Fideista Fideista
203
BLOG

Ticho jediesz dalsze staniesz, czyli lekcja dyplomacji

Fideista Fideista Polityka Obserwuj notkę 28

Ostatnio pisałem tutaj w kwietniu 2007 roku i gdyby nie prezydent, to pewnie byłbym pozostał z tym jednym wpisem do końca życia - mojego lub Salonu24, ale... Niestety. Nie pisałem, bo szczerze mówiąc, bałem się. Jak człowiek ma przylepioną łatkę wariata (czyt. jest dyplomowanym filozofem), to się boi pisać. Wiadomo - ticho jediesz, dalsze staniesz. Jak zaś po mieczu ma się korzenie żydowskie, a po kądzieli tureckie, to już w ogóle niewiele wypada. Lepiej milczeć i udawać mądrego, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości. Wbrew pozorom - to nie jest jeszcze ta obiecana w tytule lekcja dla prezydenta. Szczerze mówiąc, lekcji nie będzie. Nie wypada mnie skromnemu, małomiasteczkowemu nauczycielowi, dawać lekcji profesorom. Zatem - tytuł, to tylko taki "chłyt matetindody".

Tak sobie myślałem, słuchając prezydenta w Tbilisi, o tożsamości. Padało dużo słów odwołujących się do pojęcia "narodu", więc to poniekąd naturalne. Ja na szczęście, swoim skundleniem mogę tłumaczyć to, że kiedy oglądam dziś mojego (Szanowni Panowie Endecy - mogę?) prezydenta, to śmiech pusty mnie ogarnia. Ten wielki (duchem) mąż stanu przemawia w Tbilisi do uciśnionych Gruzinów i niemalże jak Wołodyjowski w Zbarażu macha szabelką, krzycząc - no pasaran!!! Veto! Nie damy! Nie będzie Rusek pluł nam w naszą polsko - litewsko - ukraińsko - estońsko - łotewsko - gruzińską twarz! Sarmaci górą! Ja Lech (piękne imię), brat Jarosława, zawsze dziewicy, nie pozwolę! Wrrrróć. Rozpędziłem się. Na szczęście, mnie skundlonemu wolno. Wolno mi także napisać, że - nie ma tożsamości. Inaczej - ja w nią nie wierzę. Nawet nie dlatego, że "tożsamość" jest najczęściej li tylko i wyłącznie konstruktem logicznym, pozwalającym kolejnym pokoleniom populistów budować swoją pozycję polityczną. Nawet nie dlatego, że to budowanie działa w myśl zasady W. Młynarskiego - "panowie, co by tu jeszcze spieprzyć?". Po prostu - nie wierzę i już.

Czytałem ostatnio o problemach Brytyjczyków ze swoją "brytyjskością" właśnie. Są bowiem Walijczycy, Szkoci, Anglicy i Irlandczycy, ale - gdzie tych Brytyjczyków znaleźć można - nikt nie wie. Nawet więcej - ktoś, kto zna Walijczyka z Cardiff i Walijczyka ze Swansea wie, że ciężko mówić o wspólnej tożsamości dla tych dwojga. Nie tylko brytyjskiej, ale nawet walijskiej. Oczywiście nie próbowałem sobie tłumaczyć, że mówienie o "tożsamości narodowej" w Europie jest tak samo zasadne, jak mówienie o uczciwości w polityce... Kiedyś rzuciłem takie hasło i zaraz zaatakowano mnie mówiąc, że jakże to tak? A Mickiewicz? Słowacki? A Maryja, królowa Polski? A powstanie śląskie, listopadowe, styczniowe i warszawskie? A Westerplatte? A Monte Cassino? A Szymborska?! Więc już nic nie mówię i nie przyznaję się nikomu, że mnie się tak właśnie wydaje, że z tą tożsamością to więcej problemów niż pożytku... Wiadomo - to kundle tylko tak gadają. No i Żydzi, geje i komuniści. Ten dziennikarz wspomniany wcześniej - też zrobił taką wyliczankę - wyszło, że Brytyjczyk to ten, kto lubi Monty Pythona, czyta Szekspira, słucha Oasis i je "fish and chips". Wyliczanka była dłuższa, ale nie o ilość tu idzie. Bo przecież, my w Polsce też mamy taką wyliczankę naszej "polskości" - tego, co nas, jako Polaków, konstytuuje i umacnia. I poza tymi rzeczami, które wymieniłem wyżej - byłaby w tej naszej polskiej tożsamości nienawiść do Rosjan. Nienawiść wymieszana ze strachem i specyficzna zazdrością, połączoną z jednoczesnym poczuciem wyższości polskiego "szlachcica" nad "wschodnim chłopem-barbarzyńcą". Coś podobnego musiał czuć Ateńczyk w stosunku do Macedończyka w czasach Filipa i Aleksandra. Bo przecież - jakże to?! Ci "prawie Grecy" rządzą całą Helladą i marzą o rządzeniu światem? Co gorsza - wcielają te marzenia w życie. I teraz znowu, jakże to, przed tymi "prawie Europejczykami" znów drży cała Europa? I nagle znalazł się jeden mąż wielkiego ducha, który ten rosyjski imperializm skruszy swoją odwagą - polski prezydent, Lech Kaczyński - lwie serce Sarmatów! Chwała! Chwała! Chwała!

Kundle szczekają, bo nic innego nie wychodzi im równie dobrze. Mogą co najwyżej unieść łapę ku górze. I nawet jeśli ktoś pomyśli, że to w geście pozdrowienia, podług rzymskiej zasady, podług tego fundamentu naszej "tożsamości", to nieliczni dostrzegą, że ten kundel nikogo nie pozdrawia, tylko...

Fideista
O mnie Fideista

The truth is you're the weak. And I'm the tyranny of evil men. But I'm tryin', Ringo. I'm tryin' real hard to be a shepherd.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka