Wczoraj, niemal przed samym startem programu ze słynnego "czternastometrowego Hummera" zadzwonił do mnie Igor Janke — Hej, czy nie wpadł byś porobić zdjęć? Nie pomyśleliśmy o tym wcześniej, a fajnie by było...
No to pojechałem.
Wynajęty pojazd robił wrażenie... przewoźnej dyskoteki. Mieniące się gwiazdki i światełka, pojemniki na szampan i uchwyty do kieliszków. A w tym wszystkim - tona kabli, konsoleta do dźwięku, profesjonalne kamery, oświetlenie, sprzęt umożliwiający nadawanie programu na żywo z jadącego samochodu, sporo osób do obsługi tego wszystkiego - a na samym przodzie nieco miejsca dla prowadzących program i ich gości...
Wszystko trochę na wariackich papierach, goście programu goniący "studio" które uciekło z umówionego miejsca, padające baterie laptopów, nerwowe zapytania o najnowsze prognozy wyników "SMSami do przyjaciela", zmarznięte ręce i stopy, ale w efekcie - mobilne studio, wóz transmisyjny, prywatna telewizja ad-hoc i blogerskie przedsięwzięcie w jednym.
Warto było, choćby po to żeby zobaczyć jak zdawałoby się nierealne pomysły w połączeniu z najnowocześniejszymi technologiami podkopują bastion "wielkich" telewizji.