Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer
45
BLOG

Niemieckie "wsparcie"

Wiktor Kornhauer Wiktor Kornhauer Polityka Obserwuj notkę 36

"Mam nadzieję, że po wyborach w Polsce do głosu dojdą umiarkowane i rozsądne siły.(…) Polski rząd wzbudza w społeczeństwie grozę.” Kto to powiedział? Bronisław Geremek? Adam Michnik? Aleksander Kwaśniewski? Nie. To przewodnicząca niemieckiego Związku Wypędzonych – pani Erika Steinbach. Jak wiadomo, pani Erika, jako członek berlińskiego Bundestagu, jest szczególnie uprawniona do wypowiadania się na temat polityki wewnętrznej Polski. I kto wie? Być może niedługo, jako znany autorytet moralny, wystąpi w oficjalnych reklamówkach przedwyborczych przestrzegając nas przed „straszliwym bliźniactwem”.

I od razu pytanie. Skąd Pani Steinbach czerpie kompetentną wiedzę na temat obecnego rządu RP? Od kogo zagraniczni korespondenci, piszący o Polsce bez jakiejkolwiek znajomości polskich realiów (o języku nie wspomniawszy), mogli się dowiedzieć, że „Kaczyński jest jak Putin”. Kto im uzmysłowił, że bracia K. są „terrible twins” „niezdolnymi do jakiegokolwiek kompromisu”? Pozostawiam to pytanie bez odpowiedzi.

Z jednej strony, właśnie się na nas mści, brak rozwagi polityków, którzy bez jakichkolwiek zahamowań występowali za granicą przeciwko polskiemu rządowi. Z drugiej, na moje oko Steinbach właśnie zarobiła dla PiS jakieś dodatkowe 2-5% popularności. Na obecną chwilę, w wyniku niemieckich roszczeń, które wzbudzają racjonalne obawy i stawiają niektórych przed realną perspektywą eksmisji z rodzinnego domu, nie ma nic lepszego dla polskich polityków niż polityczna „rekomendacja” tej pani. Nie ma również nic gorszego niż poparcie szefowej BdV lub znalezienie się w tym samym kręgu opinii co ona.

To, że BdV jest organizacją, najłagodniej mówiąc, niechętna naszemu krajowi nie powinno podlegać żadnej dyskusji. Wystarczy przypomnieć oficjalne wypowiedzi liderów tej organizacji, jak Ottfried Henning, który swego czasu zażądał od rządu RFN aneksji części terytorium Polski, przy czym warto zaznaczyć, że nie ograniczył się on wówczas tylko i wyłącznie do granic przed 1939 rokiem, ale opowiadał się za granicami sprzed odrodzenia Polski (sic!).

Wymienieni na początku panowie rozpropagowali w świadomości europejskiej szereg mitów, gdzie „groza” zdecydowanie zdominowała rzeczywistość. Obecnie tą samą argumentacją posługują się przeciwnicy Polski jak BdV. Paradoksem jest to, że fakt ten może pomóc Kaczyńskim. Dla przeciwników braci powinno to być przestrogą i nauczką przed wywlekaniem sporu na zewnątrz i wykrzywianiem go.

Wszystko to wygląda na jakieś gigantyczne nieporozumienie, które w rzeczywistości jest wynikiem dychotomicznego, biało-czarnego podziału na kaczystów i kaczożerców. Podziału, w którym jest jedynie miejsce na zwolenników lub przeciwników i w którym kompletnie brak miejsca na szarości.

W naszej rzeczywistości mamy do czynienia z polityką personalną i odsunięciem na dalszy plan polityki zadaniowej. Największym problemem jest Jarosław Kaczyński a nie problemy strukturalne. Najlepszym remedium – Donald Tusk lub Aleksander Kwaśniewski a nie obniżenie podatków i zdecydowana walka z korupcją. Kaczyńskiego można i trzeba krytykować za jego błędy i niekompetencje. Trzeba to jednak robić na zimno. Podając rzeczowe argumenty i fakty, a nie szafować „grozą” i stosując język wykluczenia, odmawiać mu prawa do istnienia. Tępe stosowanie demagogii opartej na fikcji jest de facto uderzeniem w państwo, które prędzej czy później będzie wykorzystane przez przysłowiowych „przyjaciół”, od których lepiej się trzymać z daleka.


Pozdrawiam

PS: A co do Kaczyńskich. W tej sytuacji powinni jak najszybciej powiedzieć „dziękujemy Ci Panie Adamie” i wysłać furmanką butelkę ciepłej wódki.

Polecam:

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Polityka