego Euro-2012 jest fantastyczny - przyznał w wywiadzie dla TVP 1 Dyrektor Operacyjny UEFA Martin Kallen. - Porównując to co się działo cztery czy pięć lat temu do sytuacji dzisiaj – i nie mówię tutaj tylko o stadionach, ale też o infrastrukturze - mogę stwierdzić, że mało który europejski kraj może z wami konkurować - podkreślił dyrektor.
Zadowolenie kierownictwa UEFA jest uzasadnione. Wszak to właśnie europejska federacja piłkarska zarobi na przeprowadzeniu turnieju najwięcej. Warunkiem przyznania tytułu organizatora mistrzostw Europy jest m.in. zwolnienie z podatku od dochodów uzyskanych w trakcie mistrzostw. Dlatego też władze Polski i Ukrainy przygotowały odpowiednie regulacje prawne na czas turnieju, dzięki którym UEFA nie zapłaci ani grosza i ani kopiejki ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych, reklam, gadżetów czy biletów na mecze. Dodatkowo sprzedaż wszystkich miejsc w lożach na stadionach, na których rozgrywane są mecze, jest w gestii UEFA. Pomimo tego, że właścicielem Stadionu Narodowego w Warszawie jest polski skarb Państwa, to decyzja i cały dochód ze sprzedaży loży prezydenckiej rosyjskiemu biznesmenowi, Romanowi Abramowiczowi, należy do UEFA.
Zobacz reportaż BBC o Euro2012 [jęz. ang]:
Bilans zysków i strat
Jakie korzyści Euro przyniesie samym krajom-gospodarzom turnieju? Oszacowanie materialnych zysków i strat w organizacji tak dużego przedsięwzięcia jest niemal niemożliwe. Wszystko zależy bowiem od liczby turystów, którzy zechcą odwiedzić Ukrainę i Polskę w trakcie i po mistrzostwach oraz od zagospodarowania nowo wybudowanych obiektów i infrastruktury. Wiadomo jednak, że osiągnięcie chociażby zwrotu kosztów organizacji w dającej się przewidzieć przyszłości będzie bardzo trudne. Tym bardziej, że do informacji o kolejnych opóźnieniach i cięciach inwestycji przeznaczonych na infrastrukturę zostaliśmy już przyzwyczajeni. Na Ukrainie nie powstanie ekspresowa trasa kolejowa Kijów-Boryspol, zaś stan ukraińskich dróg jest fatalny. W Polsce jakość dróg jest lepsza, ale sieć drogowa nie jest już tak rozwinięta. Jak z rozbrajającą szczerością przyznał polski minister transportu: - Stan dróg przed Euro to porażka. Warto przypomnieć sobie, że na początku euforii wywołanej przyznaniem Polsce i Ukrainie tytułu organizatorów Euro2012 mówiło się o skoku cywilizacyjnym porównywalnym do tego, jaki był udziałem Europy Zachodniej dzięki realizacji Planu Marschalla.
Przykłady państw-organizatorów innych tego typu imprez potwierdzają, że ten entuzjazm był nieuzasadniony. Od 1990 r. na Starym Kontynencie zorganizowano trzynaście dużych wydarzeń sportowych: pięć turniejów piłkarskich mistrzostw Europy i trzy mistrzostw świata, trzy olimpiady zimowe i dwie olimpiady letnie. I tylko jedna z tych imprez zwróciła się w okresie jej trwania – mistrzostwa świata w piłce nożnej w Niemczech w 2006 r. Ten wyjątek jest zrozumiały – Niemcy są gotowi do zorganizowania jakiejkolwiek wielkiej imprezy w każdej chwili – posiadają gotowe stadiony, infrastrukturę drogową i kolejową.
Sukcesu Niemców nie udało się powtórzyć nawet Szwajcarom i Austriakom podczas organizowanego przez nich ostatniego Euro w 2008 r. Oba kraje na przygotowanie turnieju wydały 800 mln euro, zaś zyski szacowane były na 415 mln euro. Także w Grecji organizowana przez nich letnia olimpiada w 2004 r. okazała się finansową klapą. Grecy wydali 12 mld euro, pozyskując pieniądze m.in ze sprzedaży państwowych obligacji. W rezultacie dochód z imprezy zamknął się w 2 mld euro dodając do tego faktyczną stratę spowodowaną mniejszą o 20% liczbą turystów niż w roku poprzednim. Wielbicieli starożytnych ruin igrzyska nie zwabiły, a odstraszyły. Symbolem greckiej gospodarności okazała się luksusowa wioska olimpijska, którą władze miasta nie będąc w stanie utrzymać zamieniły na przytułek dla najuboższych.
Atut w braku atutów?
Koszt organizacji Euro 2012 na Ukrainie i w Polsce szacuje się na 38 mld dolarów łącznie. Nie ma wątpliwości, że to bardzo kosztowna impreza, po której zostaną w obydwu krajach ogromne dekoracje w postaci pięknych stadionów. Gdy tylko ostatni goście wyjadą z Polski i Ukrainy lokalne władze w obu krajach staną jednak przed problemem ich dalszego użytkowania i utrzymania. Kilka koncertów gwiazd światowej sławy oraz mecze lokalnych i narodowych drużyn to może być za mało na dalsze prosperowanie tak wielkich obiektów. Tuż po mistrzostwach Europy w piłce nożnej odbywanych w Portugalii w 2008 r. Augusto Mateus, były minister gospodarki tego kraju, wezwał do jak najszybszego zburzenia stadionów wybudowanych lub zmodernizowanych na tę imprezę. W sumie koszt ich budowy i remontów wyniósł aż 1,1 mld euro, jednak spośród dziesięciu stadionów (z których siedem wybudowano specjalnie na mistrzostwa) tylko trzy areny były w stanie na siebie zarobić i nie przynosiły strat.
Na Ukrainie i w Polsce pojawiają się już pomysły na co, zamiast mistrzostw, można było przeznaczyć pieniądze wydane na sportowe inwestycje. Do tego rodzaju narzekań należy się odnieść z dystansem. Przecież gdyby nie Euro część inwestycji w ogóle by nie ruszyła, a Polska z Ukrainą dalej prosperowałaby na uboczu wielkich wydarzeń w Europie. Może rację trzeba przyznać tym, którzy sukcesu w organizacji upatrują w niematerialnych korzyściach z przeprowadzanego u nas turnieju. Być może braki organizacyjne staną się atutem naszych krajów? Jak pisze publicysta Gazety Wyborczej, Rafał Stec: - Kłopoty wynikające z organizacyjnych wpadek często dodają przygodzie kolorytu, urozmaicają ją i czynią jeszcze bardziej niezapomnianą. (…) Futbolowe igrzyska to nie jest wycieczka all inclusive dla leniuchów. Fakt, Roman Abramowicz i jego goście przybędą pewnie własnymi samolotami, ale reszta będzie musiała liczyć na krajową infrastrukturę. Z tego punktu widzenia rzeczywiście Euro nie może się nie udać.
Autor: Krzysztof Nieczypor
Tekst ukazał się na Eastbook.eu - Portalu o Partnerstwie Wschodnim
Zobacz film promocyjny Euro2012:
Inne tematy w dziale Polityka