Wczoraj zupełnie niechcący obejrzałem program w TV4. Niechcący bo oglądałem fajny film o karatekach, co się ścigali autami, byli źli i dobrzy, słowem typowy lumpen program. No i zasnąłem, i nie wiem kto wygrał. Ci żli czy ci dobrzy. A kiedy się obudziłem to na tej samej fajoskiej TV4 leciał film o samolocie Swissair (to ta linia co jej już nie ma, ale nasz LOT przed śmiercią bezinteresownie wsparła swoim logiem) który miał awarię i nie doleciał do Kanady. W efekcie wpadł do oceanu i rozbił się na kawałeczki. Rejsowy samolot wraz z pasażerami z jakąś tam mega-prędkością zapikował w ocean. Bum!! Pasażerowie to nie była elita polityczna Kanady, tylko "zwykli" ludzie, ale strata jednak jakaś to była bo taki samolot to nie w kij dmuchał.
Kanada, piękny kraj, rozległe tereny łowieckie. Będę mógł tam tylko polować i jeździć pick-upem 4x4, wpadając do miasteczka raz na miesiąc po baterie do radia, benzynę i emeryturę z KRUS, (no co? Mam hektar nieużytków pod Siedlcami, - to jestem „Rolnikiem”, co nie?) co mi ją ZUS będzie przesyłał do Kandy. W końcu po to płacę te 269 złoty co kwartał żeby na starość godnie pożyć.
No ale powróćmy do tego co robi Kanada? Te głupole zamiast porzucić samolot na jakimś betonowym placu na deszczu i słońcu w jakimś obcym kraju, to zbudowali taki wieeeelki szkielet w takim wieeelkim hangarze i go zaczęli odbudowywać z takich małych kawałeczków! Widać po tym jak im się nudziło..

Sztab ludzi pracował nad tym 15 miesięcy non-stop. Wydali na to miliony dolarów. Wprawdzie te kanadyjskie dolary to mniej warte niż te prawdziwe z Chicago w USA, ale zawsze miliony to miliony. Trudność była taka okropna, że samolot roztrzaskał się w morzu. No to wzięli zbudowali taki basen i przepompowali całe morze z miejsca katastrofy do tego basenu. A potem przecedzili wodę sitem – a co ryb złowiono przy tem... He he he.. To taki żart...

Ale tak naprawdę przecedzili tysiące litrów wody na sitach i siteczkach a pracowało przy tym przez długie tygodnie tak na oko ze 30 ludzi i znaleziono takie kawałki, kawałeczki, kawaluńki, kabelki, duperelki, guziki przełączniki, guziczki, przełączniczki, nieistotne drobiazgi słowem...
Aż taki jeden – „Ekspert” na niego inni mówili, to wziął taką dużą lupę przybliżył do oka i krzyknął MAM! I znalazł taki żółty kabelek długości ok 12 cm. od którego to wszystko się zaczęło. No i ustalili scenariusz: ten kabelek zrobił zwarcie z innym - niebieskim, inny kabelek zapalił się, palna mata izolacyjna zajęła się , błędy pilota który zaczął szukać w książce obsługi samolotu hasła:gdy dymi się w kabinie to... Potem nawaliła awionika, potem silniki zrobiły stop i samolot spadł. Tyle milionów dolarów żeby dokopać się do jakiegoś kabelka! A przecież mogli wziąć nie pięćdziesięciu ale pięciu ekspertów (na przykład naszych, z Polski) i wspólnie ustalić, że to ten żółty kabelek był sprawcą zamieszania. Było by 10 x taniej, uwzględniając nawet zatrudnienie tłumacza i dużo, dużo szybciej i nie przeszkadzano by rybkom żerować.
Ale bezsensowni szczególarze ci Kanadyjczycy.
Żółty kabelek!
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości