Wynik ostatnich wyborów na Ukrainie wskazuje, że tamtejsze społeczeństwo podzielone jest na dwa, mniej więcej tej samej wielkości obozy. Dobrze by było, gdyby ci z nas, którzy podjeli decyzję zaangażowania się w ostatnich dniach po stronie opozycji, zdawali sobie sprawę z faktu, że przyczyniają się do pogłębienia podziałów politycznych na Ukrainie , a w konsekwencji wykluczają z jedynej pasującej cudzoziemcom roli rozjemców i mediatorów.
Powinniśmy pamiętać, że nasze poparcie tylko dla jednej ze stron konfliktu, w ostatecznym rachunku zostanie odczytane jako mieszanie się w sprawy obcego państwa. Zachowujemy się tak, jak byśmy nie uznawali już zasady, że wszyscy, a więc również Ukraińcy, powinni mieć prawo decydowawania o losie swego kraju bez ingerencji z zagranicy. Czy zapomnieliśmy, co wpajano nam w głowy na lekcjach historii, kiedy poznawaliśmy kulisy rozbiorów?
Ktoś w tym miejscu przerwie mi i powie, no tak, ale... czy poparcia dziś ukraińskich zwolenników integracji europejskiej nie nakazuje nam poczucie solidarności?
Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, odpowiedzmy na inne (postawione wczoraj przez blogera Zbyszka na blogu Starosty):
„Czy interweniowanie po stronie demonstracji antyrządowych w innym państwie jest ok? Jak Ruch Autonomii Śląska będzie u nas protestował przeciw Rządowi RP to (czy z radością) powitamy na demonstracjach polityków niemieckich zagrzewających do walki???”
PS
I jeszcze jeden aspekt ukraińskich wydarzeń.
W ostatnich dniach, przy okazji naszego zaangażowania się w konflikt na Ukrainie byliśmy świadkami totalnej niekompetencji MSZ i całej naszej klasy politycznej. Przerażony obserwowałem, jak większość postaci grajacych na deskach Teatru Polskiego myliło swoje role. Dyplomaci wystepowali w strojach parobków, zaś prezesowie partii poprzebierani za szefów bojówek...
Żeby nie było niedomówień, mówię to wszystko jako wielki zwolennik Unii i integracji europejskiej.
Inne tematy w dziale Polityka