Piotr Zaremba współczuję katarynie samopoczucia wywołanego działalnością zespołu własnej redakcji. Ja natomiast współczuję Piotrowi Zarembie. Współczuję mu jego sytuacji, którą spokojnie można nazwać „wałęsowską”. Bycie „za a nawet przeciw” swoim redakcyjnym koleżkom po piórkach może być zabawne w dowcipie opowiadanym na liquid lunch’u. W realu i na trzeźwo zaczyna być nie lada zagwozdką.
Współczuję Zarembie z powodu niewydarzonego kolegi redakcyjnego, który przypomniał swoim dzisiejszym
tekściorem czym jest polskie piekiełko.
Cezary Michalski – bo o nim mowa – jest osobą bardzo specyficzną. To człowiek, który podnieca się szybkością wypowiadanych przez siebie słów i śmieje z własnych dowcipów (podczas gdy otoczenie milczy).
Współczuję konieczności pisania miałkich i nic nie wnoszących komentarzy z powodu lapsusów i egzaltacji redakcyjnych cyngli. Bo nie mam wątpliwości, że Zaremba swój felieton napisał nie dlatego, że go sprawa obchodzi, ale dlatego by pokryć przykre wrażenie po operacji tercetu Michalski-Zieliński-Czubkowska (ktoś już zdążył porównać tę hucpe do esbeckiego szantażu).
Współczuję także niezrozumienia specyfiki przestrzeni jaką jest blogosfera. Przestrzeni tworzonej przez ludzi, którzy nie tylko czytają i konsumują, ale także dyskutują i piszą. Gdzie treść przekazu dominuje nad formą. Gdzie najważniejsza jest odbywająca się non-profit i pro-bono wymiana opinii i gdzie tożsamość ląduje na dalszym planie.
Na koniec współczuję Piotrowi Zarembie pracy w medium jakim jest Dziennik (vel dziennik.pl). Instytucji medialnej gdzie dziennikarskie cynglostwo najwyraźniej przeżywa swój barokowy okres. Gazecie, której nikomu już więcej polecać nie zamierzam. Kupować i cytować - tymbardziej.
Dzięki dziennikowi.pl, Michalskiemu, Czubkowskiej, rodzinie Czumów, etc. mam nieodparte wrażenie, że blogosfera zaczyna niektórych dotkliwie uwierać. Znaczną część zarówno dziennikarzy jaki polityków od dłuższego czasu skręca z powodu coraz bardziej widocznego załamywania się monopolu na opinie. Ci pierwsi cierpią przez brak możliwości wpływania na niepokornych. Drudzy pomstują i kłamią ze zwyczajnej zawiści i chytrości. No bo jak tak można? My, zawodowi dziennikarze i publicyści bierzemy kase, oświetlamy medialny światek własnymi twarzami, a tu nagle jakiś anonim podaje za darmo analizę przez którą cały kunsztownie tkany przekaz idzie w rozpirz... A potem jeszcze się mówi o katarynie zamiast o Michalskim...
Powiedzmy sobie szczerze. Mają prawo się wkurzać.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka