Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
42
BLOG

„Polska kiełbasa” z coraz to dalszej zagranicy

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Polityka Obserwuj notkę 1

Największym i niezaprzeczalnym sukcesem Polaków po roku 1989 było oswobodzenie kraju spod okupacji wojsk sowieckich. Ostatnie jednostki „imperium zła” opuściły terytorium Rzeczypospolitej dopiero w roku 1993, po wymuszonej dwa lata wcześniej decyzji o ich wycofaniu. Rząd polski zagroził wtedy zablokowaniem tranzytu wojsk „powracających” z terenów b. NRD, co zmusiło Kreml do podjęcia odpowiednich kroków.
   
Sowieci stacjonowali w Polsce wspólnie z wojskami niemieckimi od 17 września 1939r., zaś od połowy 1944r. okupowali nasz kraj samodzielnie.
Aby zrozumieć charakter stosunków polsko- radzieckich w okresie PRL należy pamiętać, że do roku 1956 status tych wojsk w ogóle nie był uregulowany, stanowiska dowódcze zajmowali „pełniący funkcję” Polaków – oficerowie radzieccy, którzy także kierowali operacjami pacyfikacyjnymi i prewencyjnymi, takimi jak likwidacja oddziałów leśnych, tłumienie Poznańskiego Czerwca, koncentryczny marsz na Warszawę w 1956r., czy też manewry w przededniu wprowadzenia stanu wojennego.

Po „miłujących pokój” pozostały mogiły polskich patriotów, wspomnienie rabunków, gwałtów, oraz zabójczy smród w miejscach ich stacjonowania.
Osobny i wręcz niekończący się rejestr strat gospodarczych, kulturalnych, czy wręcz cywilizacyjnych podsumowuje rosnące wciąż zapóźnienie naszego kraju pod rządami komunistów przywiezionych nam na czołgach Czerwonej Armii.

Można z całą pewnością stwierdzić, że całość powojennych stosunków opartych na mordzie, wynarodowieniu  i grabieży stanowiła kontynuację makabrycznego sąsiedztwa z rosyjskim imperium  - najpierw realizowanym w konwencji carskiej, a później sowieckiej.

Rzadko się zdarza, żeby w historii graniczących ze sobą krajów nie było w ogóle okresów dobrych, a tak właśnie jest w przypadku Polski i Rosji. Praktyka podboju i degradacji cechuje politykę rosyjską w odniesieniu do wszystkich sąsiadów, nie przynosząc przy tym ogółowi obywateli tak pomyślanego imperium żadnych realnych korzyści.
Wprost przeciwnie, można stwierdzić, że „wypędzając” Polaków z Moskwy w roku  1612 ten biedny naród stracił swoją ostatnią (jak się okazało)  szansę na bytowanie w cywilizacji wolności i dostatku.
Dziś w tym dniu ustanowiono tam państwowe narodowe święto.

Wolność jest rzeczą bezcenną i żaden naród nie powinien zapominać o swojej historii, jako że jest ona nauczycielką także w kontekście stawiania diagnoz cywilizacyjnych i geopolitycznych.
Ponieważ jednak w każdym społeczeństwie pojawiają się różne samobójcze skłonności, to i u nas ostatnio podniosły się zachwyty nad naszą (jakże źle rozumianą) „słowiańską duszą” oraz pojawiły tęsknoty za jakąś tam nieokreśloną „słowiańską wspólnotą”.

Na szczęście nie ma kto dzisiaj wystosować „zaproszenia” do Moskwy dla „bratnich wojsk”, które z wyjątkiem okresu II Rzeczypospolitej obronionej w roku 1920- tym, bez przerwy okupowały terytorium Polski przez prawie dwa i pół wieku (!), zaś politycznie i militarnie jesteśmy pomimo zbyt słabej pozycji sojuszniczej wbudowani w ogólny system bezpieczeństwa mniej lub bardziej wolnego, ale jednak zachodniego świata.

W ten oto sposób niewiadomej proweniencji „Słowianie” nie mają możliwości zaprzepaszczenia największego sukcesu początku minionego dwudziestolecia, co wcale jednak nie znaczy, że tych tendencji nie należy dziś odnotować i wręcz mieć „filutów” na oku.
Tego wymaga nasza zdrowo pojmowana racja stanu, a wręcz dyktuje w kontekście historycznym  – zdrowy narodowy rozsądek i samozachowawczy instynkt.

Spoglądając na wschód należy zauważyć, że fundujący sobie i innym kolejne tragedie naród rosyjski także w chwili obecnej przechodzi niezwykle ciężkie chwile. Szczególnie przeraża nas potwierdzany w kolejnych badaniach kult największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości – Włodzimierza Lenina i Józefa Stalina.
Rosjanie w znakomitej większości są zatem dalej pozbawieni najbardziej podstawowej refleksji.

Nadal towarem szczególnie deficytowym jest w Rosji zwyczajna przyzwoita prawda, zaś Prawosławie ma status religii wspierającej państwo w konkurencji z w oczywisty sposób atrakcyjniejszym Zachodem.

Relacje osób przebywających lub pracujących u naszych wschodnich sąsiadów ukazują bezmiar moralnej katastrofy, nadal dewastującej tam relacje społeczne, a zwłaszcza rodzinne. Niestabilne związki i wszechobecna nędza powodują, że ilość dokonywanych  w Rosji zabiegów aborcji bynajmniej nie ustępuje krajom zachodniej Cywilizacji Śmierci.
Na każde 10 urodzin przypada tam obecnie 13 aborcji!

Niezależnie od naszych tragicznych relacji, z ludzkiego punktu widzenia musimy ze smutkiem sformułować diagnozę:
Budowana politycznie na starym fundamencie Rosja
 - pogrąża się w nędzy i umiera.

W dziwny sposób nie można z tym trafić do świadomości nielicznych, ale psujących polityczne powietrze „rusolubów”, którzy  miast formułować „panslawistyczne” konfrontacyjne wizje, powinni  raczej układać plany pomocy w sytuacji zbliżającej się tam powszechnej katastrofy humanitarnej.

Rosjanin żyjący dziś przeciętnie 56 – 59 lat (w zależności od regionu), bytuje w wielkim obszarowo kraju, którego PKB jest porównywalne wielością do PKB przyzwoicie prosperującej Hiszpanii.
Porównując zatem liczby ludności pojawia się przed naszymi oczami rozmiar niezwykłej wprost nędzy, którego nie mogą nam przysłonić pozłacane wystawy moskiewskich magazynów, czy widok jakże nielicznych luksusowych aut.

PKB liczone na jednego Rosjanina daje temu krajowi w rankingu ONZ 71 -74 pozycję (za Puerto Rico i Barbadosem) –
wobec 41 pozycji Polski, która z krajów postkomunistycznych najszybciej zmniejsza dystans do najbogatszych i wg prognoz na rok 2009 osiągnęła odpowiednio 14,1 tyś euro PKB na głowę jednego mieszkańca.

Niezależne rosyjskie media załamują ręce nad stanem tamtejszej oświaty okupującej 117 miejsce na świecie (między Turkmenią i Sierra Leone) z udziałem w PKB rzędu 3,8%.

Wg biur moskiewskich w III kwartale 2009r. rosyjski PKB liczony rok do roku spadł o 10,9% (w pierwszym półroczu tego roku było to - 9,5%) dając tym samym największy spadek od roku 1995, kiedy to rozpoczęto zbieranie stosownych danych. Głównym powodem jest tutaj spadek cen surowców energetycznych - od sprzedaży których ten kraj jest całkowicie uzależniony.
Wobec złych prognoz Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego Rosja wydała właśnie 1/3 swych rezerw walutowych na powstrzymanie 35 procentowej dewaluacji rubla.

Czy ktoś kupuje dziś w Polsce rosyjskie samochody, czy ktoś chciałby mieć wyprodukowany tam telewizor, albo nawet popularny niegdyś zegarek?

Konsekwencją głębokiego i chronicznego kryzysu przemysłu rosyjskiego jest niepowodzenie pierwszego Państwowego Programu Uzbrojenia – PPU 2005  i dalej niemożność realizacji drugiego PPU – 2015.

W sytuacji, gdy jedynie 20% uzbrojenia rosyjskiego można określić wg ogólnie przyjmowanych kryteriów jako nowoczesne (wobec 70% w przypadku wojsk NATO) ze źródeł oficjalnych dowiadujemy się o dalszym strategicznym spadku tempa koniecznego tam przezbrojenia.
Armia rosyjska jest przygotowana na potrzeby dnia przedwczorajszego,
a nie doinwestowany sprzęt się systematycznie rozpada.

Komentatorzy podkreślają, że dość bezczelne „blefy” robione na użytek wewnętrzny, jak np. „wznowienie lotów bombowców strategicznych”, czy „defilady zwycięstwa” nijak się mają do rzeczywistej wartości bojowej armii rosyjskiej, która najzwyczajniej „rozłazi się w rękach”.
W zasadzie duże znaczenie ma tutaj także aspekt bezpieczeństwa ekologicznego, gdyż sowiecka odsłona zawsze tragicznej rosyjskiej mocarstwowości realizowana była na koniec w epoce atomu.
I co z tym teraz robić, jak kasy nie ma?

Z danych na które powołują się rosyjskie władze wynika, że przeciętny Rosjanin wypija dziś ok. 18 litrów czystego alkoholu na rok. Badania London School of Higiena and Tropical Medicine przeprowadzone na próbce  2 tys. zgonów mężczyzn w wieku średnim wykazały, że u prawie połowy z nich przyczynę śmierci stanowił nadmiernie spożywany, a nie nadający się do wypicia alkohol.  Struktura używanych tam „trunków” też wprawiła zachodnich naukowców w istne osłupienie.

Powtarzający się z pokolenia na pokolenie proceder musi powodować zastraszające skutki w przenoszonym materiale genetycznym.
Naród rosyjski wg wszystkich statystyk wymiera w bardzo szybkim tempie, a Syberia już dzisiaj mówi po chińsku.

Powszechny alkoholizm, tragiczny stan zdrowia społeczeństwa, patologia życia rodzinnego, nieistniejący przemysł, niewydajne rolnictwo oraz rozpadająca się armia powodują, że dzisiaj za tych ludzi możemy się co najwyżej pomodlić, a propozycje reorientacji „na wschód” można jedynie uznać za kpiny z własnej i cudzej inteligencji. 
Takiej alternatywy po prostu dla Polski nie ma.

W Rosji natomiast polska rzeczywistość jawi się jako uosobienie luksusu i brama do zachodniego świata. Anegdotyczne określenie „polska kiełbasa’ to nie tylko wyraz uznania dla naszych znakomitych wędlin, ale także synonim największych życiowych delikatesów.

Co do nas, to po 1989 roku na szczęście nie musimy lokować za naszą wschodnią granicą całych „ponad- kartkowych” zapasów, a zanurzeni w sytości zaopatrujemy nimi nie tylko naszą Polonię, ale i gorzej jakościowo  zaopatrzonych w tym względzie mieszkańców Europy Zachodniej.
Kto chce się uczyć, pracować i konkurować - ten w Polsce nie cierpi nędzy, choć wyjazdy za pracą wskazują, że wymagania Polakom rosną, a w sferze państwowej wiele by trzeba poprawić.

„Ofiary transformacji” wściekłe na cały „liberalny” świat, a także potomkowie „kochających - inaczej” z tradycją umiejscowioną w Targowicy, Chrobrzy, Stronnictwie Polityki Realnej czy PKWN niech zatem sobie opowiadają bajki o Lechu, Czechu i Rusie, podczas gdy świat podąża całkiem inną drogą - na szczęście z wymagającą jedynie wzmocnienia  pozycji politycznej, gospodarczej i militarnej III Rzeczpospolitą Polską.

Historia dzieli. Jak to nieraz bywało przedtem, także i II wojna światowa rozpoczęła się wspólną napaścią totalitarnych sąsiadów na wolną
i suwerenną Polskę.
Czynienie zatem z „wojny ojczyźnianej” mitu założycielskiego współczesnej Rosji, przy pomijaniu prawdy o układzie Ribbentrop – Mołotow, Katyniu oraz powojennym zniewoleniu Polaków, w realizacji którego uczestniczyli dziadkowie i ojcowie dzisiejszych Rosjan nie rokuje dobrze.

W tragicznych okolicznościach straciliśmy w wyniku tej wojny 6 milionów obywateli, a ponad połowa terytorium II RP (!) została włączona do ZSRR. Trzeba wiedzieć, że środek geometryczny obecnej Polski leży ok. 175 km na zachód od podobnego punktu II RP.
Szacuje się, że po 1939 r. zabójczym represjom na Wschodzie poddano ok. 2 mln Polaków, a na pewno 150 tyś. od razu zginęło z rąk Sowietów.

Polacy mieli wśród sojuszników czwartą armię ostatniej wojny, dla nas rzeczywiście - obronnej i sprawiedliwej, a jednak ostatecznie w wyniku międzynarodowych ustaleń - przegranej.

To musi boleć i prawy Polak nie może ani potulnie siedzieć w trzecim rzędzie na „defiladzie zwycięstwa” agresora z 17 września 1939 roku, ani też zapominając o własnym potencjale liczyć jedynie na swych zachodnich sojuszników.
Tym bardziej należy podejmować mądre, demokratyczne decyzje.

Nasze miejsce jest jednak określone, choć współpraca w ramach rozszerzonego Trójkąta Wyszehradzkiego powinna być systematycznie wzmacniana, tym bardziej że ze wszystkimi słowiańskimi sąsiadami jakoś nam się układa, pomimo dreszczy powodowanych czasem smutną mitologią młodych i niestabilnych państw.

Z Rosją natomiast zbyt wiele, a właściwie wszystko nas dzieli
i mimo najlepszej chęci ze strony polskich władz oraz rozsądku polskiego społeczeństwa - nadal nie widać tam realnej woli historycznego rozliczenia, nie mówiąc już o skłonności do przeprosin, zadośćuczynienia, czy wreszcie bieżącej partnerskiej współpracy.

W obecnej Polsce niezmiennie dominuje zdrowy kurs polityki zorientowanej na trzymanie się z silnymi i bogatymi, zaś w miarę możliwości pomaganie potrzebującym.

Należy sobie zdawać przy tym sprawę, że od obowiązku dbałości o nasze państwo, wzmacniania jego potencjału i zdobywania sobie pozycji w dostatnim euro - atlantyckim świecie nic nie jest w stanie nas zwolnić.
Sami też musimy troszczyć się o swoją tożsamość.
Nie należy więc nawet myśleć o ucieczce od twardej konkurencji, a tym bardziej brać pod uwagę politycznej rejterady -  do nikąd.

Likwidujący stare struktury, a przenoszący w przyszłość służące im zależności ostatni „władcy” i „dysydenci” PRL nie kwestionują dziś zmian, które jednak przyniosły nam wszystkim korzyść - per saldo.
Nikt inny rozsądny nie postuluje też obecnie wychodzenia z Unii Europejskiej, opuszczania NATO, a tym bardziej rezygnacji ze strategicznego partnerstwa ze stanowiącymi o jego sile Stanami Zjednoczonymi.

Zdarza się czasem, że ludzie uwodzeni przez dziwaków udających „konserwatystów”, albo też bardziej rustykalnych „endo- komunistów” nie zdają sobie sprawy z przepaści, jaka istnieje dziś miedzy sposobem myślenia i poziomem życia szczęśliwych de facto Polaków, a pogrążonych w post - imperialnej tragedii Rosjan.
To jednak mniej niż margines.

Polacy zastanawiają się natomiast, czy wróci kiedyś duch nadziei na tzw. „partnerskie stosunki”, jaki zawitać miał podobno w relacjach pomiędzy naszymi krajami w epoce panowania Jelcyna? Czy Polacy i Rosjanie będą mogli przenosić zdarzające się przecież pozytywne relacje prywatne na upaństwowiony, czy wręcz umundurowany grunt?

Z przykrością należy stwierdzić, że w tym względzie wszystko zależy od zmiany preferencji nieracjonalnie przywiązanych do imperialnych tradycji i zbyt silnej władzy Rosjan, a także od woli politycznej tych którzy otrzymują możliwość kierowania sprawami tego państwa.

Wydaje się, że w obecnej sytuacji wystarczy się bacznie przyglądać tamtejszym trendom politycznym, społecznym, gospodarczym i militarnym -  tymczasem robiąc wszystko w kierunku wzmocnienia odpowiedniej siły Rzeczypospolitej, oraz podniesienia naszego znaczenia w strukturach Unii Europejskiej i NATO.
Jednocześnie należy wrócić do priorytetu naszej narodowej suwerenności i uparcie lansując ideę Europy Wolnych Ojczyzn, konsekwentnie starać się go realizować - mimo wszystko.
Jedno jest pewne, że w przypadku Polski tzw. „bliska zagranica” jest obecnie dla Rosji tak daleka, jak nie była dawno. I to nas powinno cieszyć.

Kraków, 1 lutego 2010r.                     Jan Szczepankiewicz


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka