Gemma Gemma
234
BLOG

Sondażokracja i zmarnowane głosy

Gemma Gemma Polityka Obserwuj notkę 3

Wyobraźmy sobie przez chwilę, że wszystkie partie polityczne, również te spoza parlamentu, mają równy dostęp do wszystkich mediów. Każda partia i jej kandydat mają równe szanse przedstawienia swoich programów, a każdy obywatel nareszcie ma szansę dokonania wyboru, który uważa za najbardziej słuszny dla Polski i dla siebie jako obywatela. I nikt nigdy nie uważa swojego głosu za zmarnowany… Jaka piękna utopia!

Ale zamiast niej mamy sondażokrację. Media, zwłaszcza te co bardziej usłużne, „tłumaczą” wyborcom rzeczywistość i pilnują, żeby kolejne sondaże stały na straży tej przetłumaczonej rzeczywistości. Ostatnio TVN24 podał nie tylko standardowe słupki preferencji wyborczych, ale nawet wyniki odpowiedzi na dodatkowe pytanie, kto „Pani/Pana zdaniem” wygra te wybory (nie pamiętam dokładnego brzmienia, ale sens ten sam). Zaklinanie rzeczywistości trwa aż miło!

Zamawiane przez tzw. „czołowe media” sondaże, zwłaszcza przedwyborcze, można potłuc o kant wiadomo czego. Robione są na szybko (po sławetnym Komitecie Łazienkowskim Komorowskiego wyniki były już następnego dnia), na stosunkowo małej próbie badawczej (skąd wiemy, że reprezentatywnej?), a przeprowadzane są telefonicznie (respondent może bąknąć, co mu się podoba, bo obiad stygnie na stole). I mamy to co mamy: metodologicznie zafałszowany obraz rzeczywistości.

Jak przy wyborach prezydenckich w 2005 roku, kiedy to sondaże nie dawały żadnych szans śp. Lechowi Kaczyńskiemu, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. I tylko sondaż PGB wypadł miarodajnie w porównaniu z faktycznym wynikiem wyborów. No po prostu szok! – bo jednak można zrobić badanie na rzetelnej próbie, gdy nie ma politycznego parcia na pokazywanie coraz to nowych słupków…

Swoją drogą, ciekawe jak zachowywałyby się rozmiłowane w sondażach media i partie, gdyby tak skończyć z sondażokracją i zakazać mediom publikowania sondaży na przykład na 4 tygodnie przed terminem wyborów... Niech sobie będą debaty, wywiady i co tam jeszcze, ale nie wyniki sondaży.

Każda partia czy kandydat na prezydenta ma swój twardy elektorat (mniejszy lub większy, lub całkiem malutki), który nie potrzebuje sondaży, a tym bardziej się nimi nie kieruje. Ale jest też część wyborców, dla której sondaże to wyrocznia jak zagłosować, żeby „nie zmarnować” swojego głosu. 

Dziś w sondażach mamy dwóch wiadomych liderów, potem długo nic, a potem końcówkę peletonu. I tylko tyle można sensownie wnioskować z serwowanych nam sondaży – tak, żeby nie zafałszować obrazu rzeczywistości.

Wśród znajomych i osób, z którymi rozmawiam, widzę dwa rodzaje wyborców (pomijam tych, którzy zamierzają oddać nieważny głos, albo w ogóle nie idą na wybory):
1) Zdecydowani na już: ci, którzy głosują na Kaczyńskiego albo Komorowskiego już w pierwszej turze. To twardy elektorat każdego z kandydatów, ale i realiści, którzy nie chcą zmarnować swojego głosu i od razu głosują tak, jak by zagłosowali w drugiej turze.
2) Szlachetni opóźniacze: to prawie wyłącznie twarde, niewielkie elektoraty kandydatów z końcówki peletonu, które w pierwsze turze zamierzają oddać głos na swojego kandydata, a w drugiej – na Kaczyńskiego albo Komorowskiego (albo w ogóle nie wezmą udziału w drugiej turze).

Szanuję szlachetne pobudki i święte prawo tych drugich, którzy głosują zgodnie z własnym przekonaniem (sama kiedyś do nich należałam), choć zdają oni sobie sprawę, że ich kandydat nie wygra, ale „przynajmniej będzie miał szansę przedstawienia swoich poglądów”… Rzecz w tym, że w niemiłościwie nam panującej mediokracji takiej szansy ich kandydat po prostu nie ma. A poza tym skąd pewność, że w ogóle dojdzie do drugiej tury…?

Też kiedyś uważałam, że nie ma czegoś takiego jak „zmarnowany głos”, ale najbliższe wybory pokazują, że coś takiego jednak istnieje. Jeśli coś się w Polsce zmieniło po 10 kwietnia, to nie można teraz siedzieć na płocie czekając na drugą kolejkę. Lepiej, żeby te wybory dokonały się już w pierwszej turze. W tych wyborach – jak chyba w żadnych z poprzednich – dobitnie powraca pytanie premiera Olszewskiego po niesławnej Nocnej Zmianie: „Czyja będzie Polska?”
 

Gemma
O mnie Gemma

POLONIA, Jacek Malczewski (1914)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka