Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
52
BLOG

Konserwatyzm kontestujący, czy konserwatyzm zwycięski?

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Polityka Obserwuj notkę 0

W tej akurat sprawie milczałem dotąd, bo jeśli mogę staram się nie szkodzić inicjatywom ludzi choćby w części podobnie myślących. Ale sprawy zaszły zbyt daleko, by nie odnieść się do nich w sposób generalny.

Dopóki jakieś zjawiska nie mają znaczenia politycznego, czyli w małym stopniu dotyczą dóbr wspólnych, warto powstrzymać się od polemik i perorowania. W Polsce możemy natomiast obserwować sytuację, w której konserwatyzm przyjmując postać - ludową, potrafił stanąć kością w gardle tzw. komunie, ale nie potrafi wypracować formuły pozwalającej zwyciężać w warunkach otwartej, globalnej konkurencji.

Podobnie mają się sprawy ze stojącym po drugiej jakby stronie konserwatyzmem – dworskim (jeżeli już użyliśmy pierwszego odniesienia, nazwijmy to drugie zjawisko konsekwentnie), który powinien z założenia posiadać nie tylko bardziej wyrafinowane, ale też skuteczniejsze formy perswazji.

Nic z tych rzeczy! Jedni i drudzy upodobnili się do siebie sposobami reakcji i działania, skupiając się głównie na hobbystycznym, egoistycznym traktowaniu tradycji, oraz na agresywnym kontestowaniu reszty świata.

Problem w tym, że ta reszta jest ogromna i jeśli wydarzyć ma się cud w wymiarze religijnego nawrócenia (właściwie nie bardzo nawet cud, tylko konsekwencja) i pożądany powrót do myślenia kategoriami wspólnot naturalnych (rodzinnych, narodowych i wyznaniowych), to na pewno nie będzie to wynikiem agresywnych, przeważnie bezsilnych protestów, a tym bardziej beznadziejnych apeli.

 

Czy zatem protestować nie należy, czy wolno być biernym, czy powinno się wręcz ulegać kolejnym trendom, modom i dewiacjom?

W żadnym wypadku.

Jest rzeczą oczywistą, że każda kwestia wymaga jednak innego traktowania, innej formy perswazji, a bywa że użycia innej formuły myślowej.

Należy przy tym pamiętać, iż dialog zawsze będzie skuteczniejszy od najlepszego wykładu (często monologu), a zerwanie kontaktu z materią swoich działań prowadzi w prostej linii do paranoi i klęski.

 

Wszystkim, którzy chcieliby odganiać półnagie turystki od bram naszych świątyń, prychając na kolczykowane pępki, noski i jęzorki muszę powiedzieć – nie tędy droga. Młodzi będą całować się na ulicach, pić piwo i chodzić na koncerty ulubionych kapel.

Koło naszych zaplutych przystanków masowej komunikacji nadal będą przejeżdżały luksusowe limuzyny, a korekta powinna objąć pierwszą część narysowanego w tym zdaniu obrazka. Ta druga może być tematem dyskusji, nigdy zaś negacji  potrzeby sukcesu życiowego, przedsiębiorczości i zjawiska społecznej nierówności.

Mało tego, należy przyjąć, że brak życzliwego kontaktu z ogromną większością nie tylko ludzi młodych, ale też aktywnych, budujących współczesną rzeczywistość, zadowolonych i czerpiących z życia pełnymi garściami, sprowadza polski konserwatyzm jednej strony do formalnego ubóstwa, a z drugiej wyrządza ogromną krzywdę naszej spuściźnie, która nie może przybierać form ani cepeliowskich, ani wspominkowych, ani komicznie nadętych, ani wręcz dziwacznych i starczych.

Ona jest w naturalny sposób – wielka i zasługuje nie tylko na powielanie, ale na rzeczywisty - ciąg dalszy.

 

Konserwatyzm musi być agresywny i twórczy poprzez stosowanie adekwatnych metod, oraz narzędzi. Wcale przy tym nie wyklucza rozwoju, ani w odniesieniu do ludzkiej myśli, ani w kontekście szybko zmieniających się zewnętrznych form życia.

Konserwatyzm będzie mógł być gwarantem bezpieczeństwa tych zmian, pod warunkiem, że będzie skuteczny i konkurencyjny.

 

Dlatego właśnie smakując myśli konserwatywnych filozofów, polityków i poetów, nie wolno nam akceptować stanu umysłu, w którym nienawidzimy wszystkiego za czym nie nadążamy, albo na czego kształt wpływu nie mamy.

Zastanówmy się dla przykładu nad skutecznością odnoszoną do grup docelowych, w przypadku podobnych działań osób należących do tego samego, bliskiego nam świata i deklarujących podobne cele.

Jeżeli chętniej słuchani i łatwiej przyjmowani jako autorytety są ludzie życzliwego dialogu i rzeczonego sukcesu, to jest to oznaką zdrowia po obydwóch stronach tego układu. Przykładem takich relacji może być niewątpliwie nasz Rodak Karol Wojtyła, później Jan Paweł II zwany już za życia Wielkim (obecnie trwa intensywny demontaż Jego wielkości prowadzony niestety solidarnie przez Jego niegdysiejszych „przyjaciół”, współpracowników i oponentów).

Być może nie wszystko akceptował, a wielu spraw nie dokończył, czy nawet zaniechał, ale widoczna zmiana sposobu komunikacji i traktowania zmieniającego się świata przyniosła Kościołowi, a także Polsce ogólnoświatowy, niespotykany od wieków sukces. Dzień Jego śmierci uzmysłowił to wszystkim, którzy uznawali Go jedynie za „swojego” papieża. Jan Paweł II był skuteczny, oraz konkurencyjny w ujęciu globalnym, łącząc konserwatywne myślenie z pragmatyczną akceptacją (lub tolerowaniem) zmian w miejscach, w których i tak do nich musiało dojść.

Nie bez znaczenie była także życzliwość i powaga, z jaką traktował każdego, najskromniejszego nawet człowieka.

 

Nie ma prostych powrotów, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, nie można też „zawracać Wisły kijem”.

Żyjemy w epoce globalnego transferu technologii, myśli i obyczajów.

Nasz katolicyzm musi być konkurencyjny, podobnie jak nasza polskość – nie poprzez negowanie istnienia innych podmiotów i ofert, ani też potrzeby, czy dopuszczalności samego współzawodnictwa, ale przez atrakcyjność proponowanych tradycyjnie motywowanych, ale adekwatnych do współczesności zachowań, oraz sposobów traktowania ludzi i rzeczy.

 

Największą wadą myślenia wspomnianych zarówno tych „ludowych”, jak i „dworskich” konserwatystów jest terapeutyczne podejście do własnych niepowodzeń, wg zasady: jeżeli rzeczywistość nie pasuje do moich wyobrażeń, tym gorzej dla rzeczywistości.

Świat zmierza do zguby, klęska jest niezależna od moich działań, a moja miłość do Boga i bliźniego ma się nijak do codziennej, powszechnej negacji, złości czy nieudolności?  

Nic z tych rzeczy. Niosąc wartości, musimy być odpowiedzialni i we właściwym zakresie skuteczni - w tym, a nie w innym świecie.

A on jest mimo zmieniających się form wciąż ten sam.

Cytując klasyka:

“Why, let the stricken deer go weep,

The hart ungalled play,

For some must watch, while some must sleep:

So runs the world away.”

Musimy akceptować dynamiczny charakter rzeczywistości, by móc na nią wpływać, dokonywać właściwych wyborów i sugerować je innym.

 

Kraków, 3 lipca 2009r.                         Jan Szczepankiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka