Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska
491
BLOG

O uczciwą lewicę- Piotr Matejczyk

Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska Polityka Obserwuj notkę 0

Na przełomie ustrojów mieliśmy do czynienia z kilkoma próbami stworzenia lewicy nie wywodzącej się z pnia PZPR-owskiego.

Pierwszą – zarazem całkowicie zapomnianą – była reaktywacja w 1987 roku Polskiej Partii Socjalistycznej. Patronką honorową odrodzonej PPS została Lidia Ciołkoszowa, honorowym przewodniczącym – Jan Józef Lipski. Partia rozpadła się m.in. w wyniku tarć pomiędzy liderami Piotrem Ikonowiczem i Józefem Piniorem (teraz senator PO), w latach 90. zawiązała sojusz z SLD, następnie uległa marginalizacji.

Nie wypalił projekt pod nazwą Solidarność Pracy. Lepiej wiodło się natomiast Unii Pracy, w szeregach której brylowali tacy działacze jak Aleksander Małachowski, Karol Modzelewski, Ryszard Bugaj czy wreszcie Izabela Jaruga-Nowacka. Niestety, UP została de facto wchłonięta przez SLD i dziś wegetuje jako przystawka Sojuszu.

„Lewica postkomunistyczna”

Powiedzieć, że kontynuatorka PZPR jest partią bezideową, to truizm. Nie zmienia tego faktu powrót nowego-starego przewodniczącego SLD Leszka Millera do lewicowego języka – sprzeciw wobec ustawy emerytalnej czy zapowiedzi obrony ludzi słabszych ekonomicznie. Jednym z symboli degrengolady nominalnej lewicy jest powrót kojarzonego z aferą Rywina Włodzimierza Czarzastego – wzorca politycznego cynizmu III RP.

Lista przewin SLD jest długa. W mojej opinii na pierwszy plan wysuwa się zaangażowanie naszego kraju w nielegalną, neokolonialną wojnę w Iraku oraz przyzwolenie na funkcjonowanie w Polsce tzw. tajnych więzień CIA. Ta uległość (na granicy wasalizmu) wobec „wielkiego brata” zza Oceanu oraz pogarda dla praw człowieka dyskwalifikuje zarówno Millera, jak i Kwaśniewskiego.

Nie da się nijak usprawiedliwić polskiej wersji „trzeciej drogi” – kapitulacji przed „niewidzialną ręką wolnego rynku”, za którą odpowiada właśnie Miller. Fraternizowanie się z „rekinami biznesu”, wspieranie koncepcji podatku liniowego, liberalizacja kodeksu pracy pod dyktando pracodawców – tak postępuje liberał, nie socjalista.

Zresztą w buty Millera szybko wszedł Napieralski, zawierając w 2011 roku przedwyborcze porozumienie z Business Centre Club, słynącą z propagowania radykalnie antypracowniczych postulatów organizacją prywatnych pracodawców. BCC odwdzięczyło się złotą statuetką dla Millera za niewątpliwe osiągnięcia z lat 2001-2004.

Na liście błędów SLD znajduje się również kompletne zarzucenie tzw. obyczajówki, czyli spraw dotyczących wolności jednostki. W tym sensie Miller był zawsze liberałem, tyle że… konserwatywnym. Mimo potężnego, 40-proc. poparcia, rząd Sojuszu nie był w stanie choćby wywołać debaty na temat skrajnie restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej czy unormowania relacji państwo-Kościół.

Symbolem eseldowskiej uległości wobec hierarchów może być decyzja o odwołaniu obchodów Święta Pracy w 2011 ze względu na odbywającą się 1 maja kanonizację Jana Pawła II.

 

„Lewica postmodernistyczna”

Takim mianem określił Ruch Palikota znany krakowski filozof prof. Bronisław Łagowski. Formacja ekscentrycznego milionera skupiła się w swym programie na krzykliwym antyklerykalizmie i walce o neutralne światopoglądowo państwo oraz promocji obyczajowego liberalizmu (to pokłosie braku polskiej wersji rewolty 1968 roku).

Możliwość samorealizacji niezależnie od wskazań autorytetów kościelnych, wyzwolenie (zwłaszcza kobiet) z ciasnego gorsetu tzw. konserwatywnej moralności – to sprawy leżące na sercu każdego lewicowca. Pozostaje wszakże pytanie o formę. Czy happenerski temperament Palikota, przybijanie aktu apostazji do drzwi krakowskiego kościoła, ostentacyjne palenie marihuany etc. mają na celu przybliżenie nas do standardów europejskich, czy też może stanowią wygodne dla rządu PO tematy zastępcze? Teorię „koncesjonowanej opozycji”, jaką miałby być dla Tuska Palikot, potwierdzałoby głosowanie Ruchu w sprawie reformy emerytalnej.

Ruch Palikota nie może być wiarygodny dla ideowej lewicy nie tylko ze względu na przeszłość swego twórcy (wydawcy ultrakonserwatywnego „Ozonu” uwielbiającego darwinistyczną naturę kapitalizmu), ale również z uwagi na rozdźwięk pomiędzy deklaracjami a realnym działaniem.

Cóż to za „Korekta kapitalizmu” (tytuł wydanej przez Palikota książki Ikonowicza, a zarazem hasło 1-majowego kongresu RP), skoro lider Ruchu wysyła sprzeczne sygnały choćby w sprawie systemu podatkowego, co jakiś czas wracając do pomysłu „liniówki”?

A obecnie kreuje się wręcz na pierwszego obrońcę polskich biznesmanów. Nic dziwnego, że Leszek Balcerowicz uznaje Palikota za jedyną sensowną opozycję.

 

21 postulatów

Naturalnym elektoratem lewicy jest świat pracy – ludzie pracy najemnej, coraz rzadziej zatrudnieni w fabrykach, za to częściej w usługach. W naszych specyficznych warunkach na socjalistów powinni głosować wszyscy ci, którym bliskie były idee zawarte na liście 21 sierpniowych  postulatów, a którzy po 1989 roku zostali pozostawieni samym sobie przez „solidarnościowe” elity.

Dość powiedzieć, że jedynymi znanymi ekonomistami sprzeciwiającymi się „terapii szokowej” byli Ryszard Bugaj i zmarły przed kilkoma miesiącami prof. Tadeusz Kowalik.

 

Młodzi z PZPR

Skąd ta jednomyślność w przyjęciu gospodarczego modelu? Oczywiście reaganowsko-thatcherowska moda na „małe państwo” i „prywatyzację wszystkiego”, szerzona u nas przy pomocy Sachsa i Sorosa zrobiła swoje, nie możemy jednak zapomnieć o innych przyczynach bezwarunkowej akceptacji elit dla nieprzedyskutowanego ze społeczeństwem radykalnego projektu.

Pamiętajmy, że w schyłkowym dziesięcioleciu PRL na zagraniczne stypendia (m.in. stypendium Fulbrighta) jeździli młodzi działacze, którzy wstępowali do PZPR w okresie, gdy ta była już tylko partią sprawujących władzę technokratów. Stąd zapewne wynikają znikome różnice w spojrzeniu na gospodarkę u Balcerowicza, Rosatiego, Cimoszewicza czy Belki.

 

Dlaczego się nie udało?

Wykształceni w latach 80. PZPR-owscy liberałowie nie zamierzali rezygnować z uprzywilejowanej pozycji będącej konsekwencją umowy okrągłostołowej, poparli zatem rozwiązanie, które było dla nich najbardziej korzystne ekonomicznie.

A „solidarnościowa” część beneficjentów przełomu? Ewa Milewicz, prominentna przedstawicielka środowiska „Gazety Wyborczej”, napisała kiedyś, że „SLD wolno mniej”. Odzierając apel dziennikarki z dyplomatycznej poprawności, ów szantaż adresowany do postkomunistów brzmiał mniej więcej tak: „Dzięki nam jesteście w polityce, więc musicie się podporządkować płynącej zza Oceanu wizji transformacji”.

Najpierw PPS, potem UP były zbyt słabe, by przeciwstawić się namaszczonej przez zwycięzców na lewicę konformistycznej formacji postkomunistycznej. Nawet Jacek Kuroń, pod koniec życia radykalnie krytyczny wobec efektów transformacji, w latach 90., zgodził się „łagodzić” politykę Balcerowicza jako minister pracy w reformatorskich rządach.

 

Ogromne wyzwania

Dlatego dziś polska lewica jest na ulicach, a nie w parlamencie. Lewica to ruch feministyczny, ekologiczny, lokatorski, a także wiele organizacji pozarządowych, związki zawodowe, czasopisma i mniejsze partie, jak PPS czy Zieloni 2004.

Nijak jednak nie mogę się dopatrzyć lewicowości w „lewym skrzydle PO” (co lansował swego czasu znany publicysta Łukasz Foltyn) czy w skupiającym elektorat socjalny PiS.

Wyzwania stojące przed lewicą są ogromne. W dobie kryzysu systemu kapitalistycznego i czekających nas zmian – a także fałszywych, populistycznych odpowiedzi – warto zacytować słowa Zygmunta Baumana, światowej sławy socjologa sympatyzującego z lewicą:

Nasi dziadowie i pradziadowie borykali się, skutecznie, z zada­niem rozciągnięcia integracji społecznej oraz ludz­kiej solidarności i opartego na niej współdziałania z lokalnej społeczności, parafii, gminy czy rodo­wego majątku na znacz­nie większe obszary państwa/narodu. Nie obeszło się przy tym bez kon­flik­tów(…)

Lewica nie ma dziś niestety śmia­ło­ści powie­dzieć otwar­cie swym współobywatelom, w tym także i własnemu elektoratowi, że stoją oni, jak i cała reszta ludz­kiego rodu, przed zada­niem powtórzenia wielkiego dokonania naszych przod­ków z ery narodo-budownictwa; tyle że dokonać im jego przyjdzie na nieporównanie większą, bo planetarnie-ludzkościową, skalę.

Czy istnieje w Polsce jeden ważny polityk, który próbuje odpowiedzieć choćby na te dylematy?

Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka