Polska scena polityczna jest odbiciem polskiego społeczeństwa charakteryzowanego powiedzeniem „gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania”, kulturowo podzielonego na wielkomiejskie zliberalizowane i gminno-parafialne, pozornie religijne, a w praktyce dalekie od deklarowanej religijności.
Inne powiedzenie mówi „jaki naród takie elity” (władza, duchowieństwo, intelektualiści, twórcy), czego w Polsce doznajemy w nadmiarze w sejmie, rządzie, opozycji, Kościele – wszędzie.
Dopóki są to przypowieści bez skutków na stosunki polityczno-społeczne można się z tego śmiać tak, jak śmiejemy się z przeszłości dawno minionej, ale kiedy doświadczamy takich szpetnych zachowań od elit z władzami państwa na czele, problem staje się poważny i rzeczywisty.
Od dwóch lat polskie władze polityczne z nadanie PiS (sejm – ustawodawcza, prezydent i rząd – wykonawcza) z żałośnie małym poparciem społecznym (19% uprawnionych do głosowania) robią co chcą z polską demokracją łamiąc z premedytacją konstytucję bezczelnym podporządkowywaniem sobie sądów (trzeciej konstytucyjnej i niepolitycznej władzy) tego demokratycznie najważniejszego ogniwa postawionego przez konstytucję na straży naszej państwowej praworządności. Jeżeli władza polityczna w państwie likwiduje niezależność sądów, to likwiduje najważniejsze ogniwo kontrolne demokracji i praworządności pokazując narodowi swoje omnipotentne przesłanie: my rządzimy i wymagamy, a wy macie się nam podporządkować, podziwiać i nie protestować. Dalsze przesłanie jest jasne: w razie nieposłuszeństwa będziecie karani i nikt was nie obroni, wszak my jesteśmy waszą jedyną władzą do rządzenia i sądzenia.
Taki wyraźny sygnał zakomunikował narodowi minister sprawiedliwości i prokurator generalny w sprawie wyroku Sądu Najwyższego odrzucającego kasację owego ministra dotyczącą uznania winnym drukarza za odmowę usługi dla organizacji LGBT. Pan minister w tonie nie wymagającym sprzeciwu publicznie oskarżył Sąd Najwyższy o łamanie przez sąd praworządności w kwestii wolności przekonań i sumienia drukarza. Oto dramatycznie niebezpieczny przykład ministra rządu polskiego stawiającego się ponad wyroki sądowe ostatecznie rozstrzygające spory o ustawowy zakres i granice wolności przekonań i sumienia w porządku prawnym państwa.
Takie wyroki są jedyną i ostateczną prerogatywą Sądu i zarówno konstytucyjnie jak i cywilizacyjnie niepodlegające kwestionowaniu. To jest wyrok sądu a nie widzimisię. Zaś postawa ministra jest właśnie takim widzimisię rażąco wskazującym na mentalność władzy wykonawczej z fałszywą i niebezpieczną ambicją „władzy absolutnej”, a ta jak wiadomo także absolutnie władzę demoralizuje.
W takiej sytuacji stan naszego państwa jest zagrożony utratą wolności demokratycznych, co wymaga od narodu stanowczej obrony tych wolności w tym także na drodze prawnej. Gdyby Polska miała legalny Trybunał Konstytucyjny można by zwrócić się do niego o stwierdzenie praworządnej konstytucyjności poczynań władzy. Ale władza przewidując owe, nie na rękę jej demokratyczne procedury konstytucyjnych rozstrzygnięć, zawczasu i w pierwszej kolejności podporządkowała sobie w pełni Trybunał Konstytucyjny, co powoduje bezsensowność składania do niego skarg na niekonstytucyjne postępowanie tego rządu.
Nie należy więc się dziwić na masowe apele i wnioski środowisk prawniczych, organizacji społecznych, ruchów obrony demokracji, wybitnych osobowości, byłych premierów i prezydentów Polski, itp. składane do Komisji Europejskiej wnioskujące o zaskarżenie polskich władz do Trybunału Sprawiedliwości UE o bezprawne likwidowanie niezależności konstytucyjnej Sądu Najwyższego i nakaz wstrzymania tej ustawy do czasu rozstrzygnięcia sporu przez Trybunał.
Jak bardzo trafne są to wnioski niech świadczy „oburzenie” polskiego obozu rządzącego, który powtarza oklepane bezsensowne zarzuty o zdradliwym zagranicznym donosie na Polskę owych patriotycznych polskich obywateli i ruchów demokratycznych.
Trzeba więc przypomnieć obozowi władzy, że zarówno Komisja Europejska jak i Trybunał Sprawiedliwości UE to nie jest „zagranica” tylko organizacja wspólnotowa dobrowolnie zrzeszonych w UE państw o wspólnotowym prawodawstwie podlegającym nadzorowi i kontroli organów unijnych w tym sądowniczych.
Obruszenie i panika rządzących wnioskami dotyczącymi w/w demokratycznych interwencji dowodzi o trafności tej obywatelskiej inicjatywy, która wywołuje szalony niepokój władz spowodowany świadomością naruszania przez nie polskich norm konstytucyjnych i norm prawa unijnego.
Polska czeka na reakcję KE. Obywatele i demokraci na wstrzymanie wejścia w życie niekonstytucyjnej ustawy o Sądzie Najwyższym, a obóz rządzący na odmowę złożenia wnioski do TS UE z formalnoprawnych powodów presji czasowej niedotrzymania terminów wnioskowych.
Jak będzie pokaże czas!
Komentarze