Czytałem właśnie felietonik NIERZECZYWISTOŚĆ, i tak mi się przypomniało....
"Ich subtelność jest jednak znacznie większa od zabiegów prostych, prawdziwych Polaków, którzy zwyczajnie grożą profesorowi Bartoszewskiemu fizyczną przemocą tak dalece, że musiano mu wyznaczyć ochronę BORu [Gazeta.pl]."
Właśnie tydzień temu jechałem jedną z uliczek Warszawy. Karwińska, Syryńska... Te okolice. Ciaśniutka jednokierunkowa willowa uliczka... Piękne domki, owocowe drzewa. Przede mną jechało powoli czarne szerokie BMW, które na chwilę się zatrzymało blokując ulicę. Z BMW wyszedł facet o tak smutnej i skrzywionej twarzy, że aż na dworze zrobiło się smutno. Wyszedł i stanął koło auta. Słońce przygasło. Ptaki przestały śpiewać, a silnik mojego auta zaczął nierówno pracować... :))
To, że na chwilę zablokował przejazd mi nie przeszkadzało (takie życie, trzeba mieć w sobie empatię, co nie? ), ale ten jego wyraz twarzy prowincjonalnego przedsiebiorcy pogrzebowego był naprawdę nie do zniesienia. Wyszedłem ze swojej terenówki, nie gasząc silnika, podszedłem do gościa i mówię: "Dziś jest taki ładny dzień, a Pan ma tak smutną i ponurą minę, że aż słońce przygasa a ptakom robi się słabo. Proszę coś z tym zrobić!..."
Mogę sobie spokojnie pozwolić na takie uzasadnione uwagi: (198cm/135kg/były reprezentant uczelni w Judo) Liczyłem więc na jakąś małą prowokację, która będzie zaczątkiem fajnej rozmowy. Ot, że powie: „S..aj! Nie twoja sprawa łachmyto, Ja przynajmniej nie kupuję garniturów w sklepie dla grubasów! ” No coś w tym stylu. A tu - nic! Facet dalej miał kamienną twarz, wykrzywioną w jakimś dziwnym grymasie smutku, i nie odezwał się - ani - jednym - słowem.
I tylko patrzył na mnie - dziwnie jakoś tak...

Czekamy więc. Ja zgasiłem silnik auta. A kierowca wielkiego BMW nadal nieruchomo stoi patrząc na mnie - z miną przedsiębiorcy pogrzebowego, który właśnie przyjechał powiedzieć starej matce,że kajak się wywrócił i jej 4 synów.....
Zaskrzypiała furteczka i wyszedł z niej.... Pan Profesor Bartoszewski! Coś tam pogadał. Smutny Pan kierowca otworzył Panu Profesorowi Bartoszewskiemu drzwi czarnego BMW i pojechali.... Cholera! Nie zdążyłem podbiec po autograf! Ale ze mnie gapa!
Ulica była już przejezdna, ale jeszcze jakiś czas nie uruchamiałem silnika...
Był taki ładny dzień...I ptaki zaczęły na powrót śpiewać swe trele..
A ci faceci w BMW, zamiast iść sobie na ryby bezpowrotnie marnują czas życia który im jeszcze pozostał...

Marnuje jeden facet i drugi marnuje też...
Marnują bez dwóch zdań...
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości