fisher fisher
689
BLOG

Lokator stuka w ścianę

fisher fisher Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Jakiś czas temu na blogu dr. Krzysztofa Pasierbiewicza (Echo24) natknąłem się na notkę pt. ‘Ciemna strona mocy Instytutu Jad Waszem’, w której Autor odnosi się do mocno kontrowersyjnych poglądów pracownika tej instytucji, Richa Brownsteina, upowszechnionych przez portal Niezłomni (niezlomni.pl). Tezy Brownsteina wydały mi się tak niedorzeczne i aroganckie zarazem, że naiwnie pomyślałem sobie, iż mogą być one zaprezentowane jednostronnie, a szokujące cytaty są być może wyrwane z szerszego kontekstu, w którym znajdują jakieś sensowne wytłumaczenie.                                       

Dlatego sięgnąłem po oryginał całości tekstu Brownsteina, zamieszczony na łamach izraelskiego portalu The Times of Israel (timesofisrael.com) pod tytułem ‘My Trip to Poland’.

Po lekturze całości ręce opadają do końca, a jedyny wniosek brzmi, że wygląda to gorzej niż się należało spodziewać. Nie mam przekonania, że z poglądami Brownsteina warto wchodzić w dyskusję, ale na pewno warto się z nimi zapoznać, bo mówimy tu o człowieku, który pełni obowiązki wykładowcy Instytutu Yad Vashem i wywiera niemały wpływ na żydowską opinię publiczną. Z tego powodu uznałem, że artykuł Brownsteina warto przetłumaczyć na język polski i dedykować go tym Polakom, którzy w dobrej wierze, usiłują nas wychowywać w duchu zrozumienia żydowskiej wrażliwości historycznej, a przyczyny napięć w relacjach polsko – żydowskich tłumaczą wyłącznie antysemityzmem.

Poniżej polskie tłumaczenie całości artykułu Richa Brownsteina ‘My Trip to Poland’ zamieszczonego 26 maja 2016 roku na łamach The Times of Israel.                     

                                                        *  *  *  *  *  

                                           MOJA PODRÓŻ DO POLSKI

"Miałem przywilej uczestniczenia w wyjeździe do Polski w ramach programu Young Judaea podróżując z grupą 28 wyróżniających się studentów amerykańskich. Podczas podróży zdarzyło mi się wysłać kilka zdjęć z trzech obozów zagłady i opatrzyć je niezbyt przychylnymi podpisami, w przekonaniu, że moja pogarda do Polski jest czymś powszechnym i nie wymaga komentarza. Ku mojemu zdziwieniu jeden z kolegów w Yad Vashem zwrócił mi uwagę, że powinienem unikać złośliwości i skupić się na bardziej rzeczowych obserwacjach. Ale nim przejdę do szczegółów, zacznę od pewnej przypowieści, która pomoże mi zaprezentować pełne tło mojej podróży do Polski.

Wyobraźmy sobie gospodarza, który jest właścicielem kamienicy zamieszkałej częściowo przez lokatorów pochodzących z obcych stron. Na początku gospodarz chętnie wita nowych mieszkańców bogacąc się na ich ciężkiej pracy i oczywiście na ich majątku. Przez wiele lat obie strony odnoszą z takiego układu korzyści.  Ale z czasem u gospodarza, tak jak u jego sąsiadów, narasta nienawiść do obcych lokatorów, tylko dlatego, że są inni. Gospodarz zaczyna obrażać swoich lokatorów, prześladować ich i kraść ich pieniądze. Pewnego dnia, jeden z sąsiadów postanawia pójść o krok dalej i zabić lokatorów oraz przejąć ich majątek. Gospodarz na początku pozostaje bierny i jedynie udostępnia sąsiadowi klucze do swojej kamienicy, ale później stopniowo zaczyna mu pomagać w mordowaniu i kradzieży. Zadowolony i wolny od poczucia winy gospodarz zatrzymuje dla siebie wszystko, czego nie zrabował sąsiad. Pomimo współsprawstwa w zbrodni i kradzieży cały czas czuje się niewinny, bo przecież zabicie lokatorów to był pomysł sąsiada. Jakiś czas po dokonaniu zbrodni sąsiad staje przed sądem i zostaje ukarany. Jego następcy szukają u lokatorów ocalałych z rzezi, i u ich dzieci, wybaczenia za swoje czyny, płacąc za nie wysoką ceną finansową i moralną. Tymczasem gospodarz i jego dzieci trzymają się obrazu ukazującego ich jako ofiary i z uporem twierdzą, że przecież to była ich kamienica i że to ona została zniszczona. W odbudowanym domu urządzają muzeum, w którym ocalałe rodziny wymordowanych lokatorów płacą za wstęp rodzinie gospodarza.

W ubiegłym miesiącu żydowskich turystów odwiedzających polskie miasto Poznań obsługiwał rabin Jacoob Ben Nistell z izraelskiej Hajfy. Według Jerusalem Post: ‘przez wiele lat prowadził on zajęcia o judaizmie dla dzieci i młodzieży. Wraz z polskimi biskupami uczestniczył w modlitwach ekumenicznych i w imieniu poznańskiej wspólnoty żydowskiej odbywał międzywyznaniowe spotkania z księżmi i imamami.’ Jak się okazało, rabin Jacoob Ben Nistell nie jest rabinem. Nie pochodzi również z Hajfy, nie zna języka hebrajskiego i nie ma pojęcia o zwyczajach żydowskich. I nie jest nawet Żydem. W rzeczywistości jest katolikiem, byłym kucharzem z Ciechanowa i naprawdę nazywa się Jacek Niszczota. Dziecko gospodarza wymyśliło się jeszcze raz na nowo. Witajcie w Polsce!

Polska perspektywa, co zrozumiałe, jest znacząco odmienna. W wywiadzie dla Times of Israel, udzielonym w roku 2014, Krzysztof Bartosz, radca handlowy Ambasady Polski w Tel Awiwie, został zapytany o rolę jego kraju w Holokauście. Bartosz odrzucił odpowiedzialność Polski oświadczając: ‘Oczywiście nazistom było dogodniej mordować Żydów na miejscu, niż przewozić ich gdzie indziej’. Zwolenników wersji o polskiej winie pouczył, by pamiętali o ‘znaczącym ruchu oporu walczącym z nazistami i o udziale w nim polskich Żydów’. Wywiad nie byłby oczywiście kompletny, gdyby Bartosz nie zaznaczył że: ‘nie wolno zapominać, iż Polacy też byli ofiarami – naziści zamordowali również trzy miliony Polaków.’ Zapewne chciał powiedzieć, że zamordowanych zostało sześć milionów Polaków, z których trzy miliony to byli Żydzi, a trzy miliony nie-Żydzi. Czyżby polski dyplomata, po 400 latach obecności Żydów w Polsce, nadal nie uważał ich za Polaków? Nigdy nie słyszałem takiego zdania: ‘w Drugiej Wojnie Światowej walczyło 14,9 milionów Amerykanów oraz 1,2 miliona Czarnych Amerykanów.’ Jak wspomniałem, każdy ma swoją perspektywę.

Mówi się, że Polska jest wielkim przyjacielem Izraela – ekonomicznie i politycznie. Prezydent Izraela, Ruby Rivlin, otwierając w 2014 roku Muzeum Historii Żydów Polskich, powiedział: ‘zaczynamy pisać nowy, obiecujący rozdział w wielowiekowej historii, którą wspólnie dzielimy.’ Jak widać taka jest linia zarówno Jerozolimy, jak i Warszawy. Jednak moje pobieżne poszukiwania wiarygodnych danych na poparcie tej tezy nie przyniosły istotnych faktów. Polska, która jest szóstą gospodarką europejską, jest dopiero 27 co do wielkości partnerem handlowym Izraela, co daje 0,4% izraelskiego eksportu. W kategoriach politycznych prawdą jest, że Polska na forum ONZ powstrzymała się przed poparciem Rezolucji  67/19 z roku 2012, uznającej Palestynę za ‘państwo-obserwatora bez praw członkowskich’, co pozostaje jedyną oznaką polskiej ‘przyjaźni’ okazaną nam w anty-izraelskich głosowaniach od 1988 roku. ‘Inaczej niż w miastach wielu innych europejskich państw’ – jak twierdzi polski radca handlowy, Bartosz – ‘w Polsce nie dochodzi do masowych anty-izraelskich demonstracji’. Jaka szkoda, że Izrael ma tak mało państw na mapie swoich przyjaciół, że miłosną opowieść o relacjach Izraela i Polski trzeba budować na jednym powstrzymaniu się od głosu w ONZ i na braku wrogich demonstracji.

Dla dobra dyskusji przyjmijmy, że Polska jest dzisiaj naprawdę naszym przyjacielem. Prywatnie większość Polaków to ludzie przyjaźni, którzy nie okazują żadnych oznak antysemityzmu. To prawda, że wszyscy moi polscy studenci nieżydowskiego pochodzenia, z którymi miałem wykłady w Yad Vashem, mogliby świecić tu przykładem. Ale prywatne kontakty nie dowodzą niczego, jeżeli spojrzymy na szerszy obraz problemu. To nie mili studenci z Polski, nie ekipa obsługująca moją podróż po kraju i nie podejmujący nas gospodarze, ale przeszłość ciąży nad badaniem pełnego historycznego obrazu.

Na tym obrazie, cała historia żydowsko – polska to nic innego, jak nieustanny marsz w stronę zarazy antysemityzmu. Dowodzenie nienawiści do Żydów w Polsce – przed, w trakcie i po Holokauście – jest jak dowodzenie, że ocean jest mokry. W obu wypadkach przedstawienie dowodów jest teoretycznie możliwe, ale wymagałoby zadziwiającego układu retorycznej gimnastyki. Antysemityzm w Polsce jest faktem. Dumna ludność Polski, jak gospodarz z przypowieści, chętnie wydała Niemcom miliony Żydów, bez wstydu przejmując żydowski majątek w czasach Holokaustu i po nim. Kiedy w powojennej rzeczywistości ćwierć miliona ocalałych Żydów próbowało się osiedlić w komunistycznej Polsce, spotkało ich tam ogólnie wrogie przyjęcie, grabienie ich własności przez Polaków i seria pogromów. Chociaż Polacy w swojej nienawiści do Żydów nie potrzebowali zachęty zinstytucjonalizowanego antysemityzmu sowieckiego, to komunizm dodatkowo rozgrzewał ten płomień do białości. Ten epizod polskiego antysemityzmu miał swój punkt kulminacyjny w roku 1968, kiedy z kraju brutalnie wygnano 20 tysięcy Żydów. Jeśli ktoś chciałby się zapoznać z prawdziwą twarzą polskiego antysemityzmu, powinien zobaczyć takie polskie filmy jak ‘Pokłosie’ (2012) czy ‘Ida’ (2013). Widzowie o większej cierpliwości powinni zobaczyć opus magnum Claude’a Lanzmanna, ‘Shoah’ (1985), dziewięcio i pół-godzinny dokument ukazujący współczesny obraz polskiego antysemityzmu.

To wszystko leży u podstaw mojego niechętnego dystansu do Polski w ogólności i do ‘turystyki śladami ludobójstwa’ w szczególności. W końcu nie da się zaprzeczyć, że polska gospodarka jest corocznie zasilana gotówką napływającą wraz z milionem gości odwiedzających miejsca związane z Holokaustem. Dla kraju, którego PKB na jednego mieszkańca wynosi 1/3 PKB na mieszkańca Izraela, to nie są grosze bez znaczenia. Co więcej, ekipy filmowe wydają w Polsce miliony dolarów na realizację ujęć do filmów o Holokauście, który w większości tam się rozegrał, tak jak historia najbardziej znanego z nich, czyli ‘Listy Schindlera’ (1993) Stevena Spielberga. Na szczęście przemysł filmowy nie uznaje obecnie kręcenia ujęć w Polsce za niezbędne, choć wynika to niekoniecznie z powodów etycznych. Na przykład trzy najważniejsze filmy o Holokauście od czasu ‘Listy Schindlera’ – ‘Szara strefa’ (2001), ‘Pianista’ (2002) i ‘Syn Szawła’ (2015) – okazały się arcydziełami bez potrzeby filmowania w Polsce, zbrodniczej ziemi, którą przedstawiają. Tym lepiej dla nich.

Programy solidarności z ofiarami, takie jak Marsz Żywych, szczycą się udziałem 220 tysięcy żydowskich studentów, od 1988 roku pompując w polską gospodarkę setki milionów dolarów. Jednak zdecydowanie największą zorganizowaną grupą, jaka zasila polską gospodarkę, stał się paradoksalnie izraelski system oświaty, który co roku wysyła do Polski 25 tysięcy uczniów 12 klasy. To co się przed 40 laty zaczęło całkiem niewinnie jako akt protestu – dzieci Izraela pokazują światu, że nie zniknęliśmy – obróciło się w rutynowy rytuał przejścia, dopełniany obowiązkowym zdjęciem na tle torów do Birkenau z flagą izraelską owiniętą na plecach. Czy to jest normalne? Cichy głos w mojej głowie, tam gdzie rozum miesza się z uczuciem, podpowiada mi pytanie: dlaczego mamy nagradzać sprawców i ich spadkobierców? W istocie, wielu intelektualistów, rabinów i wychowawców otwarcie kwestionuje sens wycieczek do Polski, zarówno z przyczyn wychowawczych, jak i etycznych. Stawiają oni daleko idące, miażdżące zarzuty, których nie sposób nie wziąć pod uwagę. Dwa lata temu w grupie izraelskich licealistów była moja córka, Batya. Na niej ten wyjazd wywarł ogromne wrażenie. W odróżnieniu od wielu komentatorów, nie uważam, że wyjazdów do Polski należy zaprzestać. Polska pozostaje w centrum problemu i w jego szerszej perspektywie.

Pierwszym ważniejszym przystankiem było Auschwitz – Birkenau. Na pierwszy rzut oka tereny tych obozów są imponująco utrzymane i wyeksponowane. Moje zastrzeżenia w konkretach sprowadzają się do nieprzyzwoitości samej instytucji. W sklepie z pamiątkami z Auschwitz  - jakby ten pomysł nie był wystarczająco nieprzyzwoity – można kupić pasujące do siebie magnesy na lodówkę, jeden z Auschwitz, drugi z Birkenau. Jak to mówią: ‘nie ma lepszego biznesu jak biznes Shoah'. Później nie mogłem wyjść ze zdziwienia, kiedy odkryłem, że żadne z dań przygotowywanych w restauracji kompleksu muzealnego nie jest koszerne. Idąc dalej, 1,4 miliona gości odwiedzających rocznie Auschwitz musi płacić równowartość 0,5 $ za możliwość skorzystania z toalety.

Ale najbardziej przygnębiającym elementem w Birkenau jest przylegająca do parkingu linia zabudowy, gdzie urocze polskie rodziny postawiły sobie domy z grillami na tarasach z widokiem na bramę do obozu. Nie muszę ciągnąć tego wątku; jeśli coś takiego nie narusza waszej wrażliwości, to przerwijcie w tym miejscu lekturę i wracajcie do swojego domu wariatów z jego postmodernizmem i relatywizmem moralnym.        

Obóz w Majdanku to kolejne świadectwo intensywnej obecności naszego ‘gospodarza’. Jeżeli ktoś nie jest tego świadom, Majdanek był miejscem kaźni tak strasznej i okrutnej, że jego więźniowie dosłownie marzyli o transporcie do Auschwitz. Majdanek był tak przerażający, że Sowieci zaczęli go pokazywać jeszcze zanim przestał działać obóz w Auschwitz. Niestety rosyjska propaganda odnosiła się wyłącznie do ‘radzieckich cierpień’, chociaż więcej niż 2/3 ofiar Majdanka było Żydami. Co więcej, sowieckie ‘odtworzenie aranżacji’ części baraków było tak niekompetentne, że bywało używane przez rewizjonistów Holokaustu jako dowód nieprawdziwości komór gazowych.

W roku 1947, aktem polskiego parlamentu, Majdanek został uznany za ‘Pomnik Męczeństwa’. Dalsze udoskonalenia obejmują dwa najbardziej groteskowo niestosowne pomniki, jakie w życiu widziałem, które stanowią tam centralny element muzealnej ekspozycji. Żaden z nich nie nawiązuje bezpośrednio do cierpienia Żydów; obydwa zostały wzniesione przez Rosjan w duchu antynazistowskiej propagandy i obydwa nie zostały do tej pory poprawione. Jeden z nich przedstawia sceny z ‘Piekła’ Dantego, które zdecydowanie nie należy do żydowskiej literatury i nie reprezentuje żydowskich wartości.

Drugi z pomników w Majdanku, wzniesiony w 1968 roku, rzekomo mieści prochy Żydów i ofiar innych narodowości, pozostawione na pastwę polskich zim praktycznie bez żadnego zabezpieczenia. Jeśli to prawda, wystawianie świętych żydowskich szczątków i prochów na działanie surowych polskich żywiołów to zadziwiający brak szacunku. Jak pisał rabin Naftali Brawer: ‘… jeżeli ciało Żyda zostało poddane kremacji wbrew jego woli, tak jak w czasach Holokaustu, to jego odzyskanym prochom należny jest żydowski pogrzeb na żydowskim cmentarzu.’ Tyle że zgodna wersja naszych krajowych przewodników brzmi, że stos zawiera po prostu spalone odpady zbierane podczas zwykłych prac nad utrzymaniem obozu. Żydowska Biblioteka Wirtualna włączyła się w ten spór ustalając, że ‘prochy zostały odzyskane z pryzmy kompostowej w obozie, gdzie były zmieszane ze śmieciami i odpadami z ogrodu w celu przygotowania kompostu do nawożenia ogrodu warzywnego. (…) W tej masie widoczne są fragmenty kości.’ Jakkolwiek wygląda prawda, otwarta ekspozycja prochów jest bezdyskusyjnie czymś niestosownym. W Majdanku, podobnie jak w Birkenau, bezpośrednio za ogrodzeniem terenu muzeum zbudowano nowe domy mieszkalne z dużymi balkonami wychodzącymi na teren najokrutniejszego z obozów.

Nasz nadzwyczajny kierownik grupy, Alan Goldman z Jerusalem U, wyjaśnił nam, że spośród 40 tysięcy niemieckich obozów rozproszonych w czasie wojny na terenie Europy, jedynie sześć jest uważanych za ‘obozy śmierci’ ze względu na działające w nich komory gazowe. Tych sześć obozów śmierci to: Auschwitz – Birkenau, Majdanek, Chełmno, Treblinka, Sobibór i Bełżec. Chelmno i Treblinkę wyróżnia odosobnione położenie w głębi lasu oraz należyte upamiętnienie cierpienia Żydów pomnikami w dobrym guście. W tych obozach pozostawiła swój ślad żydowska wrażliwość na temat upamiętnienia Holokaustu.

Odwiedziliśmy również kwitnące Centrum Wspólnoty Żydowskiej w Krakowie, które wierzcie lub nie, zostało zbudowane z inicjatywy brytyjskiego księcia Karola. Wysłuchaliśmy tam poruszających historii odrodzenia tożsamości żydowskiej w Polsce. Opowieści o 20 tysiącach Żydów próbujących budować w Polsce żydowską społeczność brzmią jak mówienie o uprawie kartofli na Marsie. Zatrzymaliśmy się również w odbudowanej Jesziwie w Lublinie, która pełni równocześnie funkcje hotelu i muzeum jesziwy. Budynek ten uchodzi za miejsce narodzin systemu jesziwy, a także Daf Yomi. Tutaj podobnie jak w poprzednich miejscach, szklanka jest pełna tylko do połowy: budynek zwrócono wspólnocie jesziwy w 2003 roku, co zajęło jedynie 60 lat.

Po tym co powiedziałem, nadal nie potrafię złagodzić mojej niechęci do naszych polskich gospodarzy. Przekonywano mnie, że ich nowe pokolenie rozumie swoją historię i jest świadome swych win. Byłem tego świadkiem uprzednio w Yad Vashem. Ale szczerze mówiąc, chciałbym widzieć kilka kolejnych pokoleń przepraszających za winy. Jest wciąż za wcześnie. Zrewiduję moją opinię po tym jak gospodarze wyburzą domy sąsiadujące z obozami śmierci, zaprzestaną sprzedaży magnesów na lodówkę, zaczną podawać koszerne dania, pochowają prochy naszych przodków i pozwolą Żydom korzystać z toalet za darmo.

Czuję się jeszcze zobowiązany do zdania relacji z krótkiego spotkania, jakie w piątkowe popołudnie miałem w Krakowie z pewną farmaceutką. Po wejściu do apteki, kiedy zbliżałem się do lady, młoda blondynka za kontuarem na mój widok uśmiechnęła się od ucha do ucha. Jako że była mniej więcej o połowę młodsza ode mnie, obejrzałem się przez ramię, czy za moimi plecami nie idzie któryś z moich studentów.  Ale kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem wiszącą na jej szyi niewielką gwiazdę Dawida. Dziewczyna wskazała na moją kipę i powiedziała jak bardzo się czuje szczęśliwa, kiedy może spotkać Żyda. Zapytałem, co jej rodzina robiła w czasie wojny. Okazało się, że przeszli na katolicyzm. W ciągu ostatnich 10 lat, jak wyjaśniła, przedstawiciele jej pokolenia zaczęli odkrywać swoje korzenie. Zapytałem ją, co będzie robiła w szabat. Odpowiedziała, że musi pracować. Nic więcej nie da się dodać do tej historii ponad ten przebłysk żydowskiej solidarności między nami.

Mając to wszystko w pamięci, czekam na moje kolejne wyjazdy do Polski, w nadziei na to, że zobaczę poprawę. Za kilka miesięcy również mój 17-letni syn, Yehuda, wybiera się ze swoją klasą do Polski. Zachęcam go do tego wyjazdu i do wyrobienia sobie własnej opinii o tym kraju. Czekam na jego wrażenia i obserwacje na temat gospodarzy i kamienicy. Być może powiem mu też, gdzie może znaleźć przyjaciela w krakowskiej aptece."                        

Rich Brownstein 

 http://blogs.timesofisrael.com/my-trip-to-poland/  

fisher
O mnie fisher

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości