Jeśli o mnie chodzi, to nigdy na żaden kurs samoobrony nie uczęszczałam, a gdybym na siebie uważała, prawdopodobnie nie miałabym żadnej frajdy. Wychodząc z moim baskerwillem na spacer często już jutro, zamiast jeszcze dzisiaj - trochę ryzykuję, szczególnie że prawie co noc udaję się do całodobowego sklepu po fajki i spotykam przed sklepem panów, którzy przybywają tam w celach 'wódopojowych'. Niedawno jeden ze spragnionych zaoferował mi swoje towarzystwo. I - co ciekawe - nie pies go skutecznie przepłoszył, tylko informacja, że nie jestem zainteresowana, bo właśnie rozmawiam przez telefon z siostrą. Pewnie miał starszą siostrę albo nawet dwie i złe doświadczenia z dzieciństwa, bo natychmiast przestał się narzucać.
Czy już Ci mówiłam, Azalyo, że jesteś wielka?! :))
Natomiast w miniony wtorek cennych nauk z zakresu samoobrony udzieliła mi moja córka. Wracałam z pracy i rozmawiałam z Nią przez telefon. Przechodząc obok eleganckiej kawiarni uzdrowiskowej oferującej wieczorki taneczne, a okupowanej głównie przez kuracjuszy z Niemiec oraz tzw. kuracjuszy komercyjnych, natknęłam się na faceta, który chwilę wcześniej wyszedł przed budynek.
- Mała [to do mnie!!!], chciałabyś potańczyć? Mamy wolne miejsce w loży prezydenckiej.
Minęłam go bez słowa i spokojnie idę dalej.
- Co, wolisz spędzić wieczór samotnie???!!!
Wykrzykuje za mną coś jeszcze, aż Gadzinka pyta:
- Co tam się dzieje, mamo, co to za hałas?
- Jakiś koleś nachalnie zaprasza twoją mamę na tańce - odpowiadam ze śmiechem.
- W takiej sytuacji masz trzy wyjścia. Możesz się nie odzywać, albo rzucić w niego krótkim "Spier...j", albo powiedzieć "Przepraszam, nie tym razem". Tylko od ciebie i od twojej intuicji zależy, którą opcję wybierzesz. Pamiętaj jednak, że jeśli gość jest agresywny, wtedy należy zastosować wersję z przeproszeniem.
Zawsze wiedziałam, że mam bardzo mądrą córkę :))
Zgódźmy się, że samoobrona jest umiejętnością pożądaną, ponieważ pozwala osobie słabszej fizycznie odeprzeć atak silniejszego napastnika. I teraz przejdźmy ze świata realnego, do świata wirtualnego, a konkretnie do Salonu24. Czy powszechnie stosowane przez większość salonowych blogerów banowanie, a zwłaszcza wycinanie niewygodnych komentarzy, to samoobrona czy zwykłe tchórzostwo?
Mój przyjaciel, Polel, napisał niedawno na swoim blogu: "Ale 'hiba' o to TU chodzi - poto sie bloguje zeby komenty wymieniac !!!!!!!!!!!!!!! Jak ktos nie chce komentow o sobie i swoich manipulacjach czytac -- to niech do gazety pisze".
PS
Jeśli za oknem jest taki piękny dzień, jak dzisiaj, wtedy nawet ja uważam, że lato może jesień pocałować w dupę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości