Tak się złożyło że dzisiejszy poranek zacząłem w warsztacie samochodowym. Wprawdzie zrobiłem moją Kia Sportage 60 tys. km. bezawaryjnie (auto ma 160 tys.), ale żeby tak właśnie było, trzeba zadbać o - zdawało by się - detale. Tak jak dziś. Obluzowało się mocowanie akumulatora który pomimo dokręcenia pozostawał niestabilny, a to w aucie terenowym, pierwszy krok do tego, aby wykruszyła się masa czynna z płyt akumulatora i żeby trzeba było kupić nowy.. Myślę że 80% kierowców nawet by tego uszkodzenia nie zauważyło, (trzeba mocno szarpać akumulatorem w prawo i w lewo a on nie powinien nawet drgnąć) wyrzekając potem, że "co rok muszą kupować akumulator".
Warsztat prowadzi dwóch świetnych fachowców „starej daty” a pomagają im kolejni - młodsi. Słowem nestorzy mają swoich następców. Moje auto od razu poszło na warsztat – trzeba było wzmocnić uchwyt akumulator. To jakieś 45 minut fachowej roboty. Moją uwagę przykuło auto stojące na sąsiednim stanowisku naprawczym. Piękna limuzyna w kolorze perłowy metalic, na świetnych oponach i pięknych ażurowych alufelgach. Wewnątrz czysto i pachnąco. Pachniało takim świeżym plastikiem.... Zaś pod autem...Rzeźnia numer pięć! Mechanik odskrobał i wyniósł już cztery wiaderka (widziałem na własne oczy!) rdzy, blach i pianki montażowej (sic!) jaką to auto ktoś od spodu „naprawił” !! Kompletne próchno!! Auto z zewnątrz piękne i stylowe, nie miało progów – co było zamaskowane listwami z plastiku, i podłogi! Dosłownie – sito!! Wszędzie zaś wdmuchnięto piankę montażową do okien, która ma to do siebie, że jeszcze przyśpiesza korozję... Wszyscy w warsztacie - łącznie ze mną - znamy się na autach i staliśmy nad nim kiwając głowami i cmokając z niedowierzaniem. Dziwił nas nie tyle stan auta, bo każdy z nas widział w swym życiu już nie jedno, i jak by to tak rzetelnie opisać to mało kto z Czytelników by uwierzył, tylko zdumiewało nas, że ktoś kupując auto nawet nie schylił się żeby je starannie zobaczyć! Nie położył się pod nim z latarką. Te wszystkie dziury wcale nie były zamaskowane przez sprzedającego! Pianka wyłaziła od spodu wszędzie! Wystarczyło położyć reklamówkę na ziemi wziąć latarkę zobaczyć co i jak - i wszystko jasne! No wprost nie do wiary!! Doszliśmy do wniosku, że auto jest popowodziowe. Nabrało wody a potem nie zostało porządnie wysuszone (komu by tam się chciało odkręcać wykładzinę) i tak sobie gniło, gniło, aż od spodu zgniło zupełnie.
Jaki z tego wniosek? Ano taki, że Amber Gold to nie jest firma, czy nieuczciwy bank czy parabank.. Amber Gold to taki stan ducha, kiedy błysk lakieru i modne alufelgi bierzemy za dobrą monetę i.... Inwestujemy nasze pieniądze a potem okazuje się że bank nie działa czy, że auto nie ma podłogi i progów. Podczas gdy w jednym i w drugim przypadku wystarczyło się 30 minut uważnie pochylić nad tematem żeby wszystko stało się jasne! Trzydzieści minut!
I teraz zapytam przekornie – skoro jest grupa ludzi którzy bez wahania kupują auta „naprawiane” pianką montażową to po co naprawiać je solidnie i zgodnie z regułami sztuki? No po co? A skoro są klienci, inwestujący swoje pieniądze bez należytej (ba! jakiejkolwiek!) troski o ich dalszy los, to czemu im tych pieniędzy nie odebrać....
Amber Gold to nie firma, to nie bank czy parabank. To taki stan rozumu, pewnej lekkomyślnej niefrasobliwości, w którym swoje myślenie życzeniowe, bierzemy za realną rzeczywistość..
Po prostu....
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Pan od auta następny swój zakup mocno prześwietli i sprawdzi każdy zakamarek auta na dziesięć sposobów, bo właśnie na tym polega mądrość – na wyciąganiu wniosków z porażek. Mądrzy wyciągają wnioski, głupcy zaś powielają swoje błędy i – co dziwne - za każdym razem są tak samo zaskoczeni...
RF.
Ps.
Fajne jak facet się jąka:
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka