Właśnie obejrzałem na Youtube kolejną z przedwyborczych debat „tematycznych” z udziałem Jarosława Kaczyńskiego. Ta w odróżnieniu od poprzedniej (zresztą świetnej, z Jadwigą Staniszkis w roli interlokutora) poświęconej sprawom politycznym, dotyczyła szeroko rozumianej gospodarki.
Niestety muszę napisać z przykrością, że dobre wrażenie z poprzedniego spotkania po wysłuchaniu tego ostatniego nieco osłabło. Na szczęście nie z winy samego kandydata, który wypadł bardzo dobrze i po raz kolejny pokazał iż ma rozległą wiedzę w wielu dziedzinach, także w sprawach gospodarczych (z pewnymi wyjątkami, o czym poniżej), ale przede wszystkim z powodu doboru gości i jakości wypowiedzi tychże. Najsłabiej w mojej opinii wypadł „ekspert” od infrastruktury i transportu. Z racji osobistych zainteresowań, dość dobrze znam się na kolei, mniej więcej wiem jakie problemy ją w Polsce trapią. Tymczasem prelegent (niestety nazwiska nie pamiętam) wygadywał w tej materii tak wierutne bzdury, że aż mnie zatkało. Bredził coś o tym, że ”i tak w Polsce łatwiej będzie nam przekonać ludzi do podróży koleją, ponieważ Polacy to jeszcze potrafią, a na Zachodzie ludzie muszą się uczyć tego na nowo”. To jedno zdanie całkowicie przekreśla tego pana jako fachowca w tej dziedzinie. Każdy kto był choć raz na Zachodzie, wie, że tam szynowy transport publiczny jest bardzo popularny i lubiany (tylko w Niemczech, gdzie DB jest jedną z najbardziej szanowanych marek, mimo wielkiej sieci darmowych autostrad uruchamia się 40 tys. pociągów na dobę, dla porównania w Polsce niecałe 4 tys., w sąsiednich, dużo mniejszych Czechach prawie 7 tys. dziennie).
Równie słabo wypadł pan Paweł Szałamacha w roli moderatora. Ekspert Instytutu Sobieskiego (który wielokrotnie wypowiadał się wcześniej bardzo sensownie) być może jest mocnym teoretykiem, ale na transporcie zna się raczej dość mizernie. Jego uwaga o wielkich kosztach inwestycji kolejowych w oparciu o przykład gigantycznych nakładów na budowę metra w Warszawie prawie zwaliła mnie z krzesła. Każdy w miarę przytomny człowiek musi wiedzieć, że jedno z drugim poza szynami ma nie za wiele wspólnego, zwłaszcza w sferze kosztochłonności. Co gorsza można było odnieść wrażenie, że panowie eksperci nawet i budowę samej kolejki podziemnej uznają za zbędną (co ja uważam już za całkowicie absurdalne).
Na tym tle jak wspomniałem wyżej zdecydowanie dobrze wypadł sam Jarosław Kaczyński, z sensem tłumaczył, że niska popularność transportu zbiorowego w naszym kraju może wynikać raczej z „potrzeby wolności”, w której posiadanie własnego auta jest dla wielu Polaków ciągle wyznacznikiem statusu społecznego, niezależności, niż z niechęci do pociągów. Po prostu chcemy się „nacieszyć” tym, że możemy sobie na te auta pozwolić. I ja się z tą interpretacją zgadzam, bo wydaje mi się ona logiczna. Nie zgadzam się natomiast ze słowami prezesa PiS, kiedy mówi on że „pociągi lokalne kojarzą mu się z pustymi składami”, i że „należy się zastanowić czy to ma sens”. Owszem, puste pociągi regionalne (i nie tylko) zdarzają się na paru trasach, ale moim zdaniem nie wynika to z braku popytu, tylko z fatalnej oferty spółek kolejowych. Jeśli na jakiejś linii są 2-3 połączenia na dobę, to jasne jest, że mało kto z takiej alternatywy chce korzystać. Przykład niemiecki (a za nim francuski, hiszpański, angielski, a nawet czeski czy słowacki) pokazuje, że nawet na bardzo peryferyjnych liniach udaje się wygenerować duży ruch pasażerski, jeśli rozkład jest korzystny dla podróżnych a połączeń dużo (i są one regularne, w tzw. takcie).
Oczywiście prezesowi PiS należy oddać, iż to za jego rządów nastąpiło zerwanie z wcześniejszą polityką państwa, która od 1989 roku prowadziła polską kolej do systematycznego upadku i zwijania działalności (w odróżnieniu od Zachodu, gdzie liczba przewożonych pociągami pasażerów stale i nieprzerwanie rośnie). Niestety lata rządów PO to pod tym względem czas totalnego upadku, i to w skali wcześniej niespotykanej nigdy. Kolejna „reforma” przewozów autorstwa rządu Tuska na naszych oczach prowadzi do totalnej zagłady (niemal wszyscy przewoźnicy są na skraju upadku, ale liczba pasażerów po kilku latach odbicia znów spada).
Kaczor mój głos już ma, jednak mam nadzieję, że jak prezydent otoczy się nieco lepszymi ekspertami. Przynajmniej w sferze transportu publicznego, a zwłaszcza kolei.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka