“Ireland the wealthiest nation on the planet” – brzmi headline jednej z dublińskich bulwarówek. Donosi miedzy innymi, że PKB na zielonej wyspie wynosi obecnie € 44K per capita. Brzmi dumnie. Irlandia niewątpliwie jest krajem wielkiego skoku cywilizacyjnego, który dokonał się w ciągu ostatnich 15 lat. 15 lat, które były okresem permanentnego rozwoju pod względem gospodarczym.
Plusy irlandzkiego systemu gospodarczego to niewątpliwie tzw. Corporate Tax. Obecnie wynosi on 13,5% (dla osób fizycznych to 20 i 42%) i w wielu przypadkach rząd jest gotowy go dodatkowo negocjować z dużymi firmami (np.firma Billa Gatesa płaci podatek w wysokości około 7,5%). Dochodzi do tego język angielski, którym na codzień posługuje się ponad 95% społeczeństwa oraz położenie pomiędzy USA a kontynentem EU.
Minusy to drożejące w galopującym tempie usługi, towary i nieruchomości. Przybiera to momentami kuriozalne formy. Podam jako przykład historie z nieruchomością, jaka się przydarzyła jednemu z moich amerykańskich znajomych. Otóż wynajmuje on tzw. Cottage House, który znajduje się około 15 minut od centrum Dublina. Dom wygląda jak nie przymierzając kurnik. Całkowita powierzchnia użytkowa to niespełna 38m2 + backyard wielkości 2m2, Właściciel podobnego kuriozum obok postanowił je sprzedać za cenę, bagatela, € 550 000. Po dwóch dniach zmienił zdanie i podwyższył tę niesłychanie atrakcyjną ofertę do € 650 000. Dom nie posiada ani samodzielnej kuchni, ani wanny, ani miejsca postojowego dla samochodu. Nie pisałbym o tym gdyby to był wyjątek. Tego typu ceny są tutaj regułą. Kolejny minus to niesłychanie zadłużone społeczeństwo. Oblicza się, że przeciętny Irlandczyk jest zadłużony w na około € 20 000 -30 000 (cytuje z pamięci). Gorączka tego procesu trwa nadal.
Amerykańska firma Dell postanowiła przenieść swoja fabrykę komputerów z Limerick do Polski pod Łodzią. Zdecydowały o tym koszty. Jeden z menadżerów powiedział wprost, że podatki podatkami, ale nie są w stanie konkurować z innymi przy niebotycznych wzrostach cen robocizny, nieruchomości, usług, energii, etc. Zwłaszcza, ze wydajność pracy w irlandzkich przedsiębiorstwach spada pomimo wysokich plac.
Wygląda na to, ze Irlandczycy usnęli w błogim przekonaniu, ze ich bogacenie się będzie trwać bez końca. Sposób, w jaki chcą tego dokonać to systematyczne podnoszenie cen zamiast wydajności i innowacyjności. Ten sposób myślenia wydaje się błędny. Balon irlandzkiej gospodarki jest napięty do granic możliwości i w każdej chwili może trzasnąć. Słynne slogany o celtyckim tygrysie należy traktować z przymrużeniem oka.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka