Mamy na świecie kryzys przywództwa. Donald Trump nie jest liderem, jakim miał być. Realizuje plan Benjamina Netanjahu – mówił w rozmowie z Salonem24 Leon Komornicki, generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku.
Miał być pokój w 24 godziny, są dwie wojny w pół roku. Władimir Putin ma swoją wojnę, a Donald Trump swoją. Jak to Pan napisał na portalu X, dyplomacja przegrała z siłą, by pokój ostatecznie przegrał z wojną. Co oznacza przystąpienie USA do wojny z Iranem?
Gen. Dywizji Leon Komornicki: Izrael nie ma kontaktu lądowego z Iranem, dzieli ich przestrzeń prawie 1400 kilometrów. Nie jest więc możliwe, żeby wkroczyły tam wojska lądowe. Dlatego jedyne działania, jakie są możliwe, to są działania poprzez atak powietrzny, czyli rakiety balistyczne, drony czy samoloty. Tak ta operacja była realizowana przez Izrael do czasu przyłączenia się Stanów Zjednoczonych. Cele, jakie sobie Izrael postawił w tej operacji, w tej wojnie, do tej pory nie zostały zrealizowane. Po pierwsze, jednym z celów było wywołanie w Iranie niepokoju, który mógłby w konsekwencji doprowadzić do zmiany władzy. To się nie udało. Drugi cel, jaki sobie stawiano, to oczywiście obezwładnienie potencjału badawczo - rozwojowego w trzech ośrodkach w Iranie, gdzie Teheran pracował nad uzdatnianiem uranu. W mojej ocenie i ten cel nie został zrealizowany mimo intensywnych ataków ze strony Izraela. Trzeci cel to było zniszczenie ośrodka, w którym trwały prace nad rakietami balistycznymi i to w jakiejś części się udało, bo te badania, czy te wszelkiego rodzaju przedsięwzięcia naukowo-badawcze, prowadzące do uzyskania lepszej efektywności tych rakiet, czy nowej generacji rakiet, zostały obezwładnione poprzez użycie dronów, które startowały z Iranu. Ostatnia kwestia dotyczyła tego, żeby poprzez te uderzenia sprawić, żeby Iran przeszedł na właściwą stronę mocy, czyli stał się państwem przyjaznym i nie zagrażał więcej Izraelowi. W związku z tym, że tych operacji Izrael nie wykonał, a głównym jest, że nie udało się obezwładnić właśnie tego potencjału naukowo-badawczego rozmieszczonego w trzech ośrodkach, to do tej operacji dołączyły Stany Zjednoczone. Według oceny amerykańskiej jak i samego Donalda Trumpa atak zakończył się sukcesem.
Amerykańskie informacje dementuje strona irańska.
Dokładnie. Iran to zdementował. Teheran mówi, że naloty nie zniszczyły głównego ośrodka badawczego. Przede wszystkim dlatego, że Irańczycy zdążyli ewakuować znajdujące się tam instalacje do innych miejsc rozmieszczonych na terytorium ich kraju. W mojej ocenie, operacja amerykańska nie przyniosła pożądanego efektu. Sukces byłby możliwy tylko za sprawą, mówiąc kolokwialnie, wyjątkowego gapiostwa władz Iranu, które spodziewając się ataku, nie przeniosłyby wyprodukowanego, wzbogaconego uranu do innych miejsc. Nie udało się może uratować wirówek, ale Iran mógł je mieć też w innych miejscach.
Co zyskały Stany Zjednoczone przyłączając się do izraelskiej wojny?
Donald Trump podczas kampanii mówił dużo o tym, że jego wysiłek będzie skoncentrowany na pokoju. Zapewniał, że będzie chciał wygasić wszystkie konflikty, w których były zaangażowane Stany Zjednoczone, by odbudować potencjał gospodarczy USA. Donald Trump poniósł jednak klęskę. Nie udało mu się zakończyć wojny w Ukrainie, nie udało mu się nie tylko nie zakończyć wojny na Bliskim Wschodzie, ale, używając bombowców, doprowadził do jej eskalacji. Przegrała dyplomacja, wygrała siła. Amerykanie wybrali drogę siłową, żeby rozstrzygnąć problem na Bliskim Wschodzie.
Mamy dwóch członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, Rosję i Stany Zjednoczone, które są zaangażowane w konflikty zbrojne na świecie.
Cel uświęca środki według właśnie tej decyzji politycznej. Ludzie, którzy podejmują decyzje o użyciu siły, kierują się tak zwaną etyką odpowiedzialności, która jest sprzeczna z wartościami uniwersalnymi, czyli z poszanowaniem prawa międzynarodowego. Wojna na Bliskim Wschodzie, pomijając te cele, o których mówiliśmy wcześniej, miała przesłonić zbrodnie ludobójstwa, jakich dopuściło się wojsko izraelskie w Gazie. Cały świat nic z tym nie robi. Udaje, że tam się nic takiego nie wydarzało. A tam miała miejsce eksterminacja narodu palestyńskiego.
Nie jest tak, że nikt nic nie robił. Międzynarodowy Trybunał Karny wystawił za premierem Izraela list gończy i oskarżył go o zbrodnie wojenne.
- Ale z tego niewiele wynika. To samo dzieje się na Ukrainie. Mamy obecnie do czynienia z ludźmi, którzy rządząc swoimi krajami, podejmują decyzje łamiąc wszelkie zasady uniwersalne. Łamane jest prawo międzynarodowe i prawa człowieka. Złamane zostały też prawa wojny i nikomu to nie przeszkadza. Nikt nie widzi w tym problemu. Z jednej strony mamy Władimira Putina, a z drugiej strony mamy Benjamina Netanjahu. To są tacy sami awanturnicy, którzy rozstrzygają problemy sporne w przestrzeniach geopolitycznych metodą zbrojną, metodą wojny.
Czym Netanjahu przekonał Trumpa, który marzył o pokojowej nagrodzie Nobla, do wspólnego ataku na Iran?
Obecnie w przestrzeni geopolitycznej brak jest przywództwa w wymiarze światowym. Takim liderem nie jest z pewnością Donald Trump. Gdyby tak było, Stany Zjednoczone nie przystąpiłby do tej wojny. Zostały jednak do niej nakłonione przez państwo moderatora. Takimi krajami na arenie międzynarodowej są Turcja, Korea Południowa, czy właśnie Izrael. Co to znaczy? Państwa te wykorzystują swoje położenie geopolityczne do wymuszania pewnego rodzaju działań. Izrael odgrywa istotną rolę na Bliskim Wschodzie. W tym regionie zderzają się interesy wielkich graczy tego świata: Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych oraz państw, które w tej przestrzeni się znajdują. To na Bliskim Wschodzie znajdują się strategiczne surowce, od których uzależniona jest gospodarka światowa.
Państwa moderatory, definiując swoją strategię i swoje potrzeby, wpływają na decyzje wielkich mocarstw. A mamy dzisiejszy układ 2 plus 2, czyli to są dwa supermocarstwa, jakim są Stany Zjednoczone i Chiny, w którym Chiny rosną w siłę, a Stany Zjednoczone słabną i są dwa mocarstwa: Indie i Rosja. W tej grze wielkiej czwórki właśnie Bliski Wschód jest takim swoistym tyglem, w którym rozgrywają się te wszystkie interesy i wpływy. Izrael wykorzystał dodatkowo fakt, że diaspora żydowska ma ogromny wpływ na politykę wewnętrzną i zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Proszę zobaczyć, to nie Trump, który prowadził rozmowy pokojowe z Iranem, przekonał Netanjahu, tylko Netanjahu przekonał Trumpa do użycia siły.
Zresztą, to był cały proces, który został zaplanowany przez Izrael i miał ostatecznie doprowadzić do konfrontacji z Iranem. Nawet atak Hamasu w dużej mierze, w moim przekonaniu, był monitorowany przez Izrael. Miał on być i stał się później pretekstem do prowadzenia tej wojny przeciwko Iranowi. Ale poprzedziły je etapy. Pierwszym był atak Hamasu. On pozwolił Netanjahu przekonać społeczeństwo zagraniczne do ataku Izraela na Strefę Gazy. Następnym etapem była konfrontacja z Hezbollahem. Później jeszcze doszło do upadku reżimu w Syrii. Tym samym Hezbollah, Hamas i Syria przestały być przedpolem dla Iranu, ale też jednocześnie przedpolem, które blokowało dostęp do rozegrania ostatniego etapu wojny przez Izrael, jakim była operacja powietrzna.
Jak przyłączenie się USA do wojny z Iranem wpływa na bezpieczeństwo Polski?
Amerykanie, angażując się w wojnę z Iranem, będą osłabiały swoją obecność w Europie i na zachodnim Pacyfiku. Już teraz USA osłabiają Ukrainę i to jest policzalne. Ukraina miała dostać od USA w sumie 20 tys. sztuk amunicji i rakiet. Ten sprzęt w całości trafił jednak do Izraela. Amerykanie już teraz osłabiają swoją obecność w Europie, co jest istotne dla naszego bezpieczeństwa. W efekcie może dojść do tego, że w Ukrainie Rosja osiągnie swoje cele polityczne i rozstrzygnie tę wojnę na swoich warunkach. Europa jest zbyt słaba, żeby świadczyć wystarczającą pomoc Ukrainie. W wyniku działań USA może nastąpić rozdźwięk w NATO, który już teraz jest widoczny. Inne cele mają kraje europejskie, a inne cele mają Stany Zjednoczone.
To już widać chociażby w agendzie najbliższego szczytu NATO w Hadze, gdzie z porządku obrad wykreślono sprawę wojny w Ukrainie.
Oficjalnie mówi się, że stało się to ze względu na ograniczony czas pobytu Donalda Trumpa na szczycie. Z drugiej strony prezydenta USA w ogóle na tym szczycie może nie być, co byłoby wydarzeniem bez precedensu. Temat wojny w Ukrainie, w Hadze, zejdzie więc na margines i ma się ograniczyć do krótkich komunikatów. Także jest to już oczywiste, że wojna za naszą wschodnią granicą odchodzi na dalszy plan.
Atak na Iran odwraca uwagę strategiczną Stanów Zjednoczonych od Ukrainy, osłabia pomoc Ukrainie i odwraca uwagę oczywiście od tego, co robi Rosja. A Moskwa wykorzystuje ten moment i z coraz większą siłą atakuje Ukrainę. Proces wychodzenia USA z Europy będzie się niestety pogłębiał, a to może doprowadzić w efekcie do tego, że Rosja zaatakuje kraje bałtyckie. I to może nastąpić w niedługim czasie.
Mówimy o latach czy o miesiącach?
Nie mówimy o latach, to może być już w przyszłym roku. Temu będą w mojej eocenie podyktowane ćwiczenia ZAPAD, które są przygotowywane wspólnie przez Rosję i Białoruś. Według mnie manewry posłużą do tego, żeby Sztab Generalny Armii Rosyjskiej razem ze Sztabem Generalnym Armii Białoruskiej zaplanował kilka wariantów agresji na kraje nadbałtyckie. Oczywiście newralgicznym punktem będzie tutaj Przesmyk suwalski, którego zamknięcie powoduje, że te kraje bałtyckie zostaną odcięte od reszty NATO. Już powinniśmy otwarcie stawiać pytanie, czy artykuł 5 NATO zadziała. W mojej ocenie nie zadziała.
To, co się obecnie dzieje na Bliskim Wschodzie, jest dla nas sygnałem strategicznym. USA będą się angażować w ten konflikt coraz bardziej, a Rosjanie będą robić wszystko, żeby Iran był w stanie przedłużać tę wojnę. Dzięki temu uda się odciągnąć uwagę USA od Ukrainy, gdzie wojska Putina będą mogły robić swoje. Europa nie będzie w stanie pomóc. I dojdzie do rozdźwięku. Sama Europe nie będzie w stanie zastąpić zdolności wojsk amerykańskich. Dodatkowo społeczeństwo zachodniej Europy, które żyje w swojej strefie komfortu, nie będzie chciało z niej wychodzić. Kraje te nie będą gotowe do tego, by pójść na wojnę z Rosją. A politycy, jako że jest potrzebny konsensus w podejmowaniu decyzji politycznej co do artykułu 5 NATO, nie będą podejmować decyzji wbrew woli swoich społeczeństw. Poza tym w wielu krajach do głosu dochodzi skrajna prawica, która ma prorosyjskie nastawienie. Dzieje się tak w Wielkiej Brytanii, Niemczech Francji, a nawet w Czechach. Mamy może pięć lat na zbudowanie własnej zdolności obronnej.
Panie generale, czyli żyjemy w czasie wojny, już koniec z pokojem?
Niestety tak. Na świecie do głosu doszli ludzie wojny, którzy chcą realizować cele polityczne poprzez siłę. Te same cele można byłoby osiągnąć poprzez drogę dyplomacji, tylko że to wymaga większej cierpliwości i wymaga przywództwa. A przywództwa obecnie nie ma ani w USA, ani w Europie. W Polsce też nie ma przywódcy na miarę tego czasu, w jakim jesteśmy. Natomiast w państwach autorytarnych, takich jak Rosja, Chiny, Korea Północna, czy właśnie Iran, przywództwo jest, bo tam rządzi siła. I w tych krajach szybciej można wszystkie procesy wdrażać. Także świat demokratyczny przegrywa ze światem autorytarnym. Obecnie pokój przegrywa z wojną, a dyplomacja z siłą.
Donald Trump tej wymarzonej pokojowej nagrody Nobla raczej już nie dostanie?
W mojej ocenie na pewno tej nagrody nie dostanie. Sukces odniósł natomiast Netanjahu, który stojąc na czele państwa moderatora doprowadził do tego, że Donald Trump realizuje jego wolę. Prezydent USA przyjął tę strategię i stał się jej współwykonawcą.
Generał dywizji Leon Komornicki (ur. 1944) odegrał kluczową rolę w transformacji Wojska Polskiego po 1989 roku. Jako zastępca szefa Sztabu Generalnego WP kierował pracami nad modernizacją armii oraz uczestniczył w negocjacjach dotyczących wycofania wojsk rosyjskich z Polski, co zakończyło się sukcesem do 1993 roku. Przyczynił się do przejęcia infrastruktury wojskowej i wzmocnienia suwerenności państwa. Po zakończeniu służby działał jako ekspert wojskowy, wspierając reformy obronne i integrację Polski z NATO. Odznaczony za zasługi dla obronności kraju.
Fot. Zdjęcie satelitarne udostępnione przez Maxar Technologies pokazuje bliższy widok kraterów i popiołu na grzbiecie podziemnego wzbogacania uranu Fordo po nalotach USA w Iranie, 22 czerwca 2025 r. Siły USA uderzyły w trzy kluczowe irańskie ośrodki nuklearne/PAP/EPA
Inne tematy w dziale Polityka