Źródło: YouTube
Źródło: YouTube
Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1493
BLOG

Prymitywny szantażyk pana Kaczyńskiego

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 92
"Deklaracja polska" to wyjątkowo prymitywna próba wbicia klina pomiędzy dwie części Konfederacji. Ale to także przypomnienie, jak arogancki był PiS w czasie swoich rządów oraz jak kompletnie się z tym okresem nie rozliczył.

Jeśli ktoś uprawiał przez dekady politykę w określony sposób, to w wieku 76 lat nie nauczy się innych metod. Starsi ludzie mają to do siebie, że stają się mniej elastyczni, a i często tkwią w złudzeniach, że okoliczności się nie zmieniły. To jest przypadek jednego z dwóch starszych panów, którzy łącznie są największym personalnym problemem polskiej polityki. To Jarosław Kaczyński narzucił PiS linię niebicia się w piersi i nierozliczania się z ośmioma latami ich rządów, której to linii PiS jako całość konsekwentnie się trzyma. Było to bardzo wyraźnie słychać w wystąpieniu nowego-starego prezesa podczas VII kongresu PiS w Przysusze. Analizowałem je obszernie w filmie na moim kanale, wskazując, że powraca już w pełnym wymiarze arogancja, która charakteryzowała rządy PiS w latach 2015-2023.

Dostaliśmy właśnie kolejny dowód, potwierdzający tę tezę: koszmarnie napuszoną i stworzoną w obłudnym celu „Deklarację polską” PiS. Styl tego, dokumentu przypomina najgorsze cechy stylu rządów partii pana Kaczyńskiego: nadęcie, tromtadrację oraz utykanie wszędzie przymiotnika „narodowy”, co przykrywało faktyczną uległość czynnikom zewnętrznym w większości kluczowych spraw.

Zanim jednak o faktycznym celu „Deklaracji”, potraktujmy przez moment ten dokument poważnie i przyjrzyjmy się jego punktom, pamiętając wszakże, że wraz z jego publikacją pojawiło się wezwanie pana Kaczyńskiego, aby podpisała go Konfederacja. Należy go zatem czytać i widzieć nie tyle nawet jako punkty, które mają obowiązywać PiS, ale takie, które mają obowiązywać Konfederację.

I. „Nie dla koalicji z Tuskiem i jego ludźmi”. W przypadku PiS to tautologia – wiadomo, że PiS żadnej koalicji z Tuskiem nawet z powodów mechaniki politycznej nie zawrze. Jednak dla Konfederacji podpisywanie tak brzmiącego punktu oznaczałoby ograniczenie sobie z góry pola manewru. Patia, która ma ogromną szansę być trzecią siłą i decydować o powstaniu tej czy innej koalicji, nie ma absolutnie żadnego powodu, żeby sygnować tego typu zobowiązania, nawet jeśli koalicja z KO jest w tym przypadku skrajnie mało prawdopodobna.

II i III. „Nie dla współpracy z putinowską Rosją”, „Tak dla sojuszu z USA”. Sojusze międzynarodowe mają to do siebie, że są zmienne. Stwierdzenie zawarte w II punkcie co ma właściwie oznaczać? Że nawet gdyby nastąpiła jakaś forma normalizacji relacji Zachodu z Rosją, dająca choćby możliwość wznowienia poprawnych stosunków handlowych, to Polska rządzona przez PiS i Konfederację dumnie będzie się trzymać z boku i odmawiać zarabiania na tej sytuacji? Jak pan Kaczyński definiuje współpracę – jako utrzymywanie normalnych relacji? Jeśli tak, to tym bardziej ten punkt jest niemądry.

W punkcie III natomiast odbija się służalczy i całkowicie uległy stosunek PiS do USA. To za rządów tej partii w Warszawie przebywał chyba najbardziej arogancki z amerykańskich ambasadorów – pani Georgette Mosbacher. Poza tym sojusz z USA jest faktem i w tej chwili oczywistością. Jest to jednak kwestia naszej bieżącej polityki zagranicznej, a nie slogan, którym powinno się szermować w tego typu deklaracjach.

IV. „Nie dla nielegalnej imigracji, tak dla deportacji”. Punkt pozornie słuszny, ale usiłujący rozgrzeszać PiS z polityki, jaką ta partia prowadziła, sprowadzając do Polski setki tysięcy imigrantów zarobkowych bez żadnej strategii migracyjnej. Było to niemądre i szkodliwe, widać to dzisiaj również gdy relacjonowane są kolejne przestępstwa, dokonywane przez imigrantów. Mimo to PiS się z tego nie wycofuje. Pan Kaczyński podczas kongresu w Przysusze bronił decyzji swojej partii w kuriozalny sposób, stwierdzając, że „robiliśmy to, bo tego oczekiwali przedsiębiorcy”. Byłby to chyba jedyny w historii PiS przypadek, gdy ta partia działałaby pod dyktat przedsiębiorców. Konfederacja natomiast wskazuje na ryzyko związane z imigracją – również tą legalną. Nie ma powodu, aby podpisywała tak brzmiący punkt.

V. „Nie dla centralizacji Unii Europejskiej”. Punkt wydaje się bezsporny.

VI. „Nie dla euro w Polsce, tak dla suwerenności i wolności”. Poza sprzeciwem wobec euro, punkt bardzo ogólnikowy. Natomiast PiS ani nie realizował polityki suwerennościowej, ani wolnościowej. W sprawie suwerenności PiS zgodził się na mechanizm „pieniądze za praworządność”, na skandaliczne warunki KPO i wzięcie na siebie wspólnego długu za fundusz NextGeneration EU oraz nowe zasoby własne Unii, nie wspominając już o kolejnych etapach zielonego ładu. Po tym wszystkim – i braku refleksji na ten temat, a nawet przy zaprzeczaniu faktom – PiS nie może nazywać się partią suwerennościową.

O wolności nawet pisać hadko – rządy PiS to był okres największego sumarycznego ograniczenia osobistej wolności obywateli w historii III RP, w tym za sprawą bezprecedensowego paternalizmu, który jest znakiem rozpoznawczym tego ugrupowania, uznającego obywateli za głupków, którymi muszą pokierować przemądrzy pisowscy Parteigenossen. A i o stosowaniu mechanizmów cenzorskich wobec niektórych mediów warto pamiętać.

VII. „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”. Bełkot, z którego nic nie wynika. A gdyby uznać, że wynika, należałoby przypomnieć, że PiS przez półtora roku od 24 lutego 2022 r. wydawał się raczej postępować zgodnie z hasłem „Po pierwsze Ukraina, po pierwsze Ukraińcy”.

VIII. „Nie dla ideologii w edukacji”. Bez sprecyzowania trudno podpisywać się pod tak ogólnikowo brzmiącym punktem.

IX. „Tak dla suwerenności energetycznej”. Zgoda. Problem w tym, że to PiS zgodził się na wygaszanie polskich kopalń i kolejne poziomy redukcji CO2, a także nie zrobił nic, aby powstrzymać negatywne skutki ETS. W energetyce program PiS był w zasadzie programem UE, tyle że z założeniem realizacji w nieco wolniejszym tempie.

X. „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Skrajnie lewicowe hasło, wzięte wprost od Partii Razem (być może przyszłego koalicjanta lewicowego PiS). Nie miejsce tutaj, żeby drobiazgowo dowodzić, do jakiego stopnia jest to idiotyzm. Gdyby potraktować je dosłownie, należałoby uznać, że w Polsce zapewnieniem mieszkań powinno się zająć wyłącznie państwo, które każdemu powinno mieszkanie sprezentować. Jest zupełnie oczywiste, że Konfederacja takiego punktu podpisać nie może i nie powinna. Jest on jednak głęboko spójny z socjalistycznym rysem PiS.

Tyle deklaracja. W odpowiedzi na jej publikację pan Sławomir Mentzen napisał na X: „Przedstawiając »Deklarację polską«, Jarosław Kaczyński nie zauważył, że sytuacja polityczna się zmieniła. To PiS potrzebuje Konfederacji, a nie Konfederacja PiS-u. W stosownym czasie to my przedstawimy potencjalnym partnerom nasze warunki, w których na pewno nie będzie żadnych socjalistycznych bzdur, w rodzaju: mieszkanie prawem, nie towarem”.

Na to pan Kaczyński odpowiedział: „Jeżeli ktoś rozumie politykę, to widzi, że jest taka możliwość, że to wszystko idzie ku koalicji między Konfederacją, przynajmniej dużą częścią Konfederacji, a PO. Czyli że Konfederacja, szczególnie ta mentzenowska, nie jest siłą opozycyjną, tylko jest gotowa podtrzymywać ten głęboko zgniły, skrajnie szkodliwy dla Polski, niszczący Polkę układ”.

O co tu chodzi? Ano – o próbę wyjątkowo grubymi nićmi szytego, prymitywnego szantażu ze strony pana Kaczyńskiego, który nie jest w stanie pogodzić się z faktami, o których pisze pan Mentzen: z utratą swojej hegemonicznej pozycji i przede wszystkim z tym, że po prawej stronie wyrosła niezależna od jego woli siła. Próbuje zatem w żenująco głupi i mało subtelny sposób pokazać Konfederację jako sojusznika Koalicji Obywatelskiej, konstruując deklarację, o której doskonale wie, że Konfederacja jej nie podpisze.

Ale ta gra ma jeszcze kolejne warstwy. Nie bez powodu pan Kaczyński wskazuje szczególnie na „mentzenowską” część Konfederacji jako winną rzekomego bliskiego sojuszu z panem Tuskiem. Nowej Nadziei ideowo dalej do PiS, pan Mentzen wykonywał wielokrotnie gesty podkreślające niezależność jego ugrupowania, zaś prezes PiS – powtórzę: w sposób skrajnie prymitywny – gra na wbicie klina między dwie formacje, tworzące Konfederację. Być może mając nadzieję, że po rozpadzie Ruch Narodowy stałby się koalicyjnym satelitą jego ugrupowania. Musi jednak bardzo nisko cenić zdolności intelektualne przywództwa RN, skoro posługuje się tak prostackimi chwytami.

Może być to oczywiście także gra obliczona na zaszantażowanie Konfederacji, ale w takim wypadku trzeba by zakładać, że PiS jest w stanie odciągnąć od tej partii jakąkolwiek część prawicowego elektoratu, co wydaje się skrajnie nieprawdopodobne. Aczkolwiek być może pan Kaczyński sobie tego nie uświadamia.

Możliwe, że jest tu jeszcze jeden zamiar: wytłumaczenie własnym wyborcom ewentualnego znacznie mniej oczywistego wyboru koalicjanta. Może nim być PSL, może być jakaś resztówka po Polsce 2050, może być nawet Razem. Wszystkie te ugrupowania spełniają warunek dla pana Kaczyńskiego podstawowy, którego z kolei nie spełnia Konfederacja: są na tyle słabe, że dadzą się zdominować w zamian za udział we władzy i pozwolą – w mniemaniu Naczelnika – praktycznie powtórzyć samodzielne rządy (formalnie w postaci koalicyjnej) w postaci z lat 2015-2023, a więc ze wszystkimi patologiami, jakie PiS nam wtedy zafundował: propagandowymi mediami państwowymi, rozdętym etatyzmem, koszmarnym paternalizmem i stosunkiem do obywateli, zobrazowanym palcem pani Lichockiej. Rzecz jasna, pod warunkiem, że z wystarczająco liczną reprezentacją znalazłyby się w Sejmie.

Oby było to niemożliwe. Jedno natomiast wydaje się dzisiaj oczywistsze niż kiedykolwiek: póki na czele PiS stoi Jarosław Kaczyński, po umownej prawej stronie nie pojawi się zdolność do normalnego traktowania się nawzajem. Poziom pychy politycznej i zadufania w sobie, jaki prezentuje dzisiaj pan prezes, stają się świadectwem coraz wyraźniejszego rozjazdu z rzeczywistością. Naczelnik wraca najwyraźniej do zgubnej taktyki niszczenia Konfederacji, którą PiS stosował przed wyborami w 2023 r. i się na niej przejechał. Jak jednak napisałem na początku: 76-letni polityk pewnych nawyków się już nie oduczy.


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj92 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (92)

Inne tematy w dziale Polityka