z netu
z netu
g.host g.host
37205
BLOG

Binienda zdemaskowany!

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 73

Wiele z tego, co zaraz napiszę nie będzie wielkim zaskoczeniem. O tej sprawie pisali juz inni. Ja natomiast zadałem sobie trud, żeby sprawdzić skąd się wzięły mity o profesorze Biniendzie.

Sprawa badania katastrofy pod Smoleńskiej wciąż jest dla PiSu rozwojowa. Nic więc dziwnego, że coraz więcej sił inwestują w swoje działania. Pojawiają się nowe pomysły i nowi eksperci.

Macierewicz od samego początku obrał sobie bardzo sprytną drogę budowania przekazu. Zaprosić do współpracy jakiegoś kompletnie anonimowego badacza, który wprawdzie jest Polakiem, ale w Polsce nikt o nim nigdy nie słyszał. Niech ma jakieś papiery. Resztę się dorobi. I tak nikt nie sprawdzi. A jak facet przeprowadzi jakieś skomplikowane badania, których zwykły szary człowiek i tak ni w ząb nie zrozumie, to będzie bardziej profesjonalnie i przekonująco.

I tak oto na scenie pojawia się profesor Wiesław Binienda. Jak go opisują prawicowe media? Wybitny specialista do spraw wytrzymałości materiałów, dziekan renomowanego amerykańskiego uniwersytetu, ekspert i pracownik NASA, członek komisji badającej wypadki lotnicze dla NASA, FAA oraz Boeinga. Na przykład bardzo głośny przypadek katastrofy wahadłowca Columbia w 2003 roku.

No to przyjrzyjmy się temu nieco bardziej szczegółowo.

Ów renomowany uniwersytet okazał się być Unveristy of Akron. Raczej mało ważny, zważywszy na fakt, że nie został ujęty na liście 300 najlepszych amerykańskich szkół wyższych. Teoretycznie jeśli chodzi o prawa własnościowe, uczelnia należy do Ohio State University w Columbus. Ok. Ten się na liście znajduje. Na pozycji nr. 56. I to by było na tyle, jeśli chodzi o renomę.

Jeśli chodzi o wybitność profesora Biniendy, to jest to rzecz raczej dyskusyjna, tym niemniej ja tę cechę wyobrażam sobie nieco inaczej. W każdym razie, jak się wpisze w google nazwisko „Binienda“ to wyskakują własciwie same polskie strony, plus coś tam z jego Alma Mater.

Jednak dalej jest jeszcze ciekawiej. Zacząć wypada od tego, że profesor wcale nie jest profesorem. A jedynie doktorem. Na stronie Akron University jest to wyraźnie napisane. W USA terminem „profesor“ określa się po prostu wykładowcę, nauczyciela. Również o rzekomo pełnionej funkcji dziekana nic strona uniwerku nie wspomina. Sam Binienda w swoim CV ma wpisane „Dean’s Advisory“, czyli doradca dziekana. Zabawne, prawda.

Bienienda nigdy nie pracował dla NASA, ani nie był ich ekspertem. Wykonywał za to szereg badań za pieniądze NASA, w ramach grantów. Ich wyniki publikował i są to publikacje przez prawicowe media określane jako „publikacje dla NASA“. To oczywiście bzdura.

Prawdziwe są za to nagrody przyznawane przez NASA i ASCE. I o ile odznaczenia przyznane przez ASCE faktycznie są coś warte, to te od NASA są zwykłą „grzecznościówką“. „Turning Goals Into Reality Award”? No błaaagam... Tak, czy inaczej, wszelkie nagrody i wyróżnienia przyznawane były albo w dziedzinie polimerów, albo silników odrzutowych. O tych za badania na temat wytrzymałości materiałów za wiele nie wiadomo.

I teraz przchodzimy do najciekawszych zagadnień. Binienda, jako badacz katastrof. Zacznijmy od tego, że FAA nie bada katastrof lotniczych. Zajmuje się tym niezależna Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). W internecie brak jakichkolwiek informacji, na temat uczestnictwa Biniendy w którymkolwiek z powołanych przez Radę zespołów. Również odnośnie pracy dla Boeinga nie znajdziemy żadnych informacji. Podobno Binienda prowadził dla nich jakieś badania, ale nie bardzo wiadomo jakie. W każdym razie na pewno nie był przez Boeinga zatrudniony, zatem nie mógł uczestniczyć w badaniach wypadku z ramienia tej firmy. Coś się zatem prawicowym mediom w Polsce pomyliło.

No i na koniec najlepsze – Binienda, jako ekspert NASA przy badaniu katastrofy Columbii. Proponuję obejrzeć sobie dokładnie raport komisji badającej wypadek. Bez problemu można go znaleźć w inteneci. Dokument w appendixie C wymienia nazwiska wszystkich pracujących przy sprawie, z korektorem i cateringiem włącznie. Nazwiska "Binienda" tam oczywiście nie ma. Gdyby wpisać w google kombinację „Binienda“ „Columbia“ to wyświetlają się JEDYNIE polskie strony. Niezależnej, GPC, konglomeratu Rydzyka i... salonowych blogerów. Jedyna strona anglojęzyczna, która posiada połączenie wspomnianych kluczy to witryna miasta Cleveland. I wystarczy dokładnie ją przeczytać, by odkryć, jak zbudowano mit Biniendy. Tekst na stronie głosi: „Wieslaw Binienda's findings, based on computer modeling software that NASA used to analyze the space shuttle Columbia's destruction, are causing ripples in his native Poland, where there is simmering distrust of the formal rulings that the crash was accidental.“

Krótko mówiąc, Binienda wykorzystał to samo oprogramowanie, którego NASA używała podczas badań nad katastrofą Columbii. I tylko tyle. Nie był żadnym członkiem zespołu badającego wypadek, a jedynie wykorzystał to nieszczęsne urządzenie.

Być może niektórzy prawicowi publicyści mają problem z angielskim – nic w tym przecież dziwnego, skoro dla nich liczy się tylko Naród i Państwo. Ja jednak podejrzewam, że któryś z wybitnych reprezentantów biznesu Smoleńskiego przeczytał sobie to zdanie, przerobił na swoją modłę i położył na szpalcie. A co, niech się papier sprzedaje, niech pieniążki płyną, ciemny lud i tak kupi. Tak się buduje mity i pierze brudne kłamstwa tak, by jak wyschą stanowiły najczystszą prawdę. 

 

Twitter.com/gghhost

 

 

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (73)

Inne tematy w dziale Polityka