Julio Loredo
publicysta włoskiego miesięcznika "Radici Christiane"
Dyktatorski i rasistowski charakter socjalizmu nazistowskiego słusznie został opisany i utrwalony w powszechnej świadomości. Szczególnie dotyczy to prześladowań Żydów, jednego z najczarniejszych aktów XX wieku, o których wie się wszystko lub prawie wszystko. Kto jednak potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wiemy dużo mniej na temat hitlerowskich prześladowań Kościoła katolickiego?
Jedną z najobszerniejszych dokumentacji tych prześladowań jest potężne dzieło niemieckiego jezuity o. Waltera Mariaux "Chrześcijaństwo w Trzeciej Rzeszy", napisane w 1940 roku pod pseudonimem "Testis Fidelis". Pierwsze wydanie tej książki ukazało się po angielsku w Londynie, w wydawnictwie Burns & Oates. Na 792 stronach zgromadzono mrożące krew w żyłach dokumenty, które obrazują skalę prześladowań Kościoła porównywalną jedynie z tymi, których dopuszczały się reżimy komunistyczne.
"Groźna machina propagandy socjalizmu nazistowskiego - podkreśla ojciec Mariaux - chciałaby nam wmówić, że Trzecia Rzesza nie dopuszczała się prześladowań wobec Kościoła. Jest zatem konieczne dowiedzenie prawdziwego charakteru, a także prawdziwych celów polityki nazistów wobec Kościoła. Można to uczynić poprzez jasną i kompleksową prezentację faktów".
Wyeliminowanie wierzeń chrześcijańskich
W pierwszej części książki przytoczono dokumenty Kościoła - od encykliki "Mit brennender Sorge" (1937) poprzez przemówienia papieskie, listy pasterskie księży biskupów niemieckich, po liczne indywidualne deklaracje hierarchów. Dokumenty te pokazują, w jaki sposób Kościół przeciwstawiał się narodowemu socjalizmowi. Był to sprzeciw zarówno głęboki, jak i konsekwentny. Należy pamiętać, że w tym samym czasie komuniści szli ramię w ramię z Hitlerem, na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow.
Warto tu przytoczyć przykład rzymskiego Collegium Germanicum z 1937 roku, kiedy to Ojciec Święty nazwał po imieniu "fanatyczną i wściekłą walkę, jaką Niemcy wypowiedziały Kościołowi Chrystusowemu (...), będącą niczym innym jak regularnym prześladowaniem". Wilhelm Berning, biskup Osnabrźck, mówił z kolei w 1935 roku o "walce prowadzącej aż do eksterminacji wierzeń chrześcijańskich mającej na celu wyrwanie ich z dusz młodych ludzi, a następnie zastąpienie ich nową religią germańską".
W działaniu na rzecz uświadamiania społeczeństwu skali tego prześladowania wybija się szczególnie dwóch hierarchów: hrabia Konrad von Preysing, biskup Berlina, oraz hrabia Clemens von Galen, biskup Mźnster, beatyfikowany przez Papieża Benedykta XVI.
Walka z Kościołem
Z iście niemiecką precyzją, w oparciu o bogatą dokumentację, o. Mariaux poświęca drugą część swojej książki "stanowisku wobec Kościoła przyjmowanemu przez władze". Przywołajmy kilka przykładów.
Mimo istnienia podpisanego w 1934 roku konkordatu gestapo zajęło prawie wszystkie stanowiska kościelne w Niemczech, kradnąc dokumenty i prześladując księży. Niektórzy z nich zostali wywiezieni ze swoich parafii, często z błahych powodów. Spotkało to na przykład biskupa Rothenburga Johannesa Sprolla, który został wyrzucony z diecezji za to, że "był jedynym obywatelem regionu, który nie głosował w ostatnich wyborach".
Działalność wielu klasztorów została uniemożliwiona, a ich dobra - skonfiskowane. Stare opactwa, takie jak Göttweig, Admont, St. Lamprecht czy Engelzell, zostały zsekularyzowane, a zamieszkujący je mnisi - wygnani. Liczne seminaria zamknięto i poddano pod jurysdykcję państwową. Ten sam los spotkał także katolickie szpitale - zostały one odebrane Kościołowi i włączone do państwowego systemu opieki zdrowotnej. Represjom tym towarzyszyła jadowita kampania propagandowa nazywająca osoby konsekrowane skłonnymi do rozpusty darmozjadami, sojusznikami Żydów, spekulantami walutowymi i tak dalej.
W 1934 roku wprowadzono prawo zabraniające Kościołowi prowadzenia jakichkolwiek publicznych zbiórek pieniędzy. W 1937 roku zakazano mu także otrzymywania dotacji. Zakaz ten dotyczył także tradycyjnej bożonarodzeniowej zbiórki pieniędzy na potrzeby biednych. Wiele parafii zostało ukaranych za złamanie tego zakazu. Zakony żebracze, takie jak franciszkanie, doprowadzono do stanu nędzy.
Po opublikowaniu encykliki "Mit brennender Sorge", w której Pius XI potępił nazizm, reżim zamknął drukarnie, które wydrukowały ten dokument, jak również periodyki, które go opublikowały. Z czasem zakazano publikowania jakichkolwiek dokumentów kościelnych - chyba że poddano je wcześniej cenzurze. Na mocy "prawa dziennikarskiego" (Schriftleitergesetz) z 1934 roku, które uzupełniono w 1935 roku dekretem Biura Prasowego Rzeszy, prasa katolicka została praktycznie "zakneblowana" i poddana kontroli reżimu. Zlikwidowano setki katolickich tytułów prasowych. Najmocniejszym ciosem była likwidacja w 1939 roku wszystkich magazynów młodzieżowych. Nazionalzeitung orzekł: "Nie ma już prasy katolickiej!".
Katechizm został uznany za "nieprzydatny jako tekst służący do kształcenia religijnego" i przekształcony w taki sposób, aby "oczyścić go z idei antypaństwowych". Wszystkie "nieoczyszczone" egzemplarze były przechwytywane i niszczone. Reżim nazistowski konfiskował także rozmaite dzieła z dziedziny apologetyki. Najjaskrawszym przykładem jest tutaj sprawa książki Konrada Algermissena "Chrześcijaństwo i germańskość", gdzie została wyrażona wprost polemika z rasistowskimi tezami Alfreda Rosenberga, ideologa reżimu. Biblioteki katolickie przeszły z kolei przez sito kontroli mającej na celu upewnienie się, że ich zasoby spełniają wymogi poprawności politycznej. Skonfiskowano wiele książek uznanych za "antypaństwowe".
Zniszczenie stowarzyszeń i szkół katolickich
"Idee [Alfreda] Rosenberga to właściwa droga dla niemieckiej młodzieży". Tymi słowami, wypowiedzianymi w Berlinie w 1934 roku, Baldur von Shirach, szef Hitlerjugend, podkreślił determinację Rzeszy do edukowania młodzieży według zasad narodowego socjalizmu, z wykluczeniem każdego innego wpływu - przede wszystkim promieniowania chrześcijaństwa.
Rezultaty takiej polityki kilka lat później stały się aż nazbyt oczywiste. Ojciec Mariaux wskazuje: "W chwili, kiedy piszę te słowa, to jest latem 1939 roku, nie istnieje w Niemczech właściwie ani jedna szkoła katolicka, ani żadna młodzieżowa organizacja katolicka. Te dwa instrumenty, które pozwalały Kościołowi na wychowywanie młodzieży, zostały wciągnięte w tryby państwowej machiny narodowego socjalizmu i służą obecnie jej celowi: dechrystianizacji narodu niemieckiego".
Ostrzegając, że "Fźhrer wydał rozkaz rozwiązania wszystkich stowarzyszeń niepodlegających Hitlerjugend", von Shirach groził w 1935 roku: "Zobaczymy, czy stowarzyszenia katolickie podporządkują się nakazowi porzucenia swoich zgubnych praktyk. Jeżeli tak się nie stanie, będziemy zmuszeni użyć siły". Komunikat podpisany przez Rudolfa Hessa i odczytywany we wszystkich szkołach głosił, że uczniowie muszą zapisać się do Jungvolk (jeśli mają od 10 do 14 lat) bądź do Hitlerjugend (jeśli mieszczą się w przedziale wiekowym od 14 do 18 lat). Dziewczynki miały natomiast wstąpić do BDM (Bund Deutscher Mädchen) [Liga Dziewcząt niemieckich]. Według Hessa, jeśli ktokolwiek nie podporządkowałby się tym przepisom, zostałby uznany za "wroga państwa narodowo-socjalistycznego". Przynależność do jakiegokolwiek stowarzyszenia katolickiego była postrzegana jako przeszkoda w nazistowskim wychowaniu.
Bezlitosna kampania wymierzona w organizacje katolickie, precyzyjnie udokumentowana przez o. Mariaux, osiąga swój punkt kulminacyjny w 1939 roku, kiedy to dochodzi do ich rozwiązania. Identyczny los spotyka także szkoły katolickie. Krok po kroku dochodzimy do 1 kwietnia 1940 roku, kiedy to na podstawie dekretu Hitlera zostają definitywnie zamknięte wszystkie prywatne szkoły katolickie.
Kościół musi zniknąć
7 lipca 1935 roku minister spraw wewnętrznych III Rzeszy Wilhelm Frick głosił, że celem reżimu narodowo-socjalistycznego jest "pokonanie każdej formy obecności religii w życiu publicznym. (...) Kościół musi zniknąć z życia publicznego". Ten cel realizowano etapami. Naziści najpierw zlikwidowali związane ze świętami religijnymi dni wolne od pracy, a następnie zabronili uprawiania jakiegokolwiek kultu religijnego poza murami kościołów. Kolejnym krokiem stało się wydanie zakazu transmisji przez radio jakichkolwiek treści religijnych, w końcu zabroniono nawet pielgrzymowania do sanktuariów i wszystkich innych form publicznego wyznawania wiary.
Wprowadzenie tych zakazów, ironizuje o. Mariaux, było o tyle ciekawe, że publiczne wyznawanie wiary w sposób oczywisty stanowiło część "niemieckich tradycji", które naziści - jak deklarowali - pragnęli pielęgnować: "Cóż może być silniej związane z duchem narodu niż święta i uroczystości religijne, które od wieków ożywiają tak charakterystyczne elementy kultury jak tradycyjne pieśni, potrawy, efektowne stroje czy ludowe zabawy?".
We wrześniu 1939 roku wszedł w życie dekret, który wprost zabraniał odprawiania rekolekcji.
Z antykatolicką polityką rządu łączyła się także kampania zniesławiająca osoby wierzące, uprawiana przez reżimowe gazety, takie jak "Das schwarze Korps" (organ SS), "Der S.A. Mann" (organ SA) i "Völkischer Beobachter" (organ NSDAP, czyli partii nazistowskiej). W wytworzonym w ten sposób klimacie podwyższonego napięcia społecznego dochodziło do aktów wandalizmu. Sprawowanie kultu religijnego było często przerywane przez bojówki, które wbiegały do kościołów, miotając bluźnierstwa. Obiekty religijne często atakowały hordy nazistów krzyczących "Śmierć klerowi!", "Won, psy!" czy "Księża do Dachau!".
"Jeśli Niemcy mają żyć, musi zniknąć Krzyż!"
Człowiek, wskazuje o. Mariaux, nie potrafi żyć bez strawy duchowej. Jeśli wyrwie się go ze sfery oddziaływania religii chrześcijańskiej, jej miejsce zajmie neopogaństwo narodowego socjalizmu. Ostatnia część książki została poświęcona opisowi, podobnie jak poprzednie sporządzonego na bazie oryginalnych dokumentów, nowej religii nazistowskiej. Dla przykładu - oto wyimek z neopogańskiego periodyku "Der Durchbruch": "Chrześcijaństwo i naród niemiecki stanowią dwie nieprzystawalne rzeczywistości, dwie przeciwstawne kulturowo tendencje. (...) Woda przyniesiona z Jordanu, którą nawodniono niemiecką ziemię, sprawiła, że ziemia ta zaczęła wydawać trujące rośliny. Należy je teraz usunąć, aby móc tę ziemię uzdrowić. (...) Jako ludzie Północy przeciwstawiamy się semickim wpływom, które mieszają z błotem naszą godność. (...) Jeśli Niemcy mają żyć, musi zniknąć Krzyż. (...) Koniec obecności Kościoła w Rzeszy jest tylko kwestią czasu. (...) Fźhrer przekazał nam, że w naszych żyłach płynie świecka krew. (...) Nie potrzebujemy religii ani Kościoła. Jesteście dla nas wszystkim, o wieczne Niemcy!".
Z tą nową religią szła w parze nowa moralność, scharakteryzowana na łamach "Schwarze Korps" z 6 maja 1937 roku. Odrzuciwszy religię objawioną jako źródło praw moralnych, narodowy socjalizm zaczął szukać jej w "przejawach żywotności ludu niemieckiego". "W ludzie niemieckim - pisał organ SS - istnieje niezmierzony potencjał". Należy zatem "uwolnić cudowny i nieodkryty do tej pory skarb" tego potencjału, tej witalności, poprzez praktyki sprzyjające wzrastaniu tego ludu. Ta ideologia dała początek panseksualizmowi, który przejawiał się w praktykowaniu nudyzmu, prowadzeniu mniej lub bardziej wyzwolonego życia seksualnego, łatwości rozwodów etc. Hasła kluczowe dla tego nowego porządku to: "Dobre jest wszystko to, co silne i piękne", czy też: "Każde zdrowe macierzyństwo jest dobre".
Efektem pójścia drogą prowadzącą od jednej aberracji do drugiej stało się powołanie centrów macierzyństwa prowadzonych przez organizację Lebensborn (źródło życia), w których dziewczęta należące do uprzywilejowanej rasy aryjskiej mogły poddać się zapłodnieniu przez młodych bojowników z SS, oddając następnie dzieci z tych sztucznie nawiązanych związków na wychowanie wykwalifikowanemu personelowi.
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę... Jak pisze ten sam "Schwarze Korps" z 11 maja 1939 roku, co najmniej 75 proc. niemieckich mężczyzn zapadło na choroby weneryczne, potroiła się liczba przestępstw wśród osób niepełnoletnich, a liczba dokonywanych aborcji wzrosła o 250 procent.
Możliwe pojednanie?
Kończąc swoje imponujące dzieło, o. Walter Mariaux pyta, czy możliwe jest zrozumienie nazizmu. I odpowiada: "Jakakolwiek płaszczyzna ewentualnego pojednania pomiędzy chrześcijaństwem a narodowym socjalizmem mogłaby być brana pod uwagę tylko pod warunkiem, że ten ostatni porzuciłby swoje absolutystyczne zapędy i totalitarny charakter i poddałby się pod panowanie Boga chrześcijan. Mówiąc w skrócie - kiedy przestałby być tym, czym jest".
tłum. Agnieszka Żurek
Autor jest prezesem włoskiego stowarzyszenia "Tradycja - Rodzina - Własność".
Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka