Jeszcze zupełnie niedawno można było usłyszeć okrzyki radości całkiem pokaźnej gromadki cieszących się jak przysłowiowy głupi do sera przeciwników tarczy (szczególnie tych z lewej strony sceny politycznej). Speców tam od spraw wojskowości i polityki jak wiemy - niczym mrówków, a co kolejny to fachowiec lepszy od poprzedniego. Z ogólnego pisku można było jednak wyłowić co smakowitsze kąski tzw "bałwanienia do kwadratu" - i tak np można było już uwierzyć naszym domorosłym lewicowym ekspertom, że to nie specjaliści od wojskowości i stratedzy z Białego Domu ustalają kurs amerykańskiej polityki zagranicznej, ale np "New York Times" (no bo jak coś się ukaże w New York Times powinno być traktowane jak prawda objawiona) lub że jeśli Hilary Clinton spotyka się z Ławrowem to jest to 100% dowód że tarczy nie będzie.
Sednem całej tej wrzawy była zaś po prostu zwykła, prosta radocha jak to ci paskudni Jankesi dogadali się jednak z Rosją i wystawili Polskę do wiatru. No bo Polska tarczę chciała, a tutaj Rosja dogada się z USA w sprawie utemperowania Iranu i zamiast tarczy dostaniemy figę z makiem (tzn z Patriotami) albo nawet i bez. Skąd się ta radość wzięła z logicznego punktu widzenia - trudno powiedzieć (jeśli nie liczyć wyssanego z mlekiem matki antyamerykanizmu i cichego uwielbienia naszego wschodniego sasiada). Chociaż chyba ten antyamerykanizm tłumaczy doskonale wszystko i już żadnego dodatkowego powodu wtedy nie potrzeba.
A logicznie biorąc rzeczywiście - gdyby USA dogadały się z Rosją w sprawie Iranu - tarcza byłaby faktycznie chyba zbędna. Bo przecież jest jednak wymierzona przeciwko państwom zbójeckim - a nie przeciwko Rosji (lewicowym "fachowcom" można to powtarzać w nieskończoność - ale nie liczmy na zrozumienie większe niż to wykazywane przez goryla, któremu tłumaczy się tabliczkę mnożenia). Powinni to zrozumieć jednak również wszyscy Ci, dla których właśnie antyrosyjskie ostrze tarczy było argumentem dla jej budowy.
Tarcza nie jest systemem groźnym ze strategicznego punktu widzenia dla Rosji - i nigdy nie była ani nie będzie (co wcześniej już powtarzałem) spełniała takiej funkcji. Gdyby USA dogadały się rzeczywiście z Rosją - to jakkolwiek bardzo amerykańskich żołnierzy chcielibyśmy nad Wisła widzieć - nie możemy tego traktować jako "zdrady". Jeśli zniknie przyczyna budowy tarczy - nielogicznością byłoby kontynuowanie projektu. Kłopoty z logiką tarcza powoduje nie tylko wsród (mniej lub bardziej znających temat) komentatorów, ale także u naszych władz. Jjeszcze niedawno przecież dyktowaliśmy Amerykanom "twarde warunki" a rząd nawet głośno ogłaszał, jak to broni polskich interesów. Wystarczyło małe zawirowanie, a już mogliśmy usłyszeć od polityków, że "wierzą, iz Amerykanie wypełnią umowę". No, jeśli z tarczy w przypadku braku odpowiednich zabezpieczeń dla nas mogliśmy zrezygnować rok temu, to przecież chyba jej "strata" nie powinna aż tak zaboleć teraz?
Fakty są tutaj najzupełniej jasne - tarcza jest systemem mającym zapewnić wzrost bezpieczeństwa USA wobec zagrożenia z Bliskiego Wschodu. Owszem, pośrednio może dać coś także nam (dać nam mogą jednak nie same elementy tarczy, ale wzmocnienie znaczenia naszego kraju z punktu widzenia strategicznych interesów USA - które musiałyby potem troszczyć się o swoje instalacje - i o kraj w którym zostaną zbudowane). Jeśli jednak Iran da się okiełznać innymi metodami, zdradzeni czuć się nie możemy, bo nasze dodatkowe nadzieje nie są w żadnym razie częścią tej sprawy. Ot, może coś nam się uda dodatkowo zyskać na zabawie wielkich na światowej szachownicy, a może nie.
Tymczasem jednak pomimo ostatnich, pełnych nadziei ekspertyz powyższych lewicowych "ekspertów", okazuje się jednak że tarcza jednak może będzie (może - bo o tym nie wiem ani ja, ani nawet minister Sikorski, o owych "ekspertach" nie wspominając, a wiedzę, żeby o tym mówić poważnie maja co najwyżej najwyżsi wojskowi w USA).
Jak ustalili bowiem dziennikarze TVP - prace nad budową radaru w Czechach ruszyły kilka miesięcy temu, a polscy inżynierowie już rozpoczęli bliżej "niezidentyfikowane" prace. Sprawa o której tutaj mowa dotyczy sporządzenia dokumentacji technicznej i analiz pozwalających na zbudowanie stacji radarowej dla radaru EMR X-Band oraz infrastruktury wspierającej, której to koszt (dokumentacji) wynosi prawie 157 mln $.
Najzabawniejszym elementem tej historii jest jednak pytanie się przez dziennikarzy TVP Rosjan, czy wiedzą coś o tej sprawie. Rosjanie oczywiście nie wiedzą nic. Wygląda to o tyle niejasno, że nie wiadomo w jaki niby sposób dziennikarze polskiej telewizji dotarli do "tajnych materiałów amerykańskich". Nieświadomość Rosjan łatwiej zrozumieć - bo wyjątkowo głupią sytuacją byłoby, gdyby Amerykanie o swoich planach informowali Putina albo rosyjskiego ambasadora w RP.
Tym niemniej cała historia wciąż rozbija się o Iran - który - o czym mam wrażenie wszyscy zapomnieli - jest jednak kluczem. Kolejnym kluczem są prawdziwe intencje Baraka Obamy. Na ile jego ostatnie deklaracje są jedynie deklaracjami, na ile powodowane są szczerą wiarą w nowe stosunki między USA a Iranem, a na ile są po prostu "próbą" wykorzystania każdej możliwej ewentualności - wyciągnąć rękę przecież nie trudno - a i nic to nie kosztuje.
Z tym, że deklaracje wygłoszone przez Obamę brzmią wyjątkowo dziwacznie. Kilka dni temu Obama mianowicie zaapelował do "przywódców i narodu irańskiego" o "nowy początek" i rozpoczęcie konstruktywnego dialogu, który pozwoli Iranowi zająć należne mu miejsce w społeczności międzynarodowej. Styl tego gestu jest jednak wyjątkowo zaskakujący. Ten apel Obama wygłosił w nagraniu specjalnie adresowanym "do narodu irańskiego i przywódców Iranu". Można powiedzieć, że Obama stal sie wyjątkowo pojętnym uczniem Ahmedineżada - jeśli chodzi o hipokryzję i cynizm polityczny. Jeśli bowiem Ahmedineżad może do Białego Domu wysyłać listy w których apeluje o poszanowanie godności ludzkiej i praw człowieka, to dlaczego Obama nie może, z użyciem nieco lepszej techniki niż pióro - apelować o dialog do przywódców Iranu. Ten element jest jednak dość istotny - nie jest to apel do Ahmedineżada, ale do "przywódców" - co może mieć wymowne znaczenie. Określenie jako adresata apelu "narodu irańskiego" wydaje się być tutaj wyjątkowo "perfidnym" frazesem. Jak bowiem Obama ma zamiar "dialogować" z narodem irańskim? Sytuacja ta może przypominać nieco PRL - owski dowcip (pomożecie? zażartał Edward Gierek do robotników - pomożemy - zażartowali robotnicy), bo rzeczywistego znaczenia taki apel mieć nie może.
Zresztą Iranowi nie opłaca się żaden "dialog" z USA. Owi "przywódcy" irańscy już odpowiedzieli jaka jest ich chęć do dialogu - minister energetyki oświadczył, iż reaktor w Busher będzie skończony do 2010 roku a jeden z doradców Ahmedineżada stwierdził, że USA musza najpierw zaprzestać popierania Izraela. Ali Chamenei zaś wprost oświadczył, że nie widzi w USA żadnych zmian (a to nieprawda, w odróżnieniu od kukły Busha spalenie kukły Obamy nie jest takie proste - to jednak różnica).
Wracając do tarczy - choć wciąż trudno określać jak potoczy się jej dalsza historia, można z coraz większym prawdopodobieństwem uznać, że możliwości utemperowania Iranu przez Moskwę są iluzoryczne. Jeśli bowiem Rosja zerwałaby kontakty z Iranem - ten może zawsze pójść do Chińczyków - co dla wpływów Rosji na Bliskim Wschodzie jest zupełnie nie do przyjęcia. Wydaje się więc, że Obama i amerykańscy i rosyjscy dyplomaci doskonale rozumieją, że w tej kwestii można co najwyżej opóźniać pewne plany - ale wobec irańskiej determinacji zatrzymanie projektu tarczy za "rosyjską pomoc" jest niemożliwe - bo Rosja środków realnego wpływu na reżim w Teheranie nie ma.
Alternatywą wobec tarczy byłby wiec jedynie powrót do koncepcji Gwiezdnych Wojen Reagana, na co na razie się nie zanosi. Lekcję hipokryzji deklaracji politycznych u Ahmednieżada Obama już odrobił. Warto mu teraz pokazać parę kaset z przemówieniami naszego byłego prezydenta, aby mógł wysłać kolejne nagranie na Kreml z informacją "nie chcem, ale muszem"
Michał Wiśniewski
ps - wiem, że poprawniejszą formą byłoby "have to" ale nie o gramatykę tu chodzi...
Świat XXI wieku postawil przed spoleczeństwami Europy nowe problemy i ale nowe mozliwosci - staramy się znaleźć odpowiedzi na nadchodzące wyzwania i nie unikać trudnych problemów. Blog prowadzą osoby związane z Fundacją Europa 21 i portalem Europa21.pl. Michał Wiśniewski, Grzegorz Lindenberg. A także - Witold Repetowicz, Hubert Kozieł, Bartek Zolkos, Piotr Cybula, Piotr Górka Napisz do nas: redakcja@europa21.pl Polish citizenship and Polish passport
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka