Dzisiejszy dzień rozpocząłem wymianą kół na letnie. Słońce świeci, zimy już nie będzie. W międzyczasie, skoro już podniosłem auto i odkręciłem koła postanowiłem wymienić klocki hamulcowe. Taka prosta w sumie czynność, a dodatkowo wykonanie jej samemu daje mi pewność, że sprawdzę stan uszczelek, gumek osłonowych, manszet... Robiąc to rozmyślałem o moim pierwszym zestawie narzędzi znalezionym pod choinką. Dziadek z uznaniem komplementował prezent: ooooo... jaka ładna laubzega, hamerek, hebelek, małe majzelki, metalowe klemy, i cęgi do gwoździków i mała waserwaga. No i kiedy sobie tak później majsterkowaliśmy to te i inne niemieckie nazwybyły dla mnie jedyne i zgoła oczywiste. Ale kiedy poszedłem do szkoły to na Zajęciach Praktyczno Technicznych, te narzędzia otrzymały nowe Polskie nazwy: piła włośnicowa, młoteczek, strug, dłutka, zaciski, obcęgi, i poziomnica.... Niemniej wokół mnie nikt tak pięknie narzędzi nie nazywał. Wyjaśniono mi to w ten sposób, że tradycja inżynierska Niemców jest długa i jakościowo dobra, i stąd niemieckie nazwy przeniosły się do języka potocznego i wyparły nasze...
A ta cała historia przypomniała mi się w związku z poranną wymianą klocków hamulcowych i bezskuteczna walką z zapieczoną śrubą. Od 20 lat używam w warsztacie niemieckiego klucza nasadowego - - tak zwanej „terkotki”. Przedtem używał go 20 lat mój Ojciec. I co? I nic, służy dalej niezawodnie, a katowany jest niemiłosiernie. Przetrwał już ze dwadzieście (nie przesadzam!) innych kluczy, już nie mówiąc o takich markach jak Topex, które pękały już od samego patrzenia na śrubę. Łamałem „w akcji” markowe Stanleye no bo żaden klucz nie wytrzyma, gdy nałożyć na jego rękojeść 70 cm rurę i po niej skakać. Żaden – właśnie poza terkotką – Made in Germany! I kiedy dziś rano wyniosłem do pojemnika na śmiecie kolejny połamany klucz z dumnym napisem chromium-vanadum, to musiałem sięgnąć po klasykę w najlepszym wydaniu.
Sięgnąłem więc znowu po starą terkotkę Made in Germany, nałożyłem na rękojeść rurę, przyłożyłem "niutona" i zapieczona śruba z dramatycznym jęknięciem ustąpiła.
Przy odrobinie szczęścia to narzędzie, wraz z trzema orginalnymi nasadkami i całą jego historią przekażę dalej. Bo dobre narzędzia generują dobrą jakość pracy, a dobre efekty pracy są podstawą stabilnego poczucia własnej wartości. A jak już szanujemy i lubimy siebie to możemy przymierzać się do tego żeby szanować i lubić innych...
Jak to mówią u nas w Łosicach – niemieckie to nawet dziurawe wiadro jest dobre.
Ale to ostatnie powiedzonko zostawię dla siebie :)
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie