Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa
793
BLOG

Teoria schabowego

Grzegorz Gozdawa Grzegorz Gozdawa Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Coś dziwnego dzieje się z Polską, coś, co powoduje, że dla wytłumaczenia pewnych zjawisk nie wystarczają już spiskowe teorie, które w pewnym momencie przestają być spiskowymi. Ba, w ogóle przestają być teoriami, nabierając charakteru istniejących, oczywistych zjawisk, a zatem faktów jakich nie da się już obśmiać, zbagatelizować, a w razie potrzeby zohydzić również w publicznym odbiorze ludzi, którzy je głoszą. Co ciekawe, fakty te mają to do siebie, że z punktu widzenia interesów państwa przejawiają mniej więcej podobne symptomy, jak woń gorzkich migdałów unosząca się z ciastka nafaszerowanego cyjankiem, które z apetytem ma zamiar skosztować nieobeznana z zapachowymi zagrożeniami ofiara.

Dobrze, tyle ogólności i metafor, a teraz do rzeczy. W dialogu z Żydami, gdy dyskusja zbacza na minowe pole wzajemnych win, z punktu widzenia i interpretacji historii, i interesów politycznych naszych starszych braci w wierze jest to temat niedopuszczalny. A niedopuszczalny dlatego, że podobno aż ahistoryczny i amoralny, sugerujący coś, co nie miało nigdy miejsca z tej prostej i logicznej przyczyny, że… No tak, że mieć nie mogło i tyle – to jasne. Winna może być tylko jedna strona. I w pojawiającej się natychmiast najłagodniejszej dla nas wersji oskarżeń nasz błąd wynikać ma z kompletnego niezrozumienia faktów, bo… Tu dochodzimy do sytuacji, w której możemy zwątpić w poczucie rzeczywistości i jej ocen dokonywanych zgodnie z logiką stosowaną na co dzień. A dzieje się tak wtedy, gdy właśnie chcąc odeprzeć ataki na polski antysemityzm, sięgamy po przetargową kartę współudziału Żydów w budowie teoretycznych podwalin, współtworzeniu przez nich i umacnianiu komunizmu.

Oczywiście najbardziej interesującym dla nas okresem jest budowanie zrębów władzy sowieckiej na okupowanych terenach Polski w latach 1939 – 1941 oraz etap tuż po drugiej wojnie światowej, gdy obecność Żydów wspierających działania NKWD a później zasilających szeregi UB i komunistycznego wymiaru sprawiedliwości była faktem, którego nie da się z historii wytrzeć gumką lub wydrapać żyletką. Pamiętamy przecież, jak w przypadku zbrodni dokonanej w Jedwabnem, w licznych opracowaniach historycznych ich polscy autorzy tłumaczyli niechęć do Żydów spowodowaną kolaboracją z radzieckim okupantem już od 1939 roku.

Co innego jednak fakty, a co innego ich interpretacja i propagandowe wykorzystywanie. Sprawa wygląda bowiem tak, że podobnie jak win polskich szmalcowników nie wolno przerzucać na całe polskie społeczeństwo, czym szermuje obecna żydowska propaganda, podobnie i win żydowskich kolaborantów okupacyjnej władzy radzieckiej nie należy identyfikować z całością ludności żydowskiej zasiedlającej tereny włączone do ZSRR. Rzecz jasna, odwetu Polaków na Żydach nie da się porównać z falą zbrodni Łotyszy, których postawę niektórzy historycy tłumaczyli właśnie współpracą ludności żydowskiej z wkraczającą na Łotwę armią radziecką, bo na szczęście nie mamy w dziejach wzajemnych stosunków naszej Rumbuli. Niemniej powinniśmy sobie uświadomić, że czym innym jest analiza historyczna postaw Polaków, a czym innym ich ocena prawna i moralna. Możemy bowiem przyjąć do wiadomości, skąd brały się przyczyny wzmożenia zawsze istniejących konfliktów i wzajemnych niechęci, sprzyjające atmosferze popełnianych czasem zbrodni na Żydach, ale nie mamy prawa z tego powodu ich rozgrzeszyć. To dwie różne sfery zagadnień, które dla uśpienia własnego narodowego dyskomfortu udaje się nam czasem niezgrabnie mieszać.

Niestety, Żydom wyraźnie nie pasuje taka interpretacja faktów – przecież rozsądna i w pełni zasadna, albowiem im w ogóle nie pasują fakty, czyli przypisywana im rola w kreowaniu komunizmu i późniejsza kolaboracja ich rodaków z nową, bandycką władzą Sowietów. Kiedyś wspominałem już o dyskusji, jaką kilkanaście lat temu prowadziłem w internecie z pewnym Izraelitą, człowiekiem inteligentnym i kulturalnym, a rzecz dotyczyła naszych historycznych, trudnych zwłaszcza w ubiegłym wieku wzajemnych relacji. I wszystko było dobrze do momentu, kiedy wspomniałem o tych dwóch sprawach z zaszłości. Wtedy bowiem prędzej mógłbym spodziewać się pięści wyłaniającej się z ekranu komputera i walącej mnie w nos, niż argumentu, że to przecież nie byli Żydzi. A nie byli, bo jako komuniści przestali być religijni i zaczęli jadać wieprzowinę. Zatem jedzenie kotleta schabowego – z kością lub nie, o to na szczęście nie ma sporów - automatycznie czyniło Żyda nie-Żydem, zamiast być świadectwem odejścia Żyda od judaizmu. Tak poszerzona interpretacja posługująca się kulinarnym aspektem religijności, a w zasadzie zerwania z nią, ma pewną wadę ukrytą. Otóż na zasadzie analogii można przyjąć, że polscy mordercy z Jedwabnego i innych miejsc, którzy uchybili piątemu przykazaniu oraz nakazowi miłości bliźniego, nie byli Polakami, bowiem Polak jest katolikiem i basta. No i ja jako ateista również nie jestem członkiem polskiego narodu – to tak gwoli ścisłości, a nie tłumaczenia się z win niepopełnionych. Natomiast fakt sympatii okazywanej schabowym oddala niby ode mnie wszelkie podejrzenia o rodzinne związki z judaizmem.

Ten absurdalny argument, którego wtedy nie zaakceptowałem, narażając się na zarzut ukrytego antysemityzmu, spotkałem później w mediach jeszcze wielokrotnie, w różnych opracowaniach i dyskusjach. Dyskusjach, rzec można, prowadzonych do kotleta, ale jak widać musiano z pomysłu zrezygnować, bo kompletnie – tu nie znajduję bardziej adekwatnego określenia czegoś, co cuchnie hucpiarską bzdurą - nie trzymał się kupy. No bo żeby obiadowa porcja wieprzowiny miła być argumentem w historycznej dyskusji i decydować o odrzuceniu pryncypiów zdroworozsądkowego myślenia?… Nie, tego się nie da przyjąć nawet w stanie mocno wskazującym, i to nawet spowodowanym koszerną wódką.

Minęły lata a sprawa żydowskiego udziału w kreacji komunizmu i współpracy z władzą radziecką drapała Żydów okrutnie, psując im nieskazitelność narodowego wizerunku. Nikt już nie pamiętał piekła, jakie urządzili Grekom w czasach Wojny Kwietusa, bo to stare dzieje, ale to? Człowiek ledwo się obejrzy, a tam wciąż stoją za nim umundurowane cienie wcale niezapomnianych jeszcze przodków.

Jednak od czego są Polacy, naród nie tylko herosów, pamięcią o których łatwo karmimy uwierające nas kompleksy, ale również, jeśli nie przede wszystkim, zdrajców i narodowych zaprzańców, nieuchylających się od popełniania zbrodni na pobratymcach. I o tym, nawet po niezbyt głębokich studiach nad własną historią, zwłaszcza XVII i XVIII wieku, a później XX stulecia oraz działalności tak zwanej totalnej opozycji już obecnie, łatwo można się przekonać. Bo to naród Opalińskich, Radziejowskich i Radziwiłłów, rzesz jurgieltników sprzedających suwerenność państwa często za drobne, aż wreszcie zarazy targowiczan. A później, już w ubiegłym stuleciu, kraj zdrajców z SDKPiL, KPRP i KPP, PPR i wreszcie PZPR. Przy czym szeregi tej ostatniej, bazując na zwykłym koniunkturalizmie pozbawionej przywództwa elit hołoty, napęczniały do ilości trzech milionów członków, czyli trzech milionów oportunistycznych łajdaków i tajnych współpracowników, po etatowych łobuzów z bezpieki i partyjno-bandyckiego, pezetpeerowskiego przywództwa. Czyli co? Ano warunki do krzewienia zaprzaństwa stworzono jak najlepsze.

Zaczęło się skromnie, wywiadem eksperta nie tylko win, znaczy trunków, ale w ogóle spraw wszelkich, a przy okazji chyba tajnego członka Kapituły Orderu Orła Białego, skoro aż dwóch ludzi wypromował do tej godności, czyli Roberta Mazurka, z ambasador Izraela w Polsce, panią Anną Azari. I tam z ust dziennikarza padają dziwne słowa: że jeśli na bazie działań szmalcowników Żydzi oskarżają dziś Polaków o współudział w Holokauście, to jest to taką samą bzdurą, jak oskarżenie Żydów o udział w komunizmie. Trudno zrozumieć, co miał na myśli Mazurek, mówiąc o ,,udziale w komunizmie”, ale można przyjąć, iż skrót myślowy dotyczył zarówno pomysłu jak i etapu realizacji zbrodniczego systemu. To znaczy domyślając się logicznie, bo nielogicznie mógł dotyczyć wszystkiego. O ile więc napisałem wcześniej, że przerzucanie win żydowskich kolaborantów z władzą radziecką na wszystkich Żydów jest takim samym nieporozumieniem, jak oskarżanie narodu polskiego o zbrodnie szmalcowników, to Mazurek skręcił w zaułek manipulacji i historycznego mętniactwa, uwalniając Żydów w ogóle z jakichkolwiek związków z komunizmem. A tego się nie da zrobić, bo nazwiska i życiorysy zarówno teoretyków ideologii, jak i pierwszych jej praktyków, a więc przywódców bolszewickich wskazują jednoznacznie na ich pochodzenie.

Po raz kolejny z podobnym poglądem spotkałem się w programie ,,Warto rozmawiać”, którego gośćmi byli tajemniczy Jonny Daniels oraz Bronisław Wildstein. Ten drugi poszedł krok dalej, bo o ile Mazurek ogranicza się tylko do nazwania zarzutów stawianych Żydom z powodu ich rzekomego udziału w budowie komunizmu bzdurą, o tyle Wildstein tłumaczy już, dlaczego. Uznał bowiem, że oskarżanie Żydów o zbrodnie bolszewickie jest absurdalne, gdyż Żydzi, którzy organizowali komunizm, odcinali się od swojego żydostwa i własnych tradycji. Tak samo absurdalne jego zdaniem, jak na przykład oskarżanie Polaków o organizowanie terroru bolszewickiego, bo na czele Czeka stał Feliks Dzierżyński. No cóż, argument jest tak historycznie miałki, intelektualnie prymitywny i amoralny z racji zakłamywania historii, że aż nie mogę uwierzyć, iż powstał w głowie Żyda, który jest lepszym Polakiem od milionów moich rodaków. Oto Wildstein sprowadza do wspólnego mianownika winę zbiorową, bo udział Żydów w budowie komunizmu był jednak niezwykle liczny, wręcz nieproporcjonalny do udziału ludności żydowskiej w ogólnej liczbie obywateli Rosji czy Polski, z winą indywidualną, co jest zbrodnią popełnianą na rozumie, a co gorsza – na rozumie masowego widza popularnego programu.

Ale to wszystko nic w porównaniu z felietonem Piotra Skwiecińskiego, opublikowanym w numerze jedenastym tygodnika ,,Sieci”, a zatytułowanym ,,Nie jako Żydzi”. Myśl Skwiecińskiego, która pozorując intelektualną wzniosłość, tak naprawdę pełza dość nisko, a moralnie robi nawet niekiedy przebieżkę w okolicach rynsztoka, co niejednokrotnie czuć z daleka z jego tekstów, łatwo pobudza czytelniczą czujność osób rozgarniętych. Na przykład, jak ostatnio, gdy uznając świat za wielobarwny a naturę ludzką za niejednorodną, oczywisty koniunkturalizm polityczny Aleksandra Kwaśniewskiego nazwał patriotyzmem. No i co mu zrobisz, w mordę nie dasz, bo prawo zabrania, więc możesz tylko wyć w poduszkę.

Ale wracajmy do felietonu. Oto autor stara się przekonać czytelnika, że używanie w dyskusjach z Żydami argumentu o ich często zbrodniczej działalności w państwie komunistycznym zdradza niezrozumienie historii, ,, bo opiera się na zestawianiu rzeczy zupełnie niezestawialnych”. Dlaczego? Zgodnie z rozumowaniem Skwiecińskiego - który podobnie jak pani profesor Engelking w sprawach umierania, tak i on doszukuje się większej głębi w postawie Żyda-komunisty - w kwestii zmian światopoglądowych przyjąć należy różne miary. O ile bowiem Polak, stając się komunistą, nie wyrzekał się swojej polskości, o tyle Żyd musiał wyrzec się swojego żydostwa, wtapiając się w zbiorowość, w której żył. I ,,dlatego uznawanie, że żydowscy enkawudziści mordowali Polaków jako Żydzi, w jakimkolwiek znaczeniu tej frazy jest absurdalne”. Zatem jako kto mordowali, wtapiając się w społeczność, w której żyli? Skwieciński odpowiedzi nie udziela, ale jego filozoficzno-rynsztokowy tok rozumowania podpowiada jasno – mordowali już jako Polacy.

Na pewno autor przekona szereg osób, które od tej pory będą nawet powtarzać jego bzdury. Jednak ludzie inteligentni tego nie kupią, nadal uważając, że mordując jako komunistyczni zbrodniarze - częściej decyzyjnie, politycznie i sądowo, niż fizycznie - Żydzi nie przestali być Żydami.  I że w odbiorze społecznym ich zbrodnie kładą się cieniem na całym narodzie, podobnie jak zbrodnie szmalcowników, które choć nie przypadają w udziale wszystkim Polakom, szpecą przecież nasz międzynarodowy wizerunek.

W każdym razie, gdyby generał Fieldorf, ps. ,,Nil” poznał antypolskość meandrów myśli Skwiecińskiego, mógłby na wszelki wypadek zapytać sędzię Marię Gurowską, córkę Frajdy Eisenman, czy aby nie jest Żydówką, bo nie chciałby rozpalać w sobie, a także - jeśli nawet nie przede wszystkim - w narodzie antysemickich emocji. Na co ta odpowiedziałaby, że skądże, no i generał zrozumiałby, jak bezpodstawne były jego podejrzenia. Podobne zapytania mógłby skierować do sędziów Sądu Najwyższego, Merza i Auscalera, dwóch z trzech zatwierdzających wyrok, oraz prokurator Alicji Graff, nadzorującej jego wykonanie.

I choć na koniec Skwieciński przyznaje, że złapany enkawudowski morderca, również ten żydowskiego pochodzenia, powinien być powieszony, to zapamiętany wywód nakazuje nam nie dostrzegać już w nim choćby śladu Żyda po przemianie w komunistę.

Czy wywód jest słuszny? No cóż, w roku 1967, niedługo po wojnie sześciodniowej, w Dowództwie Wojsk Lotniczych, czyli popularnym dewulocie, odbył się bankiet, który zgromadził oficerów żydowskiego pochodzenia, świętujących znakomite zwycięstwo wojsk Izraela, a głównie doskonale walczącego wtedy lotnictwa. I ten przykład przekonuje, ile warte są racje Skwiecińskiego o nie-Żydach oderwanych narodowo od własnej diaspory. Mniej więcej tyle, ile racja palcem na wodzie pisana.

Tak oto w dialogach, w sporach, a dziś już w otwartych polsko-żydowskich kłótniach na noże, to Polacy Polakom odbierają argument nie do zbicia, który głosi: oskarżając, sami nie jesteście wobec nas bez winy.  Bo jak mają być winni, skoro grzesząc, automatycznie przestali być Żydami? No a na dodatek, jakby dla potwierdzenia tej teorii, bezczelnie opychają się schabowymi.

Hm, no tak, a co łączy trzech muszkieterów śliskiej sprawy? Ano to, że wszyscy są członkami redakcji tygodnika ,,Sieci”. Przy czym nie zapominajmy, iż tygodnik i owi bardzo mądrzy publicyści mają się obecnie całkiem fajnie, żerując na łaskawym chlebie z reklam spółek Skarbu Państwa, czyli wypada zaliczyć pismo do mediów rządowych. A to wskazuje, iż nie dość, że jesteśmy ogłupiani, to jeszcze za płacone przez nas podatki.

I na tym przypomnieniu kto jest kim oraz uświadomieniu smutnej prawdy kończę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości