Nasz Józek Moneta zamieścił taki obrazek > TU, a ja go sobie wzięłam i ciut podmalowałam, efekt na górze , kliknąć prawym i „pokaż”, będzie lepiej widać.
Z obrazka wynika, że mamy 44,6% przychodów uzbierane i 47,7 wydatków wydane, pozornie nie jest to jakaś straszna tragedia. Okazuje się, że jednak jest, bo ta różnica zeżarła nam prawie cały założony deficyt. Swoją drogą warto się przyjrzeć realizacji dochodów, bo to wiele mówi o stanie naszej gospodarki, np. zaledwie 38,6% dochodów z CIT. Niemniej jest to sprawa znana i właściwie poza tym, że po takim numerze w normalnym kraju co najmniej wylatuje minister finansów, a u nas oczywiście nie – to większych sensacji nie ma. Głupie założenia do budżetu, to się posypało.
Mnie interesuje zupełnie co innego, to jest pokazane ramką i tą czerwoną kreską – otóż mamy tu źródła finansowania deficytu, czyli mówiąc wprost skąd pożyczymy albo co sprzedamy, żeby zasypać dziurę w kasie. I tu mamy zaplanowaną sprzedaż obligacji – w ustawie budżetowej założono, że sprzedamy ich w ciągu roku za około 25,5 mld zł, a sprzedaliśmy już za 44,3 mld zł.
I ja mam proste pytanie do fachowców – czy rząd może tak sprzedawać tych obligacji ile chce, czy musi się tu trzymać limitu rocznego z ustawy budżetowej??? I czy to przypadkiem nie jest właśnie to naruszenie progu zadłużania się, przewidzianego w budżecie? Czyli pytanie jest proste – wolno tak czy to kryminał?
Bardzo proszę, żeby mi ktoś to wyjaśnił.....
I jeszcze ta zielona ramka > miało być 5 mld z rezerwy budżetowej (jak rozumiem), a tymczasem jest dziura na tym rachunku na ponad 2 mld, ktoś wie, o co biega? Co znaczy dziura – wydali coś, czego nie mieli? To skąd wzięli? Musieli skądś przerzucić, z innej działki budżetowej, ale skoro nie zapisali, to znaczy że przerzucili bez zgody Sejmu – czyli znowu pytanie: co jest grane, wolno tak?
Inne tematy w dziale Gospodarka