frycz.pl
frycz.pl
frycz66 frycz66
3776
BLOG

Zapalenie ucha wewnętrznego....

frycz66 frycz66 Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 

 

Jako kierowca mam pewną przypadłość: mianowicie uwielbiam (wiem że to słowo zarezerwowane dla nastolatek, ale...) no więc uwielbiam jeździć z otwartym oknem. „Zimny łokieć”, podkręcone radyjko, to jest życie! Może to stąd, że w moim starym UAZ-ie nie ma czegoś takiego jak otwierane okna. Po prostu kiedy robi się ciepło (marzec/kwiecień) z niemałym mozołem za pomocą klucza o rozmiarze 14 zdejmuje się nadstawki wraz z szybami i chowa zestaw do piwnicy, aby kiedy już zrobi się zimno (październik/ listopad) wyjąć je zakurzone i za pomocą 14-tki dokręcić z powrotem. Robota trwa godzinkę ale na całą zimę jest spokój. Twardym trzeba być nie miętkim. W autach nowoczesnych jest już w drzwiach zgrabna korbka, i dyskretny mechanizm który chowa szybę wewnątrz przepastnych drzwi... Taka korbka to dopiero jest wygodai nowoczesność! Ale mój UAZ korbki nie ma....

Tak czy śmak, jazda z otwartym oknem to świetny bajer, i nie znam lepszego uczucia jak pomykać szutrówką w nocy słuchać lasu, ptaków, odgłosów otoczenia, szumu opon i liści... Ceną jaką za to płacę są częste zaziębienia ucha wewnętrznego. Wtedy słyszę jakby słabiej i czuję kłucie. Dwie aspiryny i sauna rozwiązują sprawę. Ale nie zawsze.

Pewnego razu tak się przeziębiłem że aż straciłem słuch. Postanowiłem wtedy iść do lekarza, czego na co dzień starannie unikam. Darzę bowiem niechęcią graniczącą z obrzydzeniem ten cały obłąkany „system opieki zdrowotnej”. Te składki, te cuchnące lizolem szpitale z podziurawionym linoleum. Te ZUS-y, NFZ-ty, i rzesze multietatowych frustratów,  na których żałosnej desperacji sprawnie żerują cwaniacy zadłużając szpitale bez końca i od nowa.... Brrrr... Ohyda!

Obrzydzenie to jedno, ale paraliżująca cisza jaka mnie nagle spowiła to drugie. Pan Doktor zaaplikował mi antybiotyk i dodał jakieś kosztowne placebo, żeby wyrobić swój plan sprzedaży. Niestety leki nie pomogły a po antybiotyku czułem się fatalnie. Pan Doktor dał mi więc inny antybiotyk, bodajże trzy magiczne seledynowe pigułki i oświadczył smutną prawdę: jeśli to nie pomoże to może Pan stracić słuch, bo młoteczek, kowadełko i strzemiączko wskutek zapalenia zleją się w jedno..

Wróciłem do domu sparaliżowany strachem. Wprawdzie nie jestem muzykiem, ale lubię brzmienie swojego starego lampowego radia, a dla myśliwego i krótkofalowca utrata słuchu nawet na jedno ucho to katastrofa...

Czułem że muszę coś zrobić. Na jakimś forum wyczytałem, że zapalenie bierze się z upośledzenia przepływu krwi w obrębie ucha wewnętrznego. Przykładałem więc do głowy butelkę z gorącą wodą zawiniętą w ręcznik. Ale to ciągle nie było to.... Butelka ogrzewała mi bardziej głowę niż ucho. A gdyby tak – pomyślałem – włożyć do ucha małą żaróweczkę halogenową 6V i starannie regulując napięcie ogrzewać ucho „od wewnątrz”? No sam nie wiem? I wtedy wpadł mi inny, jak się okazało lepszy i mniej inwazyjny pomysł!

W pracowni miałem lampkę halogenową do wyjątkowo precyzyjnych prac z układami SMD czy np. naprawy zegara. Lampa o mocy 220V /50W daje piękne gorące białe i skupione w punkt światło... Bingo! Szybko zdemontowałem lampkę ze ściany, dodałem kabel, całość pośpiesznie zaizolowałem i poświeciłem sobie lampką w ucho z odległości 20 cm.
Jest dosyć trudno trzymając lampkę lewą ręką, trafić światłem dokładnie do wnętrza lewego ucha i oświetlać błonę bębenkową. Aż wreszcie trafiłem! Odnalazłem to jedyne właściwe ustawienie lampki i poczułem jak błogie ciepło rozlewa mi się wewnątrz ucha. To wspaniałe uczucie pamiętam jeszcze do tej pory! O to właśnie chodziło! Błogostan! Trzeba tylko bardzo bardzo precyzyjnie trzymać źródło światła, ale jak właściwie skierujesz światło do wnętrza ucha to błyskawicznie zrozumiesz / poczujesz w czym rzecz. Pierwsze naświetlanie trwało około 45 minut. Kolejne podobnie. Kolejne rano, kolejne około południa i jedno przed snem.... W trakcie naświetlania powinno być odczuwalne przyjemne mocne ciepło, ale nie gorąco...

Po dwóch dniach (!) takich naświetlań odzyskałem słuch i wszelkie symptomy zapalenia zniknęły!Dla pewności naświetlałem sobie uszy jeszcze dwa dni. Od tamtego czasu przeziębiłem sobie ucho dwa razy, (ciągle jazda z otwartym oknem...) ale już mniej drastycznie, i dwa razy wyleczyłem je dwa naświetlając światłem halogenowym....

Czyli sprawdzone – działa.

Najlepsze do takiej fototerapii są żarówki o kształcie małego halogenowego reflektorka. Ale trzeba uważać bo nagrzewają się mocno (trzeba uważać żeby nie zasnąć z lampką w ręku, zwłaszcza nocą, a pokusa jest mocna :) . Druga sprawa to wyjątkowo mała trwałość tych maleńkich halogenów na 220V ! Kiedy sobie tkwią nieruchomo w ściennej oprawie to nawet świecą w miarę długo. Ale kiedy  przenosimy je z miejsca na miejsce, to czasem wystarczy delikatnie stuknąć o mebel i już po żarówce...

Stosowanie lub niestosowanie tej metody zostawiam czytelnikowi.
W każdym razie ja wyleczyłem siebie trzy razy nie stosując żadnej cholernej chemii demolującej układ odpornościowy...I żeby nie było że jestem przeciwny nowoczesnym antybiotykom.Absolutnie nie!

Ale skoro pomogło czyste białe gorące światło.... 

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Technologie