frycz66 frycz66
1194
BLOG

Motylek...

frycz66 frycz66 Gospodarka Obserwuj notkę 4

 

Noże są piękne.. Nie tylko takie stylowe – stołowe, ale przede wszystkim te użytkowe. Jak dotąd miałem ich ze trzydzieści. Od pierwszego scyzoryka po moim dziadku, poprzez pierwszy nóż „survivalowy” własnej roboty, który po rzuceniu w drzewo pewnego razu odbił się i wbił mi się w twarz. Koledze, jego nóż wbił się w oko, a to dlatego, że mieliśmy po 9 lat i nie wiedzieliśmy, że stal z piły do drewna jest może i dobra na nóż kuchenny, ale jest zbyt sprężysta na nóż bojowy do rzucania. Pamiętam swoją fascynację bagnetami, którymi nauczyliśmy się z kolegą rzucać w stare drzwi ustawione w ogrodzie za domem. Potem znów kolejne noże mozolnie zrobione samemu, i sterty kanapek przygotowane za ich pomocą na obozach i wycieczkach. Potem był nóż Rambo i sprawdzian ostrości – czy można kroić kartkę papieru w powietrzu na cienkie paseczki.. Potem przyszło łowiectwo i fascynacja nożami myśliwskimi. Piękne designerską estetyką, ale z kiepskiej stali noże Muella. No i to do czego dochodzi każdy z nas - fascynacja nożami manufakturowymi. I tam odnalazłem wreszcie „swój” nóż. Nóż typu full-tang. Ostry, mocny, prosty... Jest ze mną jak mądra kochanka i przyjaciel – w jednym. Lubię ten nóż za wspaniałe walory użytkowe, ale i za to że nie ma ani jednego elementu ozdobnego. Brzydzę się ozdób (chyba, że mają charakter żartu jak w POLOFONIE :) I tak jak prawdziwy mężczyzna nie nosi sygnetów (chyba że rodowe), łańcuchów, złotych oprawek, tak ten nóż nie ma ani jednej literki, emblematu, jelonka.. Nic. Rękojeść ze zwykłego drewna, ostrze typu stal damasceńska (stal skuwana z kilku warstw), prosty skórzany futerał.... I tyle..

 

Ale mimo że mam już swój nóż,  czasem wpadam do sklepów z bronnią zobaczyć co się dzieje w branży... Zastanawiają mnie też reakcje sprzedawców, które sam prowokuję. Trochę jak w filmie Wszystkie odloty Cheyenne'a: Klient: Poproszę pistolet. Sprzedawca: do czego będzie panu służył? K: Chcę zabić nazistę. S: O proszę! Ten będzie dobry, ale proszę poczekać, przyniosę panu coś specjalnego... (i przyniósł:). W końcu dobry nóż to też niebezpieczna broń. Pan podkom. Andrzej Struj, gdyby tylko żył, mógłby na ten temat coś powiedzieć...

 

Sklep pierwszy: (stoisko w dużym centrum handlowym na Śląsku)Osoby: ja, koleżanka podgrywająca moją żonę i sprzedawca...

 

J: O zobacz jakie noże!

Ż:Przecież już masz nóż.... (jakże typowa odzywka naszych Kobiet :)

J: Ja mam, ale myślałem o naszym Jasiu. Ma już 9 lat i to byłby dobry prezent..

Sprzedawca uważnie się nam przysłuchuje...

Ż: A nie lepszy gaz pieprzowy czy coś takiego? On m dopiero 9 lat...

J: No co ty! Gaz pieprzowy jest w sam raz dla jakiejś cioty! Nóż to nóż.. Wiesz ile w jego szkole jest zagrożeń... ?!?

J:(do sprzedawcy) Co może Pan polecić dla 9-latka.

S:(zastanowił się chwilę i podał wspaniały nóż Cold Steel za 450 PLN, wspaniałe ostrze, pewna karbowana rękojeść,wyraźny jelec.)

J: Wyważyłem nóż w ręku i zachwyciłem się jego jakością. W tym czasie koleżanka/żona zapytała sprzedawcę: Czy dziewięciolatek nie jest za mały żeby chodzić z nożem...

S: (unikając spojrzenia mojej żony) Bo ja wiem... Nieeee... Dlaczego....

J: A ma pan coś poręczniejszego? To w końcu dziecko...

Sprzedawca podał mi nóż z ostrzem tanto – idealnym do głębokich pchnięć...

J: Powiedziałem że jeszcze się zastanowię...

 

Podsumowując, sprzedawca zachował postawę neutralną, nie opiniując, nie namawiając gorliwie na zakup, ale i nie powiedział (czego oczekiwałem) Nóż dla dziewięciolatka! Idźcie na kawę i ochłońcie! Sprzedam wam dla niego procę :))

 

Sklep drugi: – Warszawa. Maleńki sklepik z różnymi szpejami: latarki, ciuchy nieśmiertelniki na zamówienie. Daleko od gwaru głównych ulic. Prowadzi go para pasjonatów chłopak i dziewczyna. Ona w stylu młodej Chylińskiej. Lubię tam czasem wpaść, gdyż mają tam fajne nowinki – ostatnio genialną latarkę LED firmy Mag Lite, która w nocy zapala się od stuknięcia palcem w nocny stolik. I tak chodząc tam tyle razy nie wiedziałem, że ten sklep ma drugie dno. Aż do czasu gdy stojący obok mnie młody klient powiedział ściszonym głosem do sprzedawcy: ma pan kastety? Sprzedawca potwierdził milczącym skinieniem głowy i wyjął spod lady 3 modele. Plastikowy, stalowy i z anodyzowanego aluminium. Młody człowiek przymierzył każdy z nich, po czym dokonał dobrego wyboru, i kupił jeden, ten z anodyzowanego aluminium. Lekki i poręczny. Podziękował i wyszedł zadowolony... Pewnie pójdzie wypróbować. Weźmie Samsunga Galaxy i przejdzie się o 23:30 po ul. Ząbkowskiej porozmawiać. Tester sam przyjdzie... 

 

Więc i ja postanowiłem iść na całość.

Ja: Idę w środę na mecz, potrzebuję noża...powiedziałem niepewnie.

Sprzedawca popatrzył na mnie, zastanowił się chwilę po czym w milczeniu położył na szklanej ladzie nóż typu „motylek”. „Tylko trzeba trochę poćwiczyć” - dodał ściszonym głosem.

 

www.lazik.com.pl

Ja w odpowiedzi popisałem się trikiem otwierania i zamykania noża jedną ręką – o dziwo nawet się przy tym jak zwykle nie skaleczyłem :)

Sprzedawca spojrzał na mnie z uznaniem..

J:Czy on będzie dobry na mecz?

Sprzedawca kiwnął głową z głębokim zapewnieniem i powiedział: no wie pan, to w zasadzie produkt jednorazowy.

Natomiast partnerka sprzedawcy stojąca obok i przyglądająca się całej sytuacji ni stąd ni zowąd wyrecytowała formułkę: sprzedawany nóż jest idealny na grzyby oraz do wszelkich zastosowań domowych i hobbystycznych.

A na mecz? Czy na mecz będzie dobry? - skierowałem pytanie wprost do niej.

Sprzedawany nóż jest idealny na grzyby oraz do wszelkich zastosowań domowych i hobbystycznych – wyrecytowała ponownie, co w kodzie tej sytuacji oznaczało komunikat – kupujesz albo spieprzaj... Kupiłem :) Jestem hobbystą, sklejam modele, przyda się :)

W obydwu tych historiach sprzedawcy powinni zająć konkretne, jasno określone stanowisko, ale tego nie zrobili. Czy zrobili dobrze? Oczywiście nie! Czy ich potępiam? Nie. Nie potępiam. Człowiek bowiem jest istotą słabą, i jeśli nie ma mocno ukształtowanego światopoglądu – musi upaść. Trzeba mieć moralność z polerowanego granitu żeby nie ulec cudownej pokusie złajdaczenia się do cna..

Ostatnio gdy ktoś coś krytykuje, że np.: TVM nadaje jakieś gówno, odpowiadam: gdybyś Ty był tam dyrektorem przez tyle lat, nadawał byś to samo albo gorsze. Felietony w Gazecie to gówno, odpowiadam: gdybyś Ty tam pracował, i miał takich szefów pisał byś jeszcze gorzej.. A zresztą łatwo być moralnym, gdy się jest gołodupcem.  Gdy moralność kosztuje 10, 100, 500 milionów, wtedy jest towarem cennym..  

Ale gdy już jesteś sprzedawcą noży, czy też politykiem, którego codziennym zadaniem jest sprzedawanie ustaw, lobbowanie na rzecz  finansowych mocodawców, świadome zaniechania, niszczenie konkurencji poprzez kłamstwa, pomówienia, czarny PR czy wręcz przez fizyczną eliminację, to rychło przestajesz być sobą a stajesz się funkcjonariuszem systemu. Moralność na zawsze odchodzi w siną dal. Siną jak pręgi na szyi martwych konkurentów politycznych. Potem moralność jest tylko nikłym wspomnieniem jak dziewictwo u starszej prostytutki z ul. Poznańskiej, aby stać się wyśmiewanym mitem i słabością wręcz.... Zamiast moralności pojawia się rynkowa skuteczność.

Oj, trzeba mieć w sobie wzorzec z polerowanego granitu żeby się nie złamać.

Ale kto z nas go ma?

Zobacz galerię zdjęć:

frycz66
O mnie frycz66

Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia.... Moją pasją jest życie....

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka