frycz66 frycz66
181
BLOG

Chorzy na EGO czyli karnawał hedonistów cz I - praca

frycz66 frycz66 Gospodarka Obserwuj notkę 17

 

 

Uczestniczyłem  ostatnio w ciekawym projekcie. Realizowaliśmy go grupą pięciu trenerów dla pracowników dużej firmy techniczno - handlowej.  Był to odpowiedzialny i złożony logistycznie projekt. Każdego dnia szkoliło trzech trenerów, podczas gdy pozostała dwójka była supervisorami projektu. Trudny projekt, męczący i w zasadzie satysfakcjonujący... Niestety uczestnicy byli już na wstępie rozżaleni na cały świat,  bo ich produkt tyle lat się fajnie sprzedawał, aż tu nagle.... Pierdyknęło.  Więc przelewali na nas swoje żale, frustracje i uzasadnioną obawę przed dniem jutrzejszym...

 

A my... Niezłomna piątka. Niezłomna i niespójna. Każdy z nas - trenerów był w innym okresie życia, w innym miejscu, w innym nastroju. Moją uwagę przykuło jednak dwoje trenerów przyjezdnych ON i ONA.
ON
przyjechał jakimś absurdalnym czteronapędowym paliwożernym autem z USA a ONA przyjechała jakimś równie absurdalnym dla jej potrzeb pickupem wziętym w leasingu. Taki pick-up bez ładunku prowadzi się bardzo ciężko, bo nieobciążony tył nie ma dobrej przyczepności. Desperaci wożą nawet "na pace" betonową płytę lub worek z piaskiem.   Ponadto nie można takiego auta spuścić ani na chwilę z oka bo de facto nie ma ono bagażnika, a laptop na tylnym siedzeniu jest zawsze widoczny aż nadto... Mało tego przyjechali obydwoje z jednego miasta dwoma wozami. Pewnie jeden duży pick up był za mały na dwa ego w rozmiarze „super size”

 

Najgorsze miało dopiero nadejść. Tych dwoje trenerów wypełniło cały hotel sobą. Najpierw była opowiedziana cała epopeja podróży jak to się jechało ile to się wydarzyło, ile to spaliły auta.
ON
ubolewał że w trasie spala aż 17 ale za to ropy, a ONA cieszyła się że jej auto w trasie spala 13 i jeszcze można odliczyć VAT. VAT od absurdalnego zakupu. Moje pytanie czy są geologami, myśliwymi lub weterynarzami , a jak nie są, to po co im takie absurdalne samochody spowodowało konsternację.

No jak to po co? Odliczamy VAT od paliwa!

 
No tak, pomyślałem sobie, odliczanie VAT stało się jakąś nową religią, poza tym od poczciwego Żuka, Polonzeza pick-upa też można. Heh... 

 

Potem było tylko gorzej. Tych dwoje miało na każde pytanie gotową odpowiedź. Odpowiedź natychmiastową, modną i przeczytaną w internecie. Na każdą sytuację mieli poradę, na każdą wątpliwość mieli gotowe wyjaśnienie.
No nie było wprost szansy na jakikolwiek namysł, refleksję, dyskusję, czy ciszę, która odpowiednio pielęgnowana może stać się zalążkiem nowej myśli.
Na tematy religijne w czasie 10 sekund dostawało się gotową teoryjkę będącą mixem teologii chrześcijańskiej, buddyzmu, judaizmu i kabały.. Na temat żywienia – proszę - połączenie makrobiotyki, teorii przyswajania minerałów i wegetarianizmu.... Przerażający i porażający modny bełkot, nie sięgający głębiej niż dwa centymetry w głąb rzeczywistości. A w dodatku zwracali się do nas tak nieznośnym protekcjonalnym tonem, że w pewnym momencie uświadmiłem sobie że już od kwadransa mamroczę pod nosem mantrę: "
nie mogę ich gruchnąć krzesłem bo Klient nie zapłaci za projekt,nie mogę ich gruchnąć krzesłem bo Klient nie zapłaci za projekt,nie mogę ich gruchnąć krzesłem bo Klient nie zapłaci za projekt, nie mogę..."

 

Szkolenie zaś to już była prawdziwa „rzeźnia numer pięć”. Ta ich cała życiowa bufonada, umocniona stawką za dzień szkoleniowy, zderzyła się z udręczoną pokorą uczestników, którzy oczekiwali od trenerów zaprezentowania różnych, skutecznych życiowo sposobów myślenia a nie błyskotliwej mądrości na każdy temat okraszonej przykładami z życia. A konkretnie przykładami z Dubaju i Hong Kongu. Były wprost momenty, że miałem ochotę roztrzaskać na środku krzesło i ryknąć dosyć!!! Ale ja miałem swoje moduły a oni swoje.

 

Po pięciu dniach ON i ONA  wyjechali z ośrodka swoimi absurdalnymi samochodami robiąc wokół tej sprawy tyle zamieszania jakby to nie był zwykły powrót do domu 400 kilometrów zimą, ale transport zabytkowej latarni morskiej drogą lądową w pionie, z Helu do Zakopanego... Oczywiście narzekali na zimę (skąd w grudniu zima!) drogowców, oznaczenia dróg, i trzydzieści innych rzeczy... Prównali swoje GPS-y, które miały oczywiście nanowsze z nowych aktalizacje i pojechali...  Ufffff...

A kiedy zaś już wyjechali wszyscy poczuliśmy błogosławioną ulgę. Nagle poczułem, że zabierali nam powietrze.  Pierwsze dni wkurzali mnie, ale ostatniego dnia uświadomiłem sobie, że ci biedacy mają chore EGO. Wielkie, czerwone, nabrzmiałe, nadwrażliwe, do którego wożenia potrzebne jest wielkie auto, które w trasie spala 17 l/100 km.

A w mieście?

W mieście to nawet 35 l/100 km.

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Gospodarka