"Katyń" to nuda przeokrutna. Ani jednej ciekawej postaci, wszystko to takie kurewsko przewidywalne że nic tylko siąść i zasnąć. Podobno nie o to chodziło, bo to miał być obraz i świadectwo i w ogóle. Sobie myślę że trzeba było zrobić o tym film dokumentalny albo postawić za te ok. 20 mln zł muzeum Katynia naprzeciwko ambasady Federacji Rosyjskiej (bo czemu nie?). Gdzie ten 20 mln? Ja ich nie widziałem.
Po kiego ten film jest taki pocięty? Wajda obejrzał chyba "Pulp Fiction" i stwierdził że fajnie byłoby coś podobnego zrobić. Ale nie wyszło. Tak to poszarpane że ja nie orientowałem się kto jest kto i dlaczego. Pewien wpływ na to mogło mieć to że pożal się boże kreacje były jak narysowane. Nie było w nich życia, tylko rólka do odwalenia. Tu mamy wierną żonę, tam dziewczynę z powstania, tam wspaniałego żołnierza.
O tym że nie musi być prawdziwie, byle by było łzawo mówiły już pierwsze sceny. Matka zostawia córeczkę u księdza i wyrusza na rowerze szukać męża. Jak go znajdzie to przybiegnie ta córeczka i szczęśliwa rodzinka zostanie rozdzielona przez ruskiego sołdata. Skąd się wzięła tam ta dziewczynka? Skąd wiedziała gdzie Rosjanie przetrzymują jeńców? Jak mogła przybyć zaraz po matce, która jechała rowerem? Wreszcie, co za opiekun z tego księdza że pozwolił dziecku poleźć nie wiadomo gdzie kiedy dookoła Niemcy, Rosjanie i wojenny chaos? Nie lubię jak ktoś robi ze mnie idiotę. I nie ufajcie Kościołowi kat.
Miałem też deżawi. W czasie rozstrzeliwania jednemu z żołnierzy skończyła się amunicja i musiał przeładować a polski żołnierz czekał. To samo widziałem w "Pianiście". Ale tam towarzyszyły temu jakieś emocje, tutaj wszystko było nudne i mimo serwowania muzyki, która jasno mówiła mi że mam się wzruszać i knykcie zagryzać, nie wzruszałem się i nie zagryzałem niczym którejkolwiek sceny.