Głos pokolenia 90 Głos pokolenia 90
3588
BLOG

Jak posyłając masowo kobiety na studia dobiliśmy demografie.

Głos pokolenia 90 Głos pokolenia 90 Społeczeństwo Obserwuj notkę 12
Młode Polki ruszyły masowo na uczelnie tuż po upadku komunizmu. Miała to być recepta na wyższe wymagania kapitalistycznego rynku pracy oraz swego rodzaju próba ograniczenia wzrostu bezrobocia wśród osób młodych. W Polsce przyjęto niejako doktrynę, że aby coś w życiu osiągnąć należy skończyć studia.

Polska w wyniku transformacji miała zmienić się z kraju robotników w kraj inżynierów i magistrów. Taka była recepta polskich władz w latach 90' na rosnące bezrobocie wśród polskiej młodzieży. Zniszczono niemal całkowicie szkolnictwo zawodowe aby pompować miliardy złotych w uczelnie. Polskie uniwersytety i politechniki, które wcześniej kształciły elity, stały się po reformie fabrykami inżynierów i magistrów. Liczba studentów i absolwentów polskich uczelni wzrosła kilkukrotnie. Zmieniło to całkowicie polskie społeczeństwo. Kreowano wizerunek tych młodych, dynamicznych z wielkich miast. Każdemu młodemu Polakowi zaczęto wmawiać, że skoro nie ma pracy to niech idzie na studia. Wtedy ta praca magicznie miała się przecież znaleźć. Wielu absolwentów oczywiście nigdy nie podjęło pracy w zawodzie związanym z kierunkiem studiów. Za to rosły oczekiwania młodych osób, którzy uwierzyli często, że dyplom studiów zagwarantuje im życiowy sukces. Młodych Polaków łatwo było oszukać, nie mieli pojęcia o studiach, uczelniach i samym rynku pracy. Rodzice wychowani w czasach PRL-u nie orientowali się niemal w niczym. W szkołach średnich roiło się od doradców, którzy namawiali polską młodzież do studiowania. To była akcja zaplanowana przez polskie władze. Zagonić młodych na studia. W ten sposób bezrobocie w krytycznym momencie wynosiło 20% a nie 30-40%. Być może w ten sposób Polska szybciej dostała akcesję do Unii Europejskiej. Pokolenie wyżu demograficznego zostało jednak oszukane. Wielu młodych Polaków po prostu straciło kilka lat życia. Szczególnie młode kobiety przesunęły wiele etapów w swoich życiu. Jednym z nich było macierzyństwo.

image

Kobiety w Polsce zaczęły więc studiować. Z roku na rok wzrastał odsetek studentek a spadał odsetek matek wśród kobiet w wieku 20-24 lat. W 1990 roku najwięcej kobiet rodziło dzieci w wieku 20-24 lat, dzisiaj dominuje grupa 30-34. Masowe szkolnictwo wyższe dla kobiet ma więc katastrofalne skutki dla polskiej demografii. Po trzydziestce bardzo szybko maleją biologiczne szanse na zajście w ciążę a także wzrasta fizyczne obciążenie dla organizmu kobiety. Dodatkowo już co piąta ciąża w Polsce jest geriatryczna. Polki rodzą więc najczęściej tylko jedno dziecko i to z bólem. Wiele małżeństw myślących o potomstwie dopiero w okolicach 35 roku życia kobiety niestety często kończy z problemami. To o wiele za późno. Cały cykl macierzyństwa przesunął się w Polsce w czasie o wiele lat.  Polka studiuje do 25 roku życia a potem następnych 5 lat zdobywa doświadczenie na rynku pracy. Małżeństwo w dużych miastach zawierają dzisiaj w większości trzydziestolatkowie. Także wiek założenia rodziny, czyli tego momentu urodzenia dziecka robi się już późny. Biologii nie da się oszukać. Kilkaset lat temu kobiety w wieku 16-17 lat rodziły dzieci. Dzisiaj rodzą kobiety już dwa razy starsze.

image

image

Najbardziej moda na studiowanie uderzyła w polską prowincję. W połączeniu z emigracją za granicę przyniosło to katastrofalne skutki. Młode kobiety ze wsi dzisiaj w wieku 19-20 lat albo wyjeżdżają do pracy za granicę albo do dużych miast na studia. Doprowadziło to do ogromnych dysproporcji płciowych w polskim społeczeństwie. Kobiety ze wsi uratowały w jakimś stopniu rynek matrymonialny w dużych miastach. Jednak przy wzroście skali hipergamii sytuacja i tak się tam pogorszyła. Młode Polki ze wsi mają dziś równie wysokie wymagania co mieszkanki miast. Przyczyniły się do tego media społecznościowe. Dzisiaj młode kobiety z prowincji nie odstają po prostu mentalnie. Także czasy szarych myszek przyjeżdżających na studia skończyły się jakieś 10 lat temu. Polki ze wsi logują się na portalach randkowych i znajdują w ciągu godziny wielu chętnych mężczyzn. Ponadto sytuacja mieszkaniowa w przeludnionych dużych miastach jest tragiczna. Na kupno mieszkania za gotówkę pozwolić sobie dziś mogą tylko milionerzy. Zdecydowana większość musi pchać się w pętlę kredytową. Młode osoby spłacają kredyt, który jak wiemy w ostatnich czasach znacząco podrożał. Wcześniej byli też frankowicze, którym bankierzy wciskali kredyty w obcej walucie. Innym skutkiem ubocznym jest zmuszenie do emigracji za granicę młodych mieszkańców dużych miast, którzy nie są w stanie przeżyć z płac oferowanych poza administracją i korporacjami. Nie każdy przecież zostanie programistą czy menedżerką za 15 tysięcy netto miesięcznie.

image

Drenaż młodzieży z prowincji odbił się na dzietności w samej prowincji. Jeszcze w drugiej połowie lat 80' Polki na wsi rodziły o około jedno dziecko więcej niż miastowe. Teraz to się w zasadzie wyrównało. Kobiety na wsiach przestały po prostu rodzić. To jest w zasadzie ostatni etap wymierania Polski. Nie będzie już tłumów młodzieży z miast pchających się do Warszawy czy Krakowa. Młodych Polaków po prostu już nie ma. Warszawa czy Kraków odnotowały wzrost liczby mieszkańców w minionej dekadzie tylko dzięki temu, że na wsiach w latach 90' urodziło się jeszcze stosunkowo dużo dzieci. Teraz już następnych Polaków nie będzie. Cały ten model dewelopersko-kapitalistyczny będzie musiał bazować już na imigrantach. Tylko czy imigranci będą tak wykupywać mieszkania na kredyt? Czy będą tak chętni zaciskać sobie na szyi pętle kredytowe? Młody Polak ze wsi robił to po to żeby mieć mieszkanie i przyciągnąć do siebie kobietę. Młody imigrant z Indii czy Turcji raczej nie będzie tak nadwyrężał swojej kondycji finansowej żeby tylko znaleźć partnerkę. Koszty życia w dużych miastach także są zawrotne. Za wynajem pokoju już ponad tysiąc złotych. Tak naprawdę wiele młodych osób będzie rezygnowało ze studiowania i pracy w Polsce. Kończy się więc w jakiś sposób model gospodarczy oparty na taniej sile roboczej studentów w dużych miastach. Właściciele restauracji czy sklepów w galeriach handlowych będą musieli zacząć płacić normalne pieniądze miejscowym albo zatrudniać imigrantów. Tylko czy prestiż lokalu nie ucierpi na tym kiedy będziemy obsługiwani przez imigranta mówiącego łamaną polszczyzną?

image

Ambitna młodzież ze wsi to także motor napędowy wielu wielkomiejskich korporacji. "Słoiki" to zazwyczaj łatwy do sterowania i zarządzania zasób ludzki, którym można manipulować tworząc wizję wielkich karier. Młodzi ze wsi pracują w nadgodzinach, nie biorą L4, nie kłócą się o terminy urlopów. W zasadzie to był motor napędowy w latach 2005-2020 wielu zagranicznych korporacji w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu. Ze względu na niż demograficzny nie będzie już kilkuset CV na jedno miejsce jakiegoś młodszego specjalisty albo stażysty. Korporacje będą więc musiały pogodzić się z mniej ambitnymi pracownikami. Zresztą już zaczyna się nagonka na określane przez media pokolenie "Z". Januszexowe portale i inne HR korposzczurownie piszą regularnie artykuły mające na celu zreflektować a nawet zastraszyć polską młodzież, że bez ciężkiej pracy niczego nie osiągną. Pokolenie "Z" jest jednak już często doświadczone przez swoich rodziców, którzy bardziej ogarniają mechanizmy rynkowe. Nie dadzą więc wcisnąć sobie już tego samego kitu co ich rówieśnicy 10 lat temu, że bezwarunkowa ciężka praca jest dla ich dobra.

Wracając do demografii skutki pójścia kobiet na uczelnie są fatalne. Młode Polki później wchodzą na rynek pracy, później zawierają poważne związki, później rodzą dzieci. Wiele młodych Polek studiujących jakieś socjologie i inne genderyzmy przesiąknęło feminizmem. Czarne marsze w 2020 roku pokazały te zmiany mentalne. Młode kobiety w Polsce bez wahania usunęły by dziecko. Nikt oczywiście tutaj nie odbiera młodym Polkom prawa do aborcji. Jednak wydźwięk tych protestów był jednoznaczny. Polki w Polsce rodzić dzieci nie chcą, a że głównie protestowały mieszkanki dużych miast to pokazało w jakim kierunku zaszły zmiany kulturowe. Im więcej kobiet ze wsi wyjechało do dużych miast, tym mniej potencjalnych matek. Dzisiaj młode Polki z dużych miast nie czują żadnej presji społecznej na zakładanie rodziny. Nawet gdy rodzice tych z prowincji pytają o to czy córcia w mieście ma już jakiegoś kawalera, albo kiedy wnuki to są wyśmiewani. Dla młodej Polki takie pytanie jest wręcz oburzające. Te zmiany kulturowe zaszły za daleko i odkręcenie tego zjawiska byłoby trudne do realizacji. Dlatego eksperci od demografii w polskim rządzie wymyślili, że to młodzi mężczyźni powinni częściej studiować. Grażyny z PiS-u wymyśliły, że jak będzie więcej magistrów i inżynierów to młode Polki magicznie zaczną rodzić więcej dzieci. Jak błędne to jest myślenie nie trzeba chyba tłumaczyć. Gdyby mężczyźni faktycznie ruszyli tak masowo na studia jak Polki, to te młode Polki zostałyby wygryzione jeszcze bardziej z rynku pracy niż są obecnie. Natomiast brakowałoby by nam fachowców i pracowników fizycznych, których musielibyśmy ściągać jeszcze więcej z zagranicy. Mężczyźni są po prostu lepszymi pracownikami w niemal każdej dziedzinie, bo takie są naturalne uwarunkowania psychiczne i fizyczne.

image

Jeżeli chcemy uzdrowić polską demografię musimy jak najszybciej zmniejszyć odsetek kobiet na uczelniach a nie zwiększać mężczyzn. Poziom polskich szkół wyższych jest żenująco niski. Trzeba przeprowadzić reformę, która doprowadzi do likwidacji połowy uczelni. Ludzie z wykształceniem wyższym to ma być elita a nie masa. Pieniądze z uczelni przesunąć do szkół zawodowych i średnich. Organizować praktyki zawodowe dla osób młodych i staże w firmach. Jak nie będzie tak wielu absolwentów to firmy spokojnie też obniżą wymagania na rynku pracy. Nie trzeba będzie skończonych studiów do klepania tabelek w excelu w korporacji czy urzędzie. Za to młode kobiety będą szybciej zarabiały pieniądze i wypracowywały swoją pozycję na rynku pracy. Na studia niech idą potem jak już urodzą dzieci i po latach pracy zdobędą doświadczenie zawodowe. Wtedy niech rozwijają swoją wiedzę w wybranych dziedzinach. Dzisiaj młode Polki idą na studia i nawet nie rozumieją co studiują. Wszystkiego i tak trzeba się uczyć w pracy od nowa. Jaki jest wiec sens tracenia przez młode osoby kilku lat na edukację? Młode kobiety muszą zacząć rodzić w wieku płodnym, czyli 20-25 lat. Inaczej nigdy nie wrócimy do poziomu zastępowalności pokoleń. Wszystkie państwa, które ten poziom osiągają cechują się właśnie tym, że kobiety nie rodzą tam dzieci po trzydziestce. Musimy wrócić do naturalnego stanu rzeczy. Zakończyć tą sztuczną modę na studiowanie, które nie ma żadnego uzasadnienia na współczesnym rynku pracy. Kobiety mają rodzić młodo a potem robić kariery. Przy odpowiednim wsparciu państwa i normalizacji jest to możliwe.

Źródła:

[1] https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/roczniki-statystyczne/roczniki-statystyczne/rocznik-demograficzny-2022,3,16.html

Pokolenie lat 90' przez Polskę stracone. Połowa na emigracji, połowa w kraju ale bez szans na własne mieszkanie czy dom. Stłumieni przez liczniejsze starsze pokolenia nie mamy za wiele do powiedzenia w społeczeństwie. Będziemy jednymi z ostatnich którzy w znakomitej większości urodzili się jako rodowici Polacy. Nie liczcie jednak że będzie jak wcześniej. W większości nie założymy rodzin i nie będziemy mieli dzieci. Warunki życia w tym kraju nam na to nie pozwalają. Zastąpią nas po prostu w przyszłości inne narody, a my i nasze problemy będziemy tylko wspomnieniem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo