Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
886
BLOG

O komisjach słów kilka

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

        Ponieważ ostatnio niemal wszyscy dzienikarze i blogerzy za punkt honoru wzięli sobie pisanie na temat komisji zajmujących się kolejnymi aferami, to choć nie lubię być ,,wszyscy“, pozwolę sobie jednak dorzucić swoje dwa grosze.

          Zacznę od programu redaktora Bogdana Rymanowskiego ,,Jeden na jeden“, w którym przed kilkoma dniami gościła przewodnicząca komisji zajmującej się działanością Amber Gold, pani poseł Małgorzata Wassermann. Po przesłuchaniu Michała Tuska sprawa nabrała rzec można rumieńców, czyli innego wymiaru po tym, jak premierowska latorośl czy to przez wrodzoną szczerość, czy głupotę, ewentualnie przebiegłość – tego jeszcze nie ustalono, rąbnęła wszem wobec, iż on, znaczy ratorośl oraz jego ryży propotplasta wiedzieli, że cała sprawa to lipa.

         Trudno wyobrazić sobie bardziej obciążające premiera rządu zeznanie, jak to, które złożył jego syn Michał Tusk. Spece, w tym dziennikarze i wszelkiej maści publicyści, pogubili się jednak w domysłach, gdy Przewodniczący Rady Europejskiej wyraził dumę z jego zeznań. A mieli prawo czuć się zbici z pantałyku, bo wyglądało to trochę tak, jakby ojciec był dumny z  syna, że ten złożył na niego oficjalny donos, czyli że zachował się niczym Pawka Morozow. Rzecz zatem nie ,,klei się“ ani w kanonach logiki, ani przestępczych nawyków i zachowań, jakie nawet przez sen nakazują zaprzeczać oskarżeniom. I jeśli podpowiedział to mecenas Giertych, by sprowadzić całą sprawę do wiedzy powszechnej, znaczy żadnej, zatem  musi być nietuzinkowej klasy idiotą, licząc na rozmycie win strony rządowej, w tym premiera, w wykreowanym wrażeniu społecznego wymiaru informacji o działaności przestępczej Marcina P. i jego firmy.        

         W trakcie programu Rymanowski powtórzył opinię Giertycha, i to ze zrozumieniem w głosie, a także wyrazie twarzy, dodając, iż ze słów Tuska juniora nie trzeba robić afery, bo o tym, że była to piramida finansowa, wiedzieli wszyscy, wystarczyło sobie podobno ,,wyguglać“.

         Rzecz tylko w tym, co mogli z tą wiedzą zrobić ,,wszyscy“, a co strona rządowa, dysponująca narzędziami do powstrzymania złodziejskiego procederu i uchronienia tysięcy ludzi - nawet jeśli tylko głupich i chciwych, co sugerują media proopozycyjne – od utraty często życiowych oszczędności. I to podkreśliła Wassermann, zarzucając Tuskowi, Nowakowi i innym  brak prawidłowej reakcji, leżącej przecież w zakresie ich obowiązków. Jednak  w rozmowie nie został poruszony jeden jakże istotny element  afery.

         Oto Donald Tusk i cały jego aparat władzy odpowiada nie tylko za to, że nie kiwnął palcem, by przerwać przestępczą działalność, ale za to, że nie robiąc nic, faktycznie uwiarygodnił w oczach społeczeństwa wydawałoby się rzetelną, zgodną z prawem działalność Amebr Gold. Jak bowiem inaczej mogli myśleć naiwni ludkowie, jeśli ci, którzy mieli ich chronić, nie reagowali, choć mogli i powinni? Znaczy co, wszystko jest OK, można zaufać i grać va banque? Grać często całym swoim życiem złożonym w oszczędnościach. I za to premier Tusk powinien ponieśc dotkliwą karę, co oczywiście się nie stanie z przyczyn więcej niż tylko tych obiektywnych.

         No i jeszcze słówko o drugiej komisji, tym razem weryfikacyjnej, powołanej do spraw reprywatyzacji. Otóż wiadomo, że jakikolwiek organ prowadzący działalność państwową musi zapewnic sobie urzędową powagę, która nadaje mu społeczny autorytet. Inaczej jego działania wydają się być niepoważne, niepoważni w odbiorze społecznym stają się uczestnicy wydarzeń i wreszcie charakter braku powagi przekłada się na samą sprawę rozpatrywaną przez ułomny w swej nieporadności organ. Tak właśnie dzieje się w tym przypadku, a powodem jest zachowanie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Publiczne określenie przez nią komisji tworem niekonstytucyjnym i demonstracyjne niestosowanie się do jej poleceń sprawia, że badanie przestępczej działalności reprywatyzacyjnej podległych jej skorumpowanych urzędników i współpracujących z nimi cwaniaków nabiera charakteru farsy. Niestawiennictwo pani prezydent, ukarane grzywną, po prostu śmieszy. A co będzie, jeśli komisja zbierze dowody odpowiedzialności Hanny Gronkiewicz-Waltz, przekazując je następnie prokuraturze? Przecież padnie wtedy argument, że dowody są nieważne z mocy prawa, bo zostały zebrane przez organ niekonstytucyjny. - Ale jaja, ale jaja! – tyle tylko za Elżbietą Bieńkowską ciśnie się na usta, gdy obserwuje się rzekome zdecydowanie i bezkompromisowość Patryka Jakiego oraz pozostałych członków jego zespołu.

         Jeśli komisja została wyposażona w środki zastosowania przymusu, czyli możliwość doprowadzenia świadka siłą, to powinna z tego prawa skorzystać. A że posiada je, świadczy o tym wypowiedź przewodniczącego, który na pytanie o doprowadzenie Gronkiewicz – Waltz na przesłuchanie, odpowiedział, że raczej tego nie przewiduje. Lepiej więc byłoby nie zawracać sobie głowy, wystawiając się na kpiny aferzystów i frustracje wśród zwolenników obozu rządowego. Grzywna, nawet wysoka, nie wpłynie na postawę pani prezydent, tym bardziej że wydarzenie ma charakter polityczny i znajdą się tacy, którzy chętnie wesprą ją groszem. Natomiast niesmak porażki pozostanie. No i chichot opozycji, o chichocie historii już nie wspominając.

         Sprawa jest więc prosta jak budowa przysłowiowego cepa: jeśli zamierzasz obciąć komuś łeb przy samym tyłku, to rób wszystko, by użyć siekiery, a nie maszynki do golenia, którą zrobisz kogoś, a przy okazji siebie jedynie na łyso. Bo wtedy będzie głupio. I trochę śmiesznie. A razem do kupy cholernie kompromitująco.

Zobacz galerię zdjęć:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka