geissler geissler
1071
BLOG

Inni, Żiżek i pani ze sklepu spożywczego

geissler geissler Rozmaitości Obserwuj notkę 21

Ciekawy tekst Sławoja Żiżka [dzięki KP]. Żiżek odnosząc się w nim do niedawnego wypędzenia Romów z Francji, ładnie pokazuje sprzeczności tkwiące w myśleniu postępowych liberałów z Zachodu. Z jednej strony oburzają się oni na wszelkie przejawy rasizmu i nietolerancji, ale gdy tylko sami muszą coś poświęcić w związku z obecnością imigrantów z niezadowoleniem mlaskają myśląc: no nie, tutaj poszliście za daleko. "Inni są OK, szanuję ich [...], ale nie mam zamiaru słuchać głośnego rapu."

Trochę dopowiadając Żiżka można stwierdzić, że liberałowie jakościowo nie różnią się od skrajniej prawicy. Prawicowi faszyści nie chcą pogodzić się z widokiem kolorowych twarzy na ulicy, a lewicowi liberałowie nie zgadzają się, aby ojciec muzłumańskiej rodziny decydował za kogo ma wyjść jego córka. Różnica nie polega jednak na tym, że liberałowie są w stanie iść na większy kompromis z imigrantami. W ogóle o żadnym kompromisie nie ma mowy. Liberałowie po prostu mają taki system wartości, który daje imigrantom więcej wolności, ale nie znaczy to, że zachodnia lewica obyczajowa w jakikolwiek sposób musi nagiąć swoje przekonania. Ani lewica, ani prawica przez wzgląd na imigrantów nie zmienia swojej ideologii. Idzie tylko o to, że ideologia prawicowa 'z natury' jest mniej przyjazna dla przybyszów z obcych krain.

Myślę o słynnej zasadzie: twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna moją. To w zasadzie jest motto opisywanych przeż Żiżka liberałów. Wyznając takie hasło są w stanie ocenić, kiedy zachowania imigrantów są 'złe', a kiedy dopuszczalne. Problem z taką zasadą jest taki, że nie bardzo wiadomo kto ma oceniać, kiedy jego wolność się rzeczywiście kończy. Dlaczego rasista nie może powiedzieć, że on akurat chce być wolny od ciągłego mijania murzynów na ulicach jego rodzinnego miasta? Wspomniana zasada zakłada, że dwie wolności nigdy się ze sobą nie skrzyżują. Niestety, często bywa inaczej.

Ale wracając do tekstu Żiżka. Żiżek diagnozując stosunek oświeconej elity zachodu do imigrantów stwierdza, że dąży ona do obdarcia innego z jego inności. Można by rzec: inni są ok, dopóki nie są za bardzo inni. Podobnie dzieje się ze wszystkim - twierdzi Żiżek - co moze sprawiać jakiekolwiek niebezpieczeństwo. I tak mamy kawę bez kofeiny, piwo bez alkoholu, wojnę bez działań wojenny i politykę bez sporu politycznego.

Spostrzeżenia Żiżka wydają się być słuszne. Ucieczka zachodnich społeczeństw od wszystkiego, co może stawiać jakikolwiek opór, jakąkolwiek trudność jest łatwa do zaobserwowania. Ów trend łatwo zrozumieć. Na najbardziej banalnym poziomie można powiedzieć: każdy woli, żeby było łatwiej, a nie trudniej.

Max Scheler twierdził, ze przedmiot pojawia się tam, gdzie podmiot napotyka na opór. Tam, gdzie opór znika znikają również przedmioty. Współczesny człowiek wytworzył mechanizmy, które w wielu przypadkach potrafią znacząco zmniejszyć opór rzeczywistości. Konsekwencją tego faktu jest to, że nasz świat jest znacznie uboższy niż świat ludzi dawniejszych.

Co stawia człowiekowi największy możliwy opór? Jasne, że drugi człowiek. I właśnie w tym przypadku najlepiej widać, jak silny we współczesnych społeczeństwach jest trend do zapobiegania wszelkim możliwym dyskomfrotom. Weźmy supermarkety. Jedną z ich zalet jest to, że prawie w ogóle nie trzeba się tam komunikować z obsługą. W małym sklepie szanse, że sprzedawca będzie nas zaczepiał, że będzie próbował nawiązać z nami kontakt są dużo większe niż w sklepach wielkopowierzchniowych. Nie mówiąc już o tym, że sprzedawca z małego sklepiku może nas zapamiętać. Może starać się utrzymywać z nami jaką znajomość, którą potem trzeba będzie pielęgnować. Straszne. Supermarkety zapewniają anonimowość. Nie zmuszają do różnych interakcji, na które nie mamy w danej chwili ochoty. Całkowicie genialnym urządzeniem są kasy samoobsługowe. Przecież dotychczas w wielkiej beczce miodu zakupów w supermarketach zawsze była łyżka dziegciu - kasa a w niej kasjerka, której przynajmniej należało powiedzieć 'dzień dobry'. Ale koniec z tym. Już niedługo wszędzie będą stały kasy samoobsługowe, które uchronią każdego od nieprzyjemności kontaktu z nieznajomym. W taki to sposób różnorakie urządzenia nie tylko chronią nas przed wysiłkiem fizycznym, ale również przed wysiłkiem psychicznym, którym niewątpliwie mogą być różnego rodzaju aktywności społeczne. Piszę to bez zbędnej ironii - tak po prostu jest.

Zatem żyjemy w świecie, w którym sytuacje, w których należy podjąć jakikolwiek wysiłek są starannie zażegnywane. Czy to źle? Otóż tak. Jak już pisałem - rzeczywistość pojawia się tam, gdzie napotykamy na opór. Bez oporu nie ma świata. Można by powiedzieć, że nasz świat dąży do tego, by być jedną wielką deprywacyjną bańką, w której jakiekolwiek negatywne bodźce są nieobecne. Przedmioty, które utrudniają nam życie są neutralizowane przez ułatwiacze. Inni ludzie, którzy mogą czegokolwiek od nas wymagać są odsuwani jak najdalej. Prowadzi to do tego, że współczesny podmiot nie jest już otoczony ani prawdziwymi przedmiotami, ani innymi ludźmi. Drugi człowiek - podobnie jak przedmiot - musi wytwarzać jakiś opór. Współczesna doraźność kontaktów międzyludzkich, łatwość ich zrywania prowadzi do tego, że w ogóle przestajemy być otoczeni przez Innych. Obecnie Inni to jedynie dostarczyciele przyjemnych bodźców. Gdy przestają spełniać tą funkcję zastępuję się ich kolejnymi dostarczycielami. Jak śpiewała Beyonce "I can have another you in a minute' - i jak się zdaje nie są to czcze zapewnienia.

Do czego zmierzam? Nie tylko Inny jest obecnie - jak chce Żiżek - zdekofeinowanym innym. Również podmiot, pozbawiając wszystkiego dookoła negatywnych cech, zdekofeinował sam siebie. Podmiot nie może istnieć w pustce - bez przedmiotów i innych podmiotów. A jednak powoli do tego dąży. Skutkiem tego jest degenracja podmiotu.

Żiżek pisze o tym, że współczesne społeczeństwa zarządzane są strachem, bo tylko strach może być jeszcze pobudzający  - jasne, gdy ma się już wszystko, to wszystko przestaje podniecać. Ale skąd strach? Żiżek nie mówi, choć zdaje się sugerować, że jest on po prostu wywoływany przez rządzących. Nie zgadzam się. Strach jest wpisany w naturę współczesnego podmiotu. Jeżeli rzeczywiście żyjemy w świecie deprywacyjnym, pozbawionym bodźców, to nasza psychika musi reagować tak, jak reaguje się na sytuację dyprywacyjną - czyli niepokojem, strachem, a nawet psychozą. Mózg pozbawiony doznań, sam zaczyna doznania generować. Zatem strach nie jest wywoływany przez rządzących, ale co najwyżej odpowiednio nakierowywany.

Jakie są wnioski? Nie jestem naiwny i nikogo nie będę namawiał do odłączenia elektryczności, postawienia wychodka na zewnątrz  i tym podobnych posunięć. Zresztą, neutralizacja niedogdności fizycznych jest daleko mniej posunięta od neutralizacji niedogodności psychicznych. Ciągle jeszcze czasem musimy chodzić, coś nosić, itd itd. Problemem są coraz większe ułatwienia na polu stosunków międzyludzkich. "Those are the real motherfuckers". Należy więc przestać iść na łatwiznę. Nie ograniczać kontaktów, bo czasem mogą być niewygodne, ale je pielęgnować. Nawe te z dziwnym sąsiadem, czy z panią ze sklepu spożywczego. Dzięki temu będziemy zdrowsi.

[no to pojechałem]

 

 

geissler
O mnie geissler

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości