Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
egzemplifikacja egzemplifikacja
674
BLOG

"Odgrzewane kotlety" czyli o rosyjskim embargu na polskie mięso

egzemplifikacja egzemplifikacja Polityka Obserwuj notkę 0

 

Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie od dawna dość frapującą, pozwalającą snuć daleko idące wnioski jest data wprowadzenia i anulowania embarga na polskie mięso, a później także na inne produkty, przez naszego wschodniego sąsiada - Rosję.

Wówczas Kreml tłumaczył to oskarżając Polskę o sfałszowanie certyfikatów i badań weterynaryjnych.

 Jednak jak wiadomo nie od dawna, w przyrodzie i w stosunkach międzynarodowych nic się nie dzieje bez przyczyny. Tak mogło być i tym razem. 

 Podążając za sznureczkiem wełny do kłębuszka można znaleźć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy dojściem do władzy w Polsce braci Kaczyńskich a wprowadzeniem wyżej wymienionych zakazów. 

 Prezentuje się to następująco:

 25 września 2005 roku Prawo i Sprawiedliwość zdobyło największą ilość głosów w wyborach parlamentarnych (33,7%), a tym samym to właśnie formacji Kaczyńskiego zostało powierzone zadanie stworzenia nowego rządu. Tak też się stało: już 27.09 prezes PiS-u jako kandydata na premiera zaprezentował Kazimierza Marcinkiewicza.

 9 października odbyła się w Polsce pierwsza tura wyborów prezydenckich. Po niej, w wyścigu do pałacu prezydenckiego kandydatów zostało już tylko dwóch: Donald Tusk, który zdobył 36,33% głosów i Lech Kaczyński z wynikiem 33,10%. Różnica, jak widać, była marginalna i tak naprawdę wszystko mogło się jeszcze wydarzyć. Nikt nie mógł być pewien wygranej. 

 Dokładnie następnego dnia tj. 10 października "Matuszka Rasija" wprowadziła zakaz importu polskiego mięsa,  rozszerzając je później na inne (oczywiście również polskie) produkty spożywcze, co dość poważnie ograniczyło wymianę towarową pomiędzy Krajem nad Wisłą a naszym tzw. wschodnim sąsiadem.

 Możemy sobie tylko dywagować, gdyż zapewne i tak nigdy nie poznamy prawdy, ani tym bardziej motywacji jakimi kierował się Kreml podejmując tę budzącą spore kontrowersje nie tylko w Polsce, ale także w Europie, decyzję.

 Przypuszczalnie można stwierdzić, że ambitne plany braci Kaczyńskich dotyczące budowania IV Rzeczpospolitej zostały zauważone i budziły niepokój nie tylko w kraju pośród okrągłostołowej mafii, czy w redakcji przy ul. Czerskiej, ale także u naszego sąsiada, z którym stosunki nigdy nie były miękkie jak aksamit - a w dodatku lubił mieć wpływ na podejmowane w Polsce decyzje. Bracia mogliby w tym skutecznie przeszkadzać.

 Czyżby więc ten projekt - plan budowania IV RP (chęć odtajnienia akt IPN, likwidacji WSI itd.) został zauważony także przez obce, zawsze sceptycznie nastawione do Rzeczpospolitej "Mocarstwo"? Czy istniała korelacja pomiędzy wprowadzeniem embarga a obawą przed przejęciem całej władzy (rząd i pałac prezydencki) przez partię braci Kaczyńskich i wprowadzeniem ich - moim zdaniem - ambitnego programu w życie? Najprawdopodobniej. 

 Ktoś pewnie zapyta, jaki mógłby być cel takich działań? Uzasadnień tego tylko z pozoru  niezrozumiałego postępowania jest wiele: wprowadzenie zamieszania i próba osłabienia poparcia śp. Lecha Kaczyńskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich (wtedy cała władza byłaby w rękach PiS-u), dostarczenie opozycji "naboi" do strzelania w rząd, co mogłoby zaskutkować obniżeniem jego poparcia społecznego i spadkiem zaufania pośród Polaków myślących o interesie kraju, pokazanie sztucznej indolencji obecnych władz w prowadzeniu polityki zagranicznej i rozwiązywaniu konfliktów.

Pewnym jest, iż Rosjanie mieli pełną świadomość, że nakładając takowy nakaz na państwo będące członkiem Unii Europejskiej nie zablokują eksportu, więc mogli działać jedynie z wyżej wymienionych pobudek. Niskich acz czysto politycznych.

 Ale zostawię na chwilę ten pierwszy wątek i dynamicznym, wręcz tanecznym krokiem Anny Grodzkiej w parze z Januszem Palikotem przejdę do drugiego, by na koniec połączyć je w spójną całość.

 Cofnijmy się na chwilę do czasów sprzed wyborów parlamentarnych.

Podczas kampanii Prawo i Sprawiedliwość deklarowało chęć powyborczej współpracy - a co za tym idzie zawarcia koalicji z Platformą Obywatelską. Politycy tej drugiej na początku z aprobatą wypowiadali się w tej kwestii , ale później tzn. pod koniec wyborczej walki (pierwiej dość wyważonej i spokojnej), coś się zmieniło.  Nastawienie przedstawicieli  PO ewoluowało i to na niekorzyść PiS-u, który chciał przecież porozumienia -  a sam Tusk zaczął zachowywać się w sposób szalenie ambiwalentny i niezrozumiały. Oko spostrzegawczego obserwatora mogło zauważyć pewien konflikt dotyczący właśnie tejże kwestii pomiędzy niedoszłym "Prezydent Tusk - Człowiek z zasadami i kwaśną miną" a być może przyszłym "Premier Jan Niemcy Mnie Bijo Rokita z Krakowa" (Marią stał się dopiero później).

 To właśnie Rokita był nastawiony bardziej entuzjastycznie do zawarcia przymierza z partią Kaczyńskiego. Był, ale jak się okazało także do czasu - nie można przecież zapomnieć, że gdy tak twierdził był pewien, że obejmie stanowisko prezesa rady ministrów. Po przegranych przez Platformę wyborach jego stosunek do sprawy zmienił się diametralnie. 

 Mówi się, że tak naprawdę nie wiadomo kto zapoczątkował konflikt, którego końca nie widać -  tak jak nie widać początku i końca grzywki Justina Bibera - pomiędzy niedoszłymi koalicjantami. Fakty są jednak takie, że swoistą iskierką, która później rozpaliła wojenny płomień wzajemnych uszczypliwości był atak Donalda Tuska pod adresem niedoszłych sojuszników powyborczych podczas konwencji Platformy Obywatelskiej na Tolwarze. Obecny premier mówił wtedy:

 "Czy na pewno odpowiedzialnością jest obiecywać 3 mln mieszkań, a jednocześnie zatrzymać inwestycje mieszkaniowe w mieście, w którym się rządzi?" - słowa skierowane do kontrkandydata 

 "Ci, którzy obiecują jałmużnę, w rzeczywistości chcą podatkami zabrać Polakom jeszcze więcej pieniędzy. Powstrzymajmy ich!" - o Kaczyńskich

 "Powstrzymamy tych, którzy kontrolą i opresyjnością chcą założyć nowy kaganiec obywatelom" - także o Kaczyńskich

 "Nasi konkurenci mówią o rewolucji moralnej (to o Kaczyńskich) albo leczeniu serc Polaków (na temat śp. Zbigniewa Religi). My nie będziemy na siłę leczyć obywateli, bo to nie Polacy chorują. Wyleczymy polskich polityków. Nałożymy kaganiec władzy!"

 Jarosław Kaczyński był wówczas tymi słowami wyraźnie zaskoczony, skonfundowany i po prostu zdziwiony. I nie ma się co dziwić - nie napawają one optymizmem i chęcią wspólnego rządzenia krajem. Mimo to, w jego oczach kompromis był nadal osiągalny.

 Powróćmy teraz do wątku przewodniego:

 Czyżby zamysłem Donalda Tuska i sposobem na uprawianie polityki od samego początku była walka z PiS i tzn. kampania nienawiści względem politycznych oponentów? 

Czy Kremlowi także mogło być bardziej na rękę aby władzę w kraju przejęła PO, a nie Jarosław Kaczyński wraz z jego śp. Bratem?

Czy Donald Tusk przed wygłoszeniem tych słów i zapoczątkowaniem wojny polsko-polskiej był wcześniej w biurze poselskim Stefana Niesiołowskiego? (to by wiele wyjaśniało) - żart

 Konkludując:

 Rosja wprowadziła embargo z zaprezentowanych powyżej powodów, a Kremlowi niezaprzeczalnie bardziej na stanowisku Prezesa Rady Ministrów widział się reprezentant Platformy Obywatelskiej.

Wystarczy spojrzeć choćby na  daty wprowadzenia zakazu importu (11.10.2005 - już po wyborach parlamentarnych i dzień po pierwszej turze prezydenckich) i anulowania tegoż embarga (20.12.2007 - zaraz po objęciu władzy przez PO). 

 Zaprzysiężenie rządu Tuska nastąpiło 16 listopada 2007, a już 7 grudnia.2007 wiadomo było, że zakaz zostanie zniesiony (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,4740035.html). 

Podkreślam: było to wiadome jeszcze przed wizytą ministra Sikorskiego w Moskwie. 

Może to objawienie, albo jakiś cud ugrupowania, które samozwańczo określiło się mianem "partii miłości", wszakże takowe były zapowiadane, więc najprawdopodobniej słowo ciałem się stało...

 Jest to tym bardziej zaskakujące, ponieważ gdy Sikorski (ówczesny minister z ramienia Prawa i Sprawiedliwości) zdecydował się odtajnić (moim zdaniem raczej został do tego przymuszony aniżeli zrobił to z własnej woli - a tenże od samego początku grał na dwa fronty) ewentualne agresywne plany wojsk sowieckich czy Układu Warszawskiego przeciwko Polsce sprzed wielu dziesięcioleci. Strona rosyjska nie ukrywała już  swojego poirytowania i wrogości względem Rzeczpospolitej (zwłaszcza po późniejszych rozważaniach na temat budowy tarczy antyrakietowej).

Zaprawdę był to prawdziwy cud - inaczej nie można tego mistycznego wydarzenia nazwać! Nie można, bo jak wytłumaczyć to, iż zdjęto je zaraz po objęciu władzy przez Platformę Obywatelską? Mimo iż wcześniej było to niewykonalne nawet, gdy do zgrzytu na linii Polska-Rosja włączyła się Unia Europejska. Ba! Nie mógł tego dokonać również ówczesny Minister Spraw Zagranicznych - Radosław Sikorski. Ten sam, który będąc już ministrem w rządzie PO zrobił to, nie robiąc nic...

Zaczynam się bać! Bo cóż można pomyśleć? Albo pośród władz Rosji najważniejsze osoby w państwie cierpią na demencję lub alzheimera (dobrze, że jeszcze wtedy Jurek w czerwonych galotach nie interesował się uśmiercaniem cierpiących na podobne przypadłości ludzi - bo nie wiem, co by było), albo jedynym problemem był PiS u steru władzy i zwykła chęć skompromitowania go w oczach rodaków. 

Ocenę tego, jak było pozostawiam wszakże każdemu z osobna, albowiem należy myśleć samodzielnie, ale daty, wydarzenia i fakty tworzą w tym wypadku koherentną całość. 

 

Ps. Cóż możemy teraz począć? Może po prostu "powstrzymamy tych, którzy kontrolą i opresyjnością chcą założyć nowy kaganiec obywatelom" i "wyleczymy polskich polityków. Nałożymy kaganiec władzy!" ponieważ "Ci, którzy obiecują jałmużnę, w rzeczywistości chcą podatkami zabrać Polakom jeszcze więcej pieniędzy." tak więc "Powstrzymajmy ich!" ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka