Strumienie gorącej wody, prysznic, pędzel do golenia, nowa żyletka i zapach mielonej kawy.. Cudowny poranek mężczyzny.
W tym wszystkim strumienie gorącej wody odgrywają rolę kluczową. U nas (dwa sąsiednie mieszkania) za codzienne nagrzewanie 80 litrów wody do temperatury +60 st. C od lat odpowiedzialna jest terma elektryczna z białostockiego Biawaru. Taka terma wytrzymuje 6 lat i trzeba ją wymienić, bo osadza się kamień, bo bezpieczeństwo, bo grzałka...
Cztery miesiące temu upłynęło 6 lat i ostatnia taka terma padła. Wsiedliśmy z ojcem do mojego auta na poszukiwanie nowej termy. I znaleźliśmy podobną, tylko ładniejszą (znaczy ładniej pomalowaną) Belgijskiej firmy „X”, i ojciec w te pędy że to ta, bo ładna, tania i trwała... A ja na to, że jak już mamy kupować to tylko naszą, Polską z Biawaru. No i gotowa awanturka w stylu włoskim, machanie rękami, i oglądający się na nas ludzie, bo trzeba powiedzieć, że temperatura... powiedzmy rozmowy była wysoka. Obydwaj mamy południowy temperament. Dość powiedzieć, że stanęło na moim. Poszukaliśmy w kilku sklepach i kupiliśmy termę z Białostockiego Biawaru.
Koronnym argumentem jaki przeważył o zakupie było to, że kupując termę z Biawaru funduję pensję i miejsce pracy Polskiemu robotnikowi, a kupując produkt „X” - belgijskiemu, którego los - tu proszę o wybaczenie – niewiele mnie obchodzi. Tak zresztą jak mój los nie obchodzi jego. Pełna olewcza wzajemność.
Terma pięknie działa już cztery miesiące, i pewnie podziała jeszcze 5 lat i 8 miesięcy. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w jakiś czas temu, w telewizyjnym przeglądzie ekonomicznym pokazano zakład „X”i smutne rzesze opuszczających go robotników. Belgijski zakład urządzeń grzewczych „X” właśnie zbankrutował. Nie sądzę żeby jedna więcej sprzedana terma w odległej Polsce mogła zmienić jego los, ale ja dokonałem trafnego wyboru, bo został bym bez gwarancji i rękojmi.
Taka już mam wieśniaczą naturę, że kupując jakiś produkt, jeśli mam do wyboru dwa to zawsze, jeśli tylko mogę wybiorę nasz. Jeśli stoi na półce Danon, Krasnystaw i Bieluch z Zamościa, to zawsze wybiorę nasz produkt. (Akurat nasze są lepsze, bo budżety idą w produkt a nie w kampanie reklamowe.) Jak styropian, to nasz, jak farby, to nasze. Kupując zaś produkt obcy, mam takie fatalne poczucie nielojalności. Nawet moje poprzednie auto było Polskie (Fiat Palio Weekend) , bo zrobione w Bielsku.
I tylko czasem, tak jak dziś pod prysznicem, zastanawiam się czy taka konsumencka lojalność „narodowa” ma w Europie jeszcze jakikolwiek sens , czy to może tylko jakiś mentalny relikt Red Necka znad Wisły.
I nie znam niestety odpowiedzi....
Ale dopóki nie jej znajdę , będę kupował nasze. :))
*Parafraza z makatki ludowej... Polskiej, rzecz jasna:)
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka