Laptooopy sprzedaję, laptooopy....
Laptooopy sprzedaję, laptooopy....
frycz66 frycz66
939
BLOG

"Rdzeeeenie uranowe rdzeeenie" - felietonik niedzielny

frycz66 frycz66 Technologie Obserwuj notkę 3

 

ROK 1979.  Jak już kiedyś wspomniałem, byłem kiedyś zafascynowany literaturą SF.. Te wszystkie akceleratory hiperjonowe, te setki kolorowych kontrolek i silniki czasowo-pozytronowe, które w ostatniej chwili jakiś sprytny kosmonauta naprawiał drutem ze spinki do włosów pięknej doktor Evy, aby udać się w nadprzestrzeń...

No i te aspekty psychologiczne...

Niemniej jednak czasem wczuwało się pewien zgrzyt.. A to wtedy, kiedy żołnierz tęsknił za naturalnym papierosem bo były tylko syntetyczne (syntetyczny papieros? Absurd!). Albo czułem niespójność gdy jakaś załoga tułając się po rubieżach odległej galaktyki poszukiwała części do swojego silnika jonowo – pozytronowego.... Najczęściej częściami do takich silników handlował na jakiejś mało uczęszczanej planecie jakiś starszy dziwak, który w opuszczonych halach produkcyjnych trzymał na handel części rakiet, silniki pozytronowe i komptrexy neuronalne. Zwykle też był upierdliwy a czasem wręcz zapijaczony... Były lata 70... Radyjka montowaliśmy na wczesnych tranzystorach germanowych TG5, których parametry już wtedy były boleśnie marne, a „niskoszumny” tranzystor TG3A był marzeniem radioamatora – często - niezrealizowanym.

Wtedy nasza elektronika półprzewodników była zapóźniona w stosunku do elektroniki zachodniej o jakieś 10-15 lat zaś w stosunku do RWPG byliśmy zapóźnieni o jakieś 5-10 lat.. (Swoją drogą ciekawe jak to się ma teraz?
Słowem, ciekawe ile jesteśmy zapóźnieni teraz 20lat? 30....100..)

W owym czasie gdy kupno tranzystora było pewnym problemem i sporym kosztem dla kieszeni ucznia, a w domu był jeszcze lampowy telewizor i wielkie lampowe radio , starszy dziwak na odległej planecie, na skraju galaktyki handlujący na gołej ziemi (ziemi?) częściami do silnika jonowo – pozytronowego, przekraczał wszelkie akceptowalne granice prawdopodobieństwa...

 

Mamy rok 2011. Czasem lubię wpaść na warszawski Bazar Wolumen, którego lata świetności minęły już dawno dawno, ale gdy chce się kupić elementy elektroniczne, przewody, płytki czy nową specjalistyczną lutownicę, to ciągle jest o miejsce atrakcyjne.. Oczywiście jak i w życiu tak i na bazarze jest podział. Elita ma swoje własne sklepy na obrzeżu czynne również w tygodniu. Profesjonaliści mają swoje stałe miejsca i niezależnie od pogody przyjeżdżają swoimi autami/sklepami na kołach i handlują na placu... Drobni zawodowcy wynajmują miejsca na straganach gdzie pojawiają się co tydzień... „Przypadkowi” rozstawiają się w miejscach dobrze wyeksponowanych, ale handlują wprost z auta i na gołej ziemi.

No i ostatnia kategoria – Nurki, czyli ostatni element łańcucha pokarmowego Warszawy. To co jest wyrzucane jako niepotrzebne przez sytych japiszonów, podczas czyszczenia mieszkania po właśnie zmarłej babci, lub przedmioty wyrzucane jako niepotrzebne w miarę przyśpieszonego awansu społecznego właścicieli, tu to wszystko „wypływa” na porozkładanych papierach wokół bazaru i na samym bazarze w miejscach mało eksponowanych... Nurki nadają nowe życie starym, ale jeszcze sprawnym suszarkom do włosów, szachom którym brakuje tylko jednej figury, aparatom fotograficznym na klisze, osmalonym ale sprawnym tosterom i prodiżom, proporczykom „25 lat zakładów metalowych Ursus” i bambusowym wędkom. O wszystko targują się zawzięcie ale potrafią się opamiętać..

Słowem folklor. Aż tu nagle...

Jeden z handlujących wystawił na gołej ziemi do sprzedaży kilkanaście – jak gorąco zapewniał - sprawnych laptopów i tak pokrzykując melodyjnie na nutę „pyyyzy gorące pyyyzy..” te laptopy sprzedawał...

Mój Boże! Pierwszego laptopa prywatnie kupiłem sobie 10 lat temu za 6700 PLN i to był duży wydatek, do tej pory nie każdy uczeń gimnazjum ma laptopa. Ba! Nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałem z kierowniczką salonu sprzedaży dużej firmy telekomunikacyjnej, której niezborny umysłowo, a może zwyczajnie złośliwy kierownik nie chciał przyznać służbowego laptopa, co bardzo skutecznie rujnowało jej dzień pracy...

A tymczasem tutaj, na chodniku,laptopy leżały za grosze, kokietując Klientów włączonymi kolorowymi ekranami o wysokiej rozdzielczości....

W świetle powyższego starszy dziwak na planecie Alftron 137 w galaktyce Skorpiona, handlujący na gołej ziemi częściami do silnika jonowo – pozytronowego wcale nie wydaje już taki wydumany.

Noż tylko czekać, aż na Wolumenie usłyszę melodyjny zaśpiew: „Rdzeeeeenie uranowee, rdzeeeenie....

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Technologie