Free Your Mind Free Your Mind
10685
BLOG

Białe plamy smoleńskie

Free Your Mind Free Your Mind Polityka Obserwuj notkę 209
1.
Treść słynnego sms-a, którego miał otrzymać moonwalker S. Wiśniewski w momencie, gdy przetrzymywano go w czekistowskim samochodzie, brzmiała – jeśli wierzyć autorom książki „Smoleńsk. Zapis śmierci” - tak: „TVP Info podaje, że w Smoleńsku rozbił się samolot z prezydentem. Jesteś na miejscu?” (s. 13). Musiało być to więc w okolicach ca. 9.30. Tymczasem J. Mróz we wspomnieniowym programie rządowej telewizji podaje, że Wiśniewskiego zobaczył przy bramie i rozmawiał z nim niedługo po „katastrofie”. (http://www.youtube.com/watch?v=ceJMLIa3pwk&feature=related 6'28'') „To był Sławomir Wiśniewski, montażysta z TVP, który w bardzo krótkim czasie po katastrofie zjawił się pod bramą lotniska. Dotarł takimi bocznymi ścieżkami tam i z którym wówczas miałem możliwość porozmawiania i to właśnie on pierwszy zdał mi tą relację, że rzeczywiście widział samolot, który lewym skrzydłem zawadził o drzewo i runął na ziemię. (…) Powiedział mi, że ma nagranie z naszego wraku, że widział leżące pomarańczowe czarne skrzynki w błocie...

 
Czy więc moonwalker 10-go przesiedział jakiś czas w jakimś aucie – czy nie przesiedział?
 
2.
Jak pamiętamy, choćby z relacji opublikowanej w „NDz” (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101104&typ=po&id=po01.txt), borowców w Katyniu miał o tragedii powiadomić życzliwy Jurij z ruskich służb (podobnie zresztą jak R. Poniatowskiego z TVN24 też jakiś życzliwy Rusek o 8.50 powiadomił http://www.youtube.com/watch?v=6Ck9RvqrU7E&feature=related 05'26''). I ów Jurij się odnajduje w książce M. Krzymowskiego i M. Dzierżanowskiego wraz z drugim życzliwym Ruskiem, Dmitrijem (s. 17):

 
„(...) „Szakal”, czyli BOR-owiec Andrzej Rychlik, szedł w stronę bramy wejściowej cmentarza. Po drodze spotkał Dmitrija Kapustina z Federalnej Służby Ochrony. Kapustin zaczął coś nerwowo do niego mówić, ale Rychlik słabo znał rosyjski.
- Powtórz – poprosił.
- Wasz samolot spadł, wszyscy zginęli – powiedział Kapustin. Mówił też coś o wozach strażackich, ale tego Rychlik już nie zrozumiał (pytanie, skąd więc autorzy wiedzą, że mówił o tych wozach? - przyp. F.Y.M.).

 

 
BOR-owcy Cezary Kąkolewski i Krzysztof Szałanek oraz Jurij, funkcjonariusz Federalnej Służby Ochrony, jechali podstawić samochód ewakuacyjny dla prezydenta. Byli już prawie za ołtarzem. Jurij właśnie skończył rozmawiać przez telefon.
- Czarek! - Rosjanin spojrzał na Kąkolewskiego. - Z Waszym samolotem stało się coś złego.
Zanim Kąkolewski przetrawił słowa Jurija, włączyła się samochodowa radiostacja. - Podobno coś się stało z samolotem prezydenta – odezwał się w niej głos Rychlika, który wciąż nie był pewien, czy dobrze zrozumiał Kapustina. To, co powiedział, brzmiało jak echo powtarzające słowa Jurija.
- Spotykamy się przy bramie wejściowej Memoriału – ocknął się Kąkolewski.”

 
3.
Kwestia dokładnej godziny pojawienia się ruskiej dezy w Katyniu. W książce, o której piszę, jest także rozwiązana (s. 18):

 
W drodze do bramy Kąkolewski dwa razy wykręcił numer Jarosława Florczaka, funkcjonariusza, który leciał tupolewem. Sygnał był normalny, ale „Florek” już nie odbierał. Chwilę później połączył się z warszawskim Centrum Kierowania BOR.
- Rosjanie mówią, że samolot z prezydentem miał problemy z lądowaniem. Wiecie coś o tym? - spytał.
- Nic nie wiem – odpowiedział zaskoczony Waldemar Tuszyński, oficer operacyjny. Zegar w jego biurze wskazywał 8.55.
- Dobra, jak się czegoś dowiem, to dam znać.”

 
To znowu ciekawa rzecz, zważywszy na to, co twierdzi M. Janicki („Była sobota, byłem w domu w Krakowie. Wpół do ósmej wyjechałem samochodem na bazarek po zakupy. Nagle zadzwonił telefon. To był oficer operacyjny: - Szefie, jest problem z lądowaniem Tu-154 w Smoleńsku. Coś jest nie tak.

 
Podziękowałem i poleciłem, by dzwonił, jak będzie miał nowe, szczegółowe informacje. Natychmiast zadzwoniłem do Florka. Telefon milczał.” (http://wyborcza.pl/1,75478,9396354,Chcialbym_sie_dowiedziec__czy_musieli_zginac.html)) oraz na to, że już przed 9-tą polskie służby skontaktowały się z „oficerem łącznikowym FSB” w Warszawie (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/konsultacje-z-fsb.html). Jeśliby prawdą było, że już o 8.55 borowcy z Katynia łączyli się z Warszawą, po uzyskaniu od Rusków „informacji o katastrofie” i o śmierci wszystkich członków delegacji, to by było to kolejne potwierdzenie tezy, iż czekiści uruchomili „akcję Smoleńsk”, zanim jeszcze cokolwiek można było autorytatywnie na „miejscu wypadku” stwierdzić.

 
4.
Łączność z Polską.

 
- Tak, słucham – słuchawkę podniósł wojskowy kontroler lotów porucznik Piotr Lauks. Była 8.42. Trzy kwadranse wcześniej służbę przekazał mu kapitan Tomasz Wiak, który mimo że był już po służbie, siedział jeszcze na Okęciu.
- Tu sto pięćdziesiąt cztery chyba się rozbił – powiedział głos w słuchawce. Nie zdążył dodać nic więcej, bo połączenie się zerwało. To był porucznik Artur Wosztyl, dowódca Jaka-40, który godzinę wcześniej przyziemił na Siewiernym (godzinę? - a zdawało mi się, że o 7.15 – przyp. F.Y.M.).
Lauks odłożył słuchawkę i spojrzał na Wiaka.
- Tu sto pięćdziesiąt cztery chyba się rozbił – powtórzył mechanicznie słowa Wosztyla. Wiak chwycił za telefon i zaczął nerwowo wybierać numer służbowy Jaka-40. Robił to kilkakrotnie, ale cały czas było zajęte. Członkowie załogi jaka nie odbierali, nie odpowiadał też telefon satelitarny tupolewa. Po chwili oddzwonił Wosztyl: tupolew zderzył się z ziemią, nie doleciał do pasa startowego, zabrakło mu około kilometra.” (s. 49)

 
I teraz najciekawszy fragment korespondujący z tymi powyżej, które świadczą, jak „migiem” roznosiła się wieść o „wypadku na Siewiernym”:

 
Oficerowie Centrum Operacji Powietrznych i Centrum Hydrometeorologii nie mieli pojęcia, że prezydencki tupolew od kilku minut leży w błocie. Jeszcze o 8.52 (…) zastanawiali się, które z lotnisk zapasowych jest najlepsze (...)” (s. 49) - ale znanej już dość dobrze rozmowy o Briańsku, Witebsku i Mińsku nie będę przypominał, lecz tę późniejszą, odbywającą się o 9-tej:

 
O 9.01 (ppłk Jarosław – przyp. F.Y.M.) Zalewski połączył się z dowódcą Centrum Operacji Powietrznych, generałem Zbigniewem Galcem.
- No, panie generale tutaj są takie informacje niezbyt … niezbyt optymistyczne, bo... bo ten tupolewa miał lądować o czterdzieści dwie... - jąkał się Zalewski.
- Tak.
- ...w Smoleńsku. No i nijak nie możemy się dowiedzieć. Wiemy, że warunki były bardzo słabe tam. Meteo podaje, że mogło być pięćset metrów albo i mniej. I mgła byłą, bo wilgotność sto procent – kontynuował Zalewski. - I teraz ja jestem na kontakcie cały czas z BOR. I teraz z BOR-u zadzwonił do mnie oficer operacyjny i mówi, że jacyś ludzie tam są na miejscu w Smoleńsku, ale nie z tej wycieczki, nie z tej grupy z prezydentem. Mówią, że otrzymali informacje od rosyjskiej milicji, że... że samolot miał kłopoty przy lądowaniu.
- Mhm...
- No i... no i próbujemy się coś dowiedzieć. Telefon satelitarny na tupolewie nie odpowiada, Okęcie też nie może się dodzwonić do... do załogi jaka.
- No rozumiem.
- Sytuacja jest taka, no... no, niepewna, bardzo niepewna teraz – wydusił Zalewski.
- Rozumiem. Proszę zbierać informacje i proszę o wiadomości. Dowódca jakiem wylądował? - spytał nagle Galec.
- Dowódca.
- Tak. Jakiem wylądował?
- Nie wiem, kto tam prowadził tego jaka.
- Rozumiem, ale prawdopodobnie dowódca był w jaku. Ale nie jestem tego pewien.
- Ale dowódca nasz? Dowódca Sił Powietrznych? - Zalewski cały czas nie dowierzał, że za sterami Jaka-40 mógł siedzieć szef Sił Powietrznych generał Andrzej Błasik.
- Tak, dowódca sił wybierał się w delegację. Tylko nie wiem, jakie było rozłożenie na samoloty. Wcześniej było planowane, że dowódcy będą lecieć jakiem.
- Dobrze, panie generale. Zaraz... zaraz sprawdzam to wszystko.
- Proszę z Raczyńskim wejść w kontakt – polecił Galec. Sądził, że jeśli ktokolwiek może znać skład załogi Jaka-40, to z pewnością będzie to dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego pułkownik Ryszard Raczyński.” (s. 55-56)

 

 
No i Zalewski dzwoni do Raczyńskiego:

 
- A co z jakiem? A dowódca Sił Powietrznych był... jest tam gdzieś?
- Był w tupolewie – westchnął Raczyński. - Mam informację od jaka, że mają potwierdzone, że się rozbił tupolew i spadł. Nie zapalił się, ale jest rozbity.
- Że rozbity? I od kogo mamy te informacje? Od...? - dopytywał nerwowo Zalewski.
- Od dowódcy jaka.
- A kto to był?
- Porucznik Artur Wosztyl.” (s. 56-57)

 
Dalej w książce jest powiedziane, że ppłk Mroczek z Dyżurnej Służby Operacyjnej Wojsk Lądowych dowiaduje się o „problemach z lądowaniem” z... telewizji. Wieści telewizyjne docierają wnet też i do COP-u:

 
W tym samym czasie (tj. koło godz. 9.20 – przyp. F.Y.M.) podobny telefon odebrał podwładny Zalewskiego, major Włodzimierz Sadownik z Centrum Operacji Powietrznych.
- Oglądasz TVN24? - spytał głos w słuchawce. Mówił któryś z oficerów dyżurnych.
- No nie, jeszcze nie.
- Jakieś podają awarie. Nie wiadomo, co z tego...
- No, my nie mamy TVN24. Tylko ten, ewentualnie... - Sadownik nie zdążył dokończyć.
- Polsat News – podpowiedział mu oficer.
- Ale co podają?
- No, awarię przy próbie lądowania.
- My tutaj mamy jakieś informacje, ale cały czas jeszcze potwierdzamy... - relacjonował Sadownik. W rzeczywistości COP nie miał jeszcze wtedy żadnych pewnych ustaleń.” (s. 60-61)
 
5. Losy J. Mroza. Wg autorów pojechał on z lotniska... do Katynia i dopiero stamtąd został zawrócony. Wynikałoby stąd, że nie był świadkiem żadnych wydarzeń na Siewiernym, tzn. przybył, gdy już maskirowka była uruchomiona:

 
Informację, że z polskim samolotem jest coś nie tak, TVN24 dostał od Jana Mroza. Dla tego młodego dziennikarza był to drugi pobyt w Katyniu w ciągu tygodnia. Trzy dni wcześniej obsługiwał wizytę Donalda Tuska. Tym razem nie zwrócił uwagi, że jego wiza w paszporcie uprawnia tylko do jednokrotnego przekroczenia granicy Rosji. Początkowo nie zauważyły też tego (?? - przyp. F.Y.M.) rosyjskie służby, więc Mróz bez problemu dotarł do Katynia. Kiedy już dojeżdżał autokarem na miejsce, podszedł do niego opiekujący się dziennikarzami Paweł Koć.
- Janek, dzwonili z lotniska. Masz nieważną wizę, musisz natychmiast wracać do Smoleńska i czekać w naszym samolocie. Tak naprawdę nie miałeś prawa go opuścić – powiedział poważnym głosem radca polskiej ambasady w Moskwie.

 
Wizja spędzenia całego dnia w jaku była przerażająca, ale ton polskiego urzędnika nie pozostawiał wątpliwości, że Rosjanie nie popuszczą. Po półgodzinnym przymusowym oczekiwaniu w autokarze po reportera przyjechał polski konsul Michał Greczyło i samochodem zawiózł go z powrotem na lotnisko. Kiedy na nie wjeżdżali, minęli samochody straży pożarnej na sygnale. Przy bramie stała grupa polskich dyplomatów, którzy czekali na prezydenta.
- Prawdopodobnie doszło do katastrofy – usłyszeli od jednego z nich. Mróz natychmiast zadzwonił do swojej redakcji. Później nie miał zbyt wielu nowych szczegółów, bo Rosjanie na kilka godzin zatrzymali go w pobliskich koszarach.” (s. 65)

 
Co Mróz mógł robić w tych ruskich koszarach przez parę godzin? Jeden Mróz wie.

 

 

fymreport.polis2008.pl 65,2 MB 88 MB FYM blog legendarne dialogi piwniczne ludzi zapiwniczonych w Irlandii 2 yurigagarin@op.pl (before you read me you gotta learn how to see me) free your mind and the rest will follow, be colorblind, don't be so shallow "bot, który się postom nie kłania" [Docent Stopczyk] "FYM, to wesoły emeryt, który już nic, ale to absolutnie nic nie musi już robić" [partyzant] "Bot FYM, tak jak kilka innych botów namierza posty i wpisy "z układu" i daje im odpór" [falstafik] "Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi? Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę?" [Sadurski] "Ale teraz zadam Sadurskiemu pytanie: Załóżmy, że "wyśledzi" pan w przyszłości jeszcze kilku FYM-ów, a któryś odpowie prostolinijnie, że jest inwalidą i jedyną jego radością (z przyczyn wiadomych) jest pisanie w S24, to czy pan będzie domagał się dowodów,czy uwierzy na słowo?" [osa 1230] "Zagrożenia dla pluralizmu w ramach Salonu widzę w tym, że niektórzy blogerzy - w tym właśnie FYM - wypraszają ludzi, z którymi się nie zgadzają. A zatem dojdzie do "bałkanizacji" Salonu: każdy będzie otoczony swoją grupką zwolennikow, ale nie będzie realnej dyskusji w ramach poszczególnych blogów. Myślę, że nie daję przykładu takiego wykluczania." [Sadurski] "Już nawet nie warto tego bełkotu czytać, spod jednego buta i z jednego biura. Na fanatyków i pałkarzy lekarstwa nie ma."[Igła] "FYM już kupił S24 swoim pisaniem, jest teraz jego twarzą. Po okresie Galby i katatyny nastąpił czas dziennikarzy "Gazety Polskiej". Ten przechył i stalinopodobne teorie spiskowe, jakie się wylewają z jego bloga oraz innych mu podpbnych - przyciągają do Salonu nastepnych i następnych. Tu już od dawna nie zależy nikomu na rzetelności i klasie pisania - lecz na tym, aby było klikanie, aby było głośno i kontrowejsyjnie. Promowanie takich ludzi jak FYM i Paliwoda - jest całkowicie jednoznaczne."[Azrael] "Ale jaki jest problem?"[Kwaśniewski] kwestia archiwów IPN-u Janke: "Nigdy nie mówiliście o pełnym otwarciu?" Komorowski: Co to znaczy otwarcie?" "Trudno zrozumieć, jak można ogłupić społeczeństwo. Dlaczego tylu ludzi ośmiela się nazywać zdrajcą Wojciecha Jaruzelskiego. (Edmund Twardowski, Warszawa) " [tzw. listy czytelników do "Trybuny"] "Z przykrością stwierdzam, że prezydent nie przedstawił żadnych propozycji ws. służby zdrowia" [Tusk] "Niewidzialna ręka rynku, jak sama nazwa wskazuje, jest ślepa." [ekspert w radiowej audycji prowadzonej przez R. Bugaja] "Mamy otwarte granice, miejmy też otwarte umysły. Jasna Góra horyzontów rządowi i parlamentarzystom nie rozszerzy. (S. Barbarska, woj. wielkopolskie) " [tzw. czytelniczka "Trybuny"]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka