Filip Memches Filip Memches
371
BLOG

Mesjanistyczny neokomunizm Giennadija Ziuganowa

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 0

Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej to ugrupowanie, które rodziło się w warunkach niemal podziemnych. Brzmi to dziwnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż obecną elitę rządzącą Rosji stanowią ludzie, którzy karierę polityczną zaczynali jako funkcjonariusze państwa komunistycznego, a dziś o rozpadzie ZSRS mówią jako o największej katastrofie geopolitycznej XX wieku.

Tymczasem KPRF powstała w roku 1993 – dwa lata po tym, gdy zdelegalizowana została Komunistyczna Partia Związku Sowieckiego. Tak, tak, w roku 1991, po puczu moskiewskim, Borys Jelcyn obrał kurs na antykomunizm. Oczywiście formalna delegalizacja struktur KPZS nie przyniosła dalekosiężnych skutków. W Rosji nie było żadnych praktycznych inicjatyw dekomunizacyjnych i lustracyjnych. W efekcie, po dekadzie rozczarowania „diermokracją” („gównokracją”) jej prezydentem po raz trzeci został dawny oficer KGB.

KPRF od początku była ugrupowaniem postsowieckich resentymentów. Jej z roku na rok malejący, ale wciąż względnie liczny, elektorat to ludzie tęskniący za bezpieczeństwem socjalnym czasów sowieckich i jednocześnie wspominający jako koszmar pierestrojkę i przemiany gospodarcze początku lat 90. Nie oznacza to jednak, że mamy tu do czynienia z radykalną lewicą, jaką znamy z krajów zachodnich.

Rosyjski neokomunizm – bo takiego rzeczownika można chyba w tym przypadku użyć – to dość osobliwe zjawisko. Z jednej strony występuje staroświecki, charakterystyczny dla wschodnioeuropejskiej inteligencji etos naprawiania świata, tyle że w fazie degeneracji będącej rezultatem krachu projektu komunistycznego, z drugiej zaś – cyniczny nihilizm, który ów projekt zastąpił.

Ale jest jeszcze coś – głęboka rewizja założeń ideologicznych. Oczywiście zawsze można dodać, że ideologia się w tym przypadku nie liczy, że mamy do czynienia z formacją, która stoczyła się do poziomu koncesjonowanej opozycji kanalizującej w swoich nie zagrażających reżimowi putinowskiemu akcjach objawy niezadowolenia społecznego. Tym niemniej warto zauważyć, że w deklaracjach rosyjskich neokomunistów tradycja i religia nie są już tym, co należy zewsząd wyplenić. I nie jest to bynajmniej – jak to próbuje przedstawić liberalna opinia publiczna (także w Polsce) – skręt w kierunku narodowego bolszewizmu.

Jakiś czas temu znalazłem na You Tube'ie fragment programu w telewizji rosyjskiej, w którym przywódca KPRF odniósł się do zarzutu bankructwa ideologii komunistycznej. Giennadij Ziuganow stwierdził, że idea sprawiedliwości, duchowość, wiedza, odkrycia, posuwają ludzkość do przodu, determinując tym samym jej rozwój. W pewnym momencie pada dość zgrana fraza: „W istocie rzeczy pierwszym komunistą był Jezus Chrystus”. Ale Ziuganow nie jest jakimś żałosnym pięknoduchem, który by próbował raczyć Rosjan naiwnym sentymentalnym humanitaryzmem i sugestiami, jaki dobry z tego Jezusa człowiek.

Mamy tu raczej język należący poniekąd do przeszłości. Ziuganow chwali się, że zgłębiał Pismo Święte i Koran. Księgi te uważa on za znacznie głębsze, bo odnoszące się do pierwiastka duchowego w człowieku, niż rozprawy ideologów komunizmu. Zwłaszcza przywoływane jest w tym kontekście Kazanie na Górze, zawierające błogosławieństwa dla tych, którzy są przegrani, odrzuceni, ubodzy, ostatni.

Być może Ziuganow jest nieautentyczny, bo jedynie odgrywa przypisaną mu rolę w rosyjskiej polityce spektaklu. Ale mówi jak inteligent rosyjski z minionych epok, któremu marzyło się ulżenie doli ludu rosyjskiego, a nawet całego rodzaju ludzkiego. Przypominają się takie postaci jak Aleksander Hercen i Nikołaj Czernyszewski. Wyłaniają się: Nikołaj Fiodorow, snujący wizje wskrzeszania naukowymi środkami zmarłych ludzi, oraz Konstanty Ciołkowski, jeden z pionierów podboju kosmosu. Gdzież do nich rozmaitym postmodernistycznym pajacom, którzy boją się dociekać tego, czym jest prawda, a heroiczne czyny postrzegają jako patriarchalny anachronizm? Nawet pozujący na neokomunistę Slavoj Žižek wydaje się jednak neokomunistą malowanym, bo jednak zakotwiczonym w zgniłej popkulturze. Nie to, co stary towarzysz Ziuganow.

Neokomunizm Ziuganowa ma zatem mesjanistyczny charakter. Chodzi o walkę, o trud, o znój. O krew, pot i łzy. Dla lepszego jutra. Projekt taki ma wszakże sens tylko pod jednym warunkiem – że za cezurę przełomu zostanie przyjęta data przyjścia na ziemię Jezusa Chrystusa, a nie moment wybuchu kolejnej rewolucji. Bo walka o nowy, lepszy świat toczy się już od dwóch tysiącleci – w duszach ludzkich. Ważne tylko, żeby sami chrześcijanie byli tego świadomi. Stary ruski komuch skłania w tej sprawie do przemyśleń.

Tekst ukazał się w serwisie Rebelya.PL

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka