Dzieci w Polsce do 18. roku życia są ubezpieczone. Przysługują im wszystkie prawa do opieki medycznej, a Narodowy Fundusz Zdrowia rzekomo „hojnie” wspomaga swoich małych podopiecznych – w końcu o dzieci trzeba dbać, to one są przyszłością Narodu!
Chore dziecko
Mój czteroletni synek oczekuje w kolejce na zabieg operacyjny. Chodzi o wycięcie trzeciego migdałka i drenaż uszu. Dziecko powoli traci słuch na prawe uszko, sepleni, ponieważ niedosłyszy wymawianych wyrazów i zdań. Nie jest to problem logopedyczny.
Dzieci w Polsce są ubezpieczone, oboje z mężem pracujemy, a więc nie powinniśmy mieć problemu z uzyskaniem diagnozy medycznej i ew. późniejszym leczeniem.
Błędna diagnoza
Kiedy dziecko miało dwa latka, zostaliśmy wysłani przez pediatrę do laryngologa na kontrolę. Pani doktor miała sprawdzić, czy to nie problemy laryngologiczne są przyczyną częstych już wtedy zapaleń oskrzeli, licznych katarków i innych „chorób dziecięcych”. A więc poszliśmy do gabinetu specjalistycznego, w którym wizyty są refundowane przez NFZ. Tam usłyszałam, że syn jest zdrowy.
Trzeci migdał
Rok temu, po licznych przebytych przez synka chorobach górnych dróg oddechowych, kiedy zmuszony był łykać antybiotyk za antybiotykiem, a żadne terapie homeopatyczne nie działały, zaczęłam szukać innych przyczyn. I tak, po kolei:
1) alergia – wykluczona. Zrobiliśmy liczne badania;
2) badanie RTG płuc – czyste;
3) laryngolog – eureka! Jest problem! – trzeci migdał.
Leczenie farmakologiczne
W październiku ub. roku udało mi się zarejestrować dziecko w centrum laryngologicznym na wizytę refundowaną przez NFZ. Przez pół roku pan doktor – specjalista laryngolog, po odkryciu u dziecka powiększonego trzeciego migdałka, który uszkadzał również słuch, leczył je farmakologicznie – z nadzieją, że obędzie się bez zabiegu. W tym okresie wskutek podawanych leków syn prawie wcale nie chorował, systematycznie uczęszczał do przedszkola.
Potrzebny zabieg
Dwa tygodnie temu, na kolejnej wizycie u laryngologa dowiedzieliśmy się niestety, że dziecko musi przejść zabieg usunięcia migdałka i dodatkowo – drenaż uszu. Nie wolno zwlekać. Lekarz wypisał skierowanie do szpitala. W klinice zabieg kosztuje słono: co najmniej kilka tysięcy.
W moim mieście mamy trzy szpitale, które wykonują tego typu operacje u dzieci. Żaden z nich nie jest w stanie przyjąć dziecka nie wcześniej, niż – uwaga! – za rok!
A w tym czasie dziecko traci słuch...
Szpital 1 – poradnia
Poradnia audiologiczna prezentuje się wspaniale. Ogromny
obiekt. Do tego stopnia, że prawie nikt z personelu nie wie, gdzie co się znajduje. Interesanci błądzą po
korytarzach, nadaremnie szukając wskazówek, gdzie trafić w celu takim i takim. Gdy już znalazłam poradnię, a właściwie sekretariat wydziału laryngologicznego, bo poradnia była zamknięta, przyjęła mnie miła pani doktor, spisała dane dziecka, wpisała pod numer oczekujący: 2900 któryś (!) i powiadomiła, że zabieg najwcześniej odbędzie się za rok. Za rok! A co teraz?
– Pani żartuje?!
– Każdy rodzic u nas tak reaguje... – odparła lekarka. Nie była zdziwiona.
A ja nie mam jej nic do zarzucenia. Nie jej wina. Winny – NFZ. Bo nie refunduje. A to jedno z niewielu miejsc, gdzie można taki zabieg wykonać u dziecka ważącego mniej niż 20 kg (wymagany jest odpowiedni sprzęt).
Porada stamtąd: klinika prywatna.
Szpital 2
Druga moja wizyta tym razem odbywa się w szpitalu: dodzwonić jest się łatwiej i trafić też można bardzo szybko. Nie błądzę po korytarzach. Bardzo szybko zostałam przyjęta i uprzejmie poinformowana, że owszem, dziecko zostaje zapisane, ale musi ważyć 20 kg (tutaj nie mają takiego sprzętu, jak w poradni opisanej powyżej), aby dokonać zabiegu ze znieczuleniem ogólnym – no i muszę czekać.
– Jak długo? – pytam.
– Może za dwa, trzy miesiące synek zostanie przyjęty przez specjalną komisję, która orzeknie, jaki ma to być zabieg i wyznaczy termin.
– A ile zwykle czeka się na zabieg?
– Kilka miesięcy, no może się to przeciągnąć długo, długo!
Jednym słowem: rok.
Porada z tego szpitala: klinka prywatna.
Szpital 3
Do tego szpitala nie mam już sił jechać, więc dzwonię. A nie jest to proste, bo tam telefon jest wiecznie zajęty. W końcu odbiera rejestracja, odsyłają mnie do poradni laryngologicznej, gdzie powtarza się utarty już schemat: dziecko zostanie przyjęte... za rok. Za rok!... Ewentualnie mogę szukać wolnych miejsc w innych, mniejszych szpitalach w całej Polsce.
Porada stamtąd: klinika prywatna.
Gdzie są pieniądze dla małych dzieci, Panie Premierze/Ministrze Zdrowia/Wysoki Sejmie i Senacie/ Prezesie NFZ?!
Odpowiedź: w waszych jaśniepańskich kieszeniach. Dla dzieci nie ma. Nie trzeba. A z niżem demograficznym państwo da sobie radę, nie trzeba rodzić więcej dzieci, bo a nuż któreś zachoruje?...I wtedy trzeba będzie kombinować, jak nie sięgać do kieszeni, aby nie fundować opieki medycznej wyborcom.
A dla mnie nauka: zbieraj, mamo, pieniądze. Przydadzą się na przyszłość. A gdy nie masz – idź do banku, po kredyt na zabieg w klinice prywatnej. Bo za pieniądze nie ma kolejek, miejsca są.
Tylko na co idą bardzo wysokie składki do ZUS-u, które co miesiąc płacimy razem z mężem?
Anna Michalik-Czarnecka
Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka