Jan M Fijor Jan M Fijor
3521
BLOG

Hipokryzja

Jan M Fijor Jan M Fijor Polityka Obserwuj notkę 4

 

      Byłoby znacznie korzystniej, gdyby rząd z równą energią, co z dopalaczami, rozpoczął wojnę z podatkami i innymi obciążeniami fiskalnymi, tym bardziej, że likwidując te ostatnie rozwiązałby równocześnie problem dopalaczy.
 
Armaty na mrówki

        Wprawdzie nie wiadomo, jaki będzie ostateczny skutek wojny z dopalaczami, bo przecież jest jeszcze konstytucja, sąd, czarny rynek, ale już dziś można powiedzieć, że rząd – podobnie jak w przypadku hazardu - wytoczył armaty przeciwko mrówkom. No, bo zastanówmy się czy likwidacja rynku dopalaczy to rzeczywiście najważniejszy problem III czy nawet IV Rzeczpospolitej. Z przedawkowania dopalaczy zginęło kilka osób, kilkadziesiąt innych bolał brzuch, nie uzasadnia to wcale ogromnych kosztów i wysiłków, jakie w tej wojnie skierowano na front. Co najmniej tyle samo młodych ludzi ginie spadając z drzew i słupów wysokiego napięcia, zatruwając się grzybami,  rozbijając na wertepach w quadach, nie mówiąc już o utonięciach, wypadkach motocyklowych, czy z powodu przedawkowania alkoholu. Czy w związku z tym mamy zakazać wspinania się na drzewa, zbierania grzybów czy pływania w stawach? A może mamy zbyt wielu policjantów, którym brakuje zajęcia i dlatego należy je wymyślić? Spektakularne zgony spowodowane przedawkowaniem tajemniczych substancji, znanej jako dopalacze, to dobry sposób na zwrócenie uwagi na problem, ale nie powód do robienia cyrku na cały świat, który na takie dopalacze pozwala. Absolutnego bezpieczeństwa nie da się stworzyć, bo takiego bezpieczeństwa nie ma. Można się skutecznie zatruć czy zakrztusić niewinnym Red Bullem czy nawet Coca Colą.
       Co prawda minister Graś zauważył, że będziemy światowym pionierem w walce z dopalaczami, ale wolałbym, aby szukał okazji do pionierstwa w informatyce, inżynierii genetycznej czy choćby w sporcie, a nie w idiotycznej wojnie, która nie jest przecież najważniejszym problemem, z jakim boryka się polska młodzież. Zakazami formalnymi młodych ludzi nie wychowamy, czy nawet nie zniechęcimy do zła. Przykład wojny z narkotykami w Stanach Zjednoczonych pokazuje jak takie działania są beznadziejne, kryminogenne, a poza tym nieskuteczne i kosztowne. Tam gdzie istnieje popyt, znajdzie się i podaż.
 
        Sedno
             Jeśli premierowi Tuskowi i rządzącym politykom zależy na młodzieży, niech zwrócą uwagę na prawdziwy problem, jakim jest chociażby brak należytej opieki ze strony matek zmuszonych, wysokimi podatkami nakładanymi na dochody ojca, do pracy zawodowej. Zamiast zająć się wychowaniem dzieci, mieć dla nich czas, chociażby po to, by wyjaśnić co w życiu ma sens, co się naprawdę liczy, że egzystencjalną ciekawość świata można skierować na znacznie bardziej pożyteczne i wartościowe działania niż płytkie przyjemności, matka musi iść do pracy, aby zarobić dokładnie tyle, ile ten troskliwy rząd zabiera jej mężowi w postaci podatku, który potem przeznacza na równie bezsensowne i idiotyczne działania, co wojna z dopalaczami, a zwłaszcza na żłobki i przedszkola, w których urzędnicy – za pieniądze zabrane okaleczonym przez siebie rodzinom - zastępować będą matki i ojców, wychowując nasze dzieci w duchu tolerancji dla przeróźnych różnorodności i równie dziwacznych  preferencji. Żaden rząd, prokurator czy nawet szkoła nie wychowa naszych dzieci lepiej niż uczynią to ich rodzice, którzy nie tylko lepiej o nie dbają, więcej o nich wiedzą, ale przede wszystkim oni te dzieci – w przeciwieństwie do premierów, urzędników, dziennikarzy, czy nauczycieli – kochają. Trzeba tylko dać im szansę.
         Jeśli rządzący nie są hipokrytami, którzy chcą jedynie pokazać narodowi swe „czułe serca”, i naprawdę pragną zniechęcić młodzież do zażywania dopalaczy, niech ograniczą podatki i przywrócą polskim matkom i ojcom ich prawdziwe role. Tylko w ten sposób poprawi się kondycja rodziny, a tym samym zainteresowanie młodzieży dopalaczami spadnie do minimum. Równocześnie policjanci, prokuratorzy, sądy zajmą się ściganiem prawdziwych przestępców, a nie zamykaniem prowincjonalnych sklepików na pokaz. Problem w tym, że nie wiadomo, czy w takiej sytuacji znajdzie się jakieś dobrze płatne zajęcie dla polityków.  
 
Jan M Fijor
       
Jan M Fijor
O mnie Jan M Fijor

Nazywam się Jan M Fijor. 20 lat na emigracji w USA, Argentynie i Meksyku. Pracowałem tam jako barman, pośrednik, makler, doradca finansowy.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka