Filip Memches Filip Memches
1972
BLOG

Wokół "Róży". Ukrywając się przed wielką historią

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 23

Pamięć każdego narodu jest pęknięta. Pomimo wielkiej wspólnoty historii są jeszcze odrębne dzieje poszczególnych osób, rodzin, społeczności lokalnych. Kiedy nadchodzą burzliwe chwile takie jak wojna, małe ojczyzny stają się ofiarą konfliktu między jego stronami, a ich mieszkańcy zmuszani są do lojalności wobec tego państwa, które akurat administruje ich terytorium. W trakcie drugiej wojny światowej doświadczyli tego chociażby Ślązacy, Kaszubi czy Mazurzy.

I właśnie o bolesnym doświadczeniu Mazurów opowiada najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego „Róża”. Mazurzy wpierw w XIX stuleciu poddani zostali intensywnej germanizacji, by od roku 1945 stać się przedmiotem repolonizacji czy raczej peerelizacji. Bo w gruncie rzeczy władze komunistyczne chciały z nich uczynić nie tyle świadomych swojej tożsamości Polaków (co by się zresztą odgórnymi metodami nie udało), ile po prostu polskojęzyczną ludność, posłuszną totalitarnemu państwu, które realizowało program jednolitego etnicznie, klasowo i kulturowo społeczeństwa.

Gdy oglądamy „Różę” łatwiej przebija się do naszej świadomości to, że w Polsce tak naprawdę funkcjonują różne pamięci historyczne: pamięć Polaków z Mazowsza, pamięć Mazurów, pamięć Ślązaków, pamięć Kaszubów, pamięć Żydów itd. Są tu więc pamięci tych, którzy miewali dziadków w Wehrmachcie, i których babcie były gwałcone przez sowieckich najeźdźców, jak tytułowa Róża w filmie Smarzowskiego. Dla wielu z nich mniejszym złem okazała się okupacja niemiecka. Z kolei w oczach Żydów, skazanych przez Hitlera jako naród na zagładę, mniejszym złem była okupacja sowiecka, chociaż obiektywnie wcale tak nie musiało być.

Ale w „Róży” traumatyczne przejścia małych ojczyzn to tylko tło historyczne. Ważniejsze jest zderzenie konkretnego człowieka z brutalną, bezwzględną machiną dziejów. Dotyczy to zarówno tytułowej bohaterki, jak i Tadeusza, akowca, powstańca warszawskiego, którego żonę gwałcą i mordują na jego oczach Niemcy podczas pacyfikacji Mokotowa. Oboje są ludźmi z krwi i kości. Ujmują swoją zwykłością, przeciętnością. Wobec dramatu, jaki jest ich udziałem, są zdolni ocalić swoje człowieczeństwo. Pobrzmiewają tu jakby echa prozy Józefa Mackiewicza czy Wasilija Grossmana.

Zwłaszcza warto przywołać Mackiewicza. Jego patriotyzm pejzażu odnosi się przecież do tożsamości mieszkańców małych ojczyzn. To nie jest patriotyzm abstrakcyjnych więzi z abstrakcyjną ojczyzną, lecz patriotyzm realnego przywiązania do własnego domu i własnej ziemi, patriotyzm odpowiedzialności za miejsce, które się zna całym swoim jestestwem. Z patriotyzmem pejzażu wojowali inżynierowie społeczni reprezentujący wielkie narracje ideologiczne XX wieku, przede wszystkim nacjonalizm państwowy i rozmaite wersje socjalizmu.

Oglądając „Różę” zastanawiałem się nad tym, jak ten film zostanie przyjęty w innych krajach. Czy zawarty w nim ładunek jest na tyle uniwersalny, że przebije się przez historyczne niuanse niezrozumiałe dla cudzoziemców? Dla dwóch narodów jednak obraz Smarzowskiego może być trudnym wyzwaniem. Tymi narodami są rzecz jasna Niemcy i Rosjanie.

Z tym, że Niemcy przełamali już dawno wszelkie tabu wokół swoich dziejów i może dlatego na nowo powracają dziś do nacjonalizmu, ale jako dziedzictwa Bismarcka, a nie jako kontrkulturowej rewolty Hitlera, której się głęboko wstydzą. Inaczej Rosjanie. Rosyjska polityka historyczna – niestety, podżyrowana w roku 2009 przez prezydenta Izraela Szimona Peresa – cały czas oparta jest na kłamstwie o wyzwolicielskiej misji Armii Czerwonej. Wielu rosyjskich widzów byłoby przypuszczalnie mocno skonfundowanych scenami, w których żołnierze sowieccy dokonują grabieży, gwałtów i mordów tam, skąd „faszyści” zostali już przez nich przegnani.

Ale może i w Polsce nadszedł moment refleksji nad stosunkiem Polaków, głównie z tak zwanej Polski centralnej, do małych ojczyzn. Kiedy się bowiem słucha chociażby sporów wokół kwestii „narodowości śląskiej”, to można odnieść wrażenie, że sprawa ta jest zakładniczką bieżącej walki między dwoma głównymi antagonistami sceny politycznej. I znowu Śląsk staje się wyłącznie przedmiotem, a nie podmiotem dziejów. Na szczęście, póki co, nie najeżdżają go żadni grabieżcy, gwałciciele i mordercy.

„Róża”, reżyseria Wojciech Smarzowski, Polska, 2011

Rebelya.PL

 

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka