Dr. Jan Żaryn (Szef Biura Edukacji Publicznej IPN odwołany przez prezesa Janusza Kurtyke).: “(…) (Lech Wałęsa – przyp. autor) otrzymał ten status pokrzywdzonego w sytuacji, bardzo delikatnie mówiąc, nie wyjaśnionej jeśli chodzi o życiorys pana przewodniczącego Solidarności i później Prezydenta RP, w kontekście obowiązującej ustawy. Mianowicie status pokrzywdzonego mogli otrzymywać tylko i wyłącznie Ci, wobec których nie było żadnego śladu, który wskazywałby na to, że w jakimkolwiek okresie swojego życia dana osoba była zarejestrowana jako Tajny Współpracownik. (…)”
Janusz Kurtyka po raz kolejny uległ naciskom i odwołał kolejną wartościową dla IPN jednostkę w osobie Dr. Jana Żaryna. Po pozbyciu się Dr. Sławomira Cenckiewicza i najprawdopodobniej usunięciu „archiwisty”Zyzaka nasuwa się wniosek iż Kurtyka próbuje ratować swoją skórę kosztem innych. Byłoby to uzasadnione gdyby zarzuty miały chociaż merytoryczny charakter. Niestety – w żadnym wypadku nie da się stwierdzić, że tak jest.
Przesłuchałem wypowiedź Żaryna (fragment patrz wyżej), za którą zapłacił stanowiskiem i nie mogę znaleźć żadnego logicznego uzasadnienia dla jego dymisji. Żaryn stwierdził jedynie to co dla każdego myślącego człowieka jest oczywiste. Nie ma tam żadnego emocjonalnego tonu ani żadnego ataku na Wałęse. Jest jedynie ciąg logicznych przesłanek podważających decyzję poprzedniego prezesa IPN Leona Kieresa o nadaniu Wałęsie statusu pokrzywdzonego. Tej wypowiedzi nie sposób uznać za atak na Wałęsę. Prędzej jest to próba obrony instytucji, której Żaryn poświęcił dużą część swojego życia a która od dłuższego czasu jest znieważana przez ludzi pokroju Wałęsy i Kwaśniewskiego. Rozumiem, że IPN jest pod presją i histeryczne naciski pojawiają się ze wszystkich stron. Nie oznacza to jednak, że szefostwo tej instytucji powinno tej histerii ulegać. Prezes Kurtyka wydaję się hołdować zasadzie cichego kompromisu. Zapomina jednak o tym, że kompromis jest bezużyteczny w sytuacji wojny totalnej. Wojny, której celem jest absolutna anihilacja IPN.
Osobną sprawą zasługującą na uwagę jest postawa doktora Piotra Gontarczyka. Gontarczyk jako współautor książki sygnowanej przez IPN podjął się rzeczowej krytyki zarówno książki Zyzaka jaki recenzji swojego kolegi - Sławomira Cenckiewicza na jej temat. Sprawia to wrażenie normalnej debaty. Problemem jest jednak kontekst, który Gontarczykowi najwyraźniej umyka. Występując krytycznie przeciwko naukowej metodzie stanął w jednym szeregu z ludźmi występującymi przeciwko nauce. Nie można rozliczać naukowca za źle napisany rozdział książki, za którą przeciwnicy chcą mu odebrać uniwersytecki dyplom i wyrzucić na margines życia publicznego. Tak jak nie można krytykowa kogaś za źle zawiązany krawat w sytuacji, kiedy ten ktoś jest szarpany, bity i poniżany.
Stare powiedzenie mówi, iż nie należy rozpoczynać dyskusji z ludźmi oszalałymi, którzy w pierwszej kolejności dążą do sprowadzenia jej do poziomu rynsztoka po czym pokonują swoich adwersarzy siłą kloacznego doświadczenia. Jest mi przykro, ale niestety muszę to napisać. Zajadłym wrogom IPN-u, ludziom pokroju Kwaśniewskiego, Wałęsy, Michnika czy Urbana, udało się sprowadzić dyskusję o historii najnowszej do poziomu absurdu. Dzięki stosowaniu obelżywej retoryki („gnoje z IPN”), histerii, medialnemu wyciu i słabości innych udało im się sprowokować naukowców z IPN i wciągnąć w pyskówke, której niezmordowanie nadają ton.
Teraz wystarczy, że użyją siły swojego doświadczenia.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka