ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz
435
BLOG

Łukaszenka pod Grunwaldem, czyli realpolitik.

ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz Polityka Obserwuj notkę 5

Przedwczoraj pojawiła się krótka informacja, że prezydent Kaczyński rozważa zaproszenie na obchody 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem ...Aleksandra Łukaszenki.

Nie rozumiem, jak taki hit mógł przejść bez jakiegokolwiek komentarza, ale najwyraźniej wydawał się tak nieprawdopodobnym, że przeszedł.

A szkoda, bo komu, jak komu, ale Białorusinom zaproszenie pod Grunwald należy się bezdyskusyjnie.

Wszak tzw. rycerstwo litewskie, składało się w większości z mówiących po rusku, a zamieszkujących teren Wielkiego Księstwa Litewskiego ( także dzisiejszej Białorusi) wojowników.

Rycerze, mówiący językiem zbliżonym do dzisiejszego litewskiego, byli w mniejszości i nazywani byli wówczas Żmudzinami – trochę to skomplikowane, ale jak najbardziej prawdziwe.

Jeśli dodać do tego, wymienione przez Długosza 3 pułki smoleńskie, które choć niemal wybite do nogi, pola Krzyżakom nie ustąpiły, udział ruskiego rycerstwa w grunwaldzkim zwycięstwie, należy określić jako istotny.

A więc obok prezydentów Polski i Litwy, stanąć powinien prezydent Białorusi, nawet, jeśli się nazywa Łukaszenka.

 

To tyle o historii, a teraz kilka punktów dotyczących dnia dzisiejszego.

Białoruś jest wyjątkowo chętnie wykorzystywana, jako unijny chłopiec do bicia. Bo Białoruś nie Rosja i nie Chiny, można się przed wyborcami dbałością o europejskie standardy wykazać, a przodują w tym ci politycy, którym na sam dźwięk nazwiska Putin drżą kolana.

Warto przytoczyć kilka faktów, których w Internecie nie uświadczy, ale które objawiają się zaskoczonemu przybyszowi z Zachodu po rozejrzeniu się po białoruskiej ulicy i rozmowach z miejscowymi.

 

1. Łukaszenka wygra każde, nawet najdokładniej monitorowane przez Unię wybory, i to w wygra w cuglach. Może dostanie trochę mniej głosów, niż podczas ostatniego, głosowania, ale wygra bez trudu. A wygra dlatego, ponieważ ma bardzo duże poparcie wśród mieszkańców Białorusi, którzy cenią sobie niskie bezrobocie, regularnie płacone emerytury, tanie i dobrej jakości jedzenie w sklepach, bajecznie tanią benzynę, bezpieczeństwo na ulicach. 

Trudno uwierzyć, ale opozycja demokratyczna, poza wąskimi środowiskami w Mińsku i innych dużych miastach jest nie tylko niepopularna, ale i szczerze nielubiana. Zupełnie inaczej, niż w naszych mediach. 

2. Izolacja Białorusi od Europy niezbyt obchodzi Portugalię, Irlandię czy Maltę, ale dla Polski oznacza odcięcie żelazną kurtyną istotnego sąsiada.

Położonego na strategicznym tranzytowo (również w tak popularnym ostatnio kontekście ropociągowo-gazociągowym) szlaku Warszawa-Moskwa-....Pacyfik.

Polska, uczestnicząc ochoczo a niemądrze, w bezskutecznej europejskiej awanturce, robi sobie kłopot, z którym sama sobie będzie musiała poradzić, bo chyba tylko dziecko (bardzo małe) może liczyć na wsparcie Panów Sarkozego, Browna, Berlusconiego czy Van Rump.....przepraszam, ale nie znam nazwiska mojego europejskiego „prezydenta”.

3. Kto wie, czy nie największym interesem Polski na Białorusi jest nieokreślona liczba naszych Rodaków, żyjących tam z dziada pradziada.

Wg danych oficjalnych – 400 tysięcy, wg nieoficjalnych – znacznie ponad milion. Polacy ci mają jedynie 2 szkoły i kilka domów polskich, poddawani są agresywnej rusyfikacji (nawet w kościele, gdzie hierarchia wbrew woli wiernych usuwa z liturgii język polski, zastępując go rosyjskim lub białoruskim - to akurat realpolitik w wykonaniu Watykanu).

Unijna granica z Polską (i z Litwą, która przecięła Wileńszczyznę na pół, dzieląc rodziny zupełnie tak, jak mur berliński) stała się szczelna i nieprzyjazna. Polska, która jest tuż, przez (niezbyt szeroką) rzekę, odpycha zamiast przyciągać. 

4. I na koniec: opozycja demokratyczna, tak pieszczona w polskich mediach, ma stosunek do tamtejszych Polaków, mówiąc najoględniej, niechętny. Syntetycznie określa go słynne powiedzenie guru białoruskich opozycjonistów, Zianona Paźniaka: na Białorusi nie ma Polaków, są tylko spolonizowani Białorusini.

Nie wiem, czy można znaleźć bardziej drastyczny przykład łamania europejskich standardów, niż odbieranie człowiekowi prawa do samookreślenia, i to przez siły demokratyczne, a nie przez Łukaszenkę.

Kończąc – jeśli dojdzie do wizyty Łukaszenki (i nastąpi otwarcie w stosunkach między naszymi krajami) , to będzie to najciekawszy ruch suwerennej polskiej polityki zagranicznej ostatniego dziesięciolecia.

Zachowując proporcje, taka dyplomacja pingpongowa, z rzeką Bug w roli siatki.

 

Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą. Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka