gochaha gochaha
468
BLOG

NASZE PIĘKNE KOMPLEKSY

gochaha gochaha Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Poczucie własnej wartości jest czynnikiem niezwykle istotnym dla naszego funkcjonowania. Podstawą dla rozwinięcia miłości własnej jest bezwarunkowa miłość rodziców, jednak także później wiele można zmienić w tej kwestii. Osoby o wysokim poczuciu własnej wartości łączą w sobie cechy:

- godność osobista,

- szacunek do ludzi,

- wewnętrzna równowaga,

- poczucie odpowiedzialności za siebie,

- poczucie kompetencji w życiu oraz w określonych dziedzinach.

Tacy ludzie nie odczuwają potrzeby zajmowania wszędzie pierwszych miejsc i zabierania głosu na każdy temat, ponieważ robią to tylko, co uznają za ważne dla swojego rozwoju.

Na przeszkodzie do zwiększenia miłości własnej stoją ograniczające przekonania (kompleksy), porównywanie się z innymi oraz przyjęcie roli ofiary. Niskie poczucie własnej wartości leży u podłłoża nałogów, patologii, bierności, zgody na bylejakość, szukania winnych, udowadniania sobie i wszystkim wokół swojej „lepszości” (lub ich „gorszości”).

Rzecz dotyczy tak samo jednostek, jak i społeczeństw. Rzecz dotyczy Polaków. [Jest to nieuczciwe uogólnienie, jeśli nieuczciwym uogólnieniem jest rozpatrywanie charakteru narodowego. Jeśli takie postawienie sprawy budzi sprzeciw – wystarczy dodać zaimek „niektórych”]

W budowaniu naszych kompleksów prym wiedzie jeden z najsilniej oddziałujących mitów narodowych - Mickiewiczowski mesjanizm. Promienieje on z XIX-wiecznych realiów ku nam, niosąc przesłanie: „jesteśmy biednymi, nieszczęśliwymi ofiarami historii, uciskanymi przez mocarstwa, pogrążonymi przez wrogów i zdrajców, skazanymi na klęskę za to, że jesteśmy lepsi, wspanialsi, odważniejsi, bardziej heroiczni, czyści i święci; naszym zadaniem jest poświęcenie się w imię całej ludzkości”.  Czy człowiek w ten sposób myślący o sobie – uparcie trzymający się roli ofiary – ma szansę na zmianę? Wobec przeważających wrogich sił nie będzie nawet próbował. A sam po co, skoro jest taki wspaniały, miałby się zmieniać. Tym bardziej, że im oni są gorsi, tym my lepsi.

Odnoszę wrażenie, że Polska żyje wyłącznie rocznicami klęsk, nazwiskami poległych bohaterów, upadłych powstań, krwawych ofiar, grobów. Zwycięstwa wspominamy jakby wstydliwie, ukradkiem. Doszukujemy się w nich ułatwień, nieuczciwości i zdrad. Jedyne, co uważamy za słuszne, to śmierć z ręki wroga. Przeżycie jest poczytywane za hańbę.

Jak przestać być ofiarą? To banalnie proste i jednocześnie niesamowicie trudne – wystarczy…hm…wziąć odpowiedzialność za swoje życie i dokonywane wybory. Nie szukając winnych. Nie żądając przeprosin, uznania, medali, pomników. Przestać babrać się w martyrologii, przypomnieć z dumą historyczne zwycięstwa: Wiedeń, Powstanie Wielkopolskie, Bitwę Warszawską. Brać przykład nie tylko z Karola Levitoux i Pileckiego, ale też z Deyny i Łukasiewicza. Przekuć końcówkę: „Dulce et decorum est pro patria mori” na „vivere”.

Jednak samo przypominanie sukcesów nie wystarczy. Potrzebne jest poczucie sprawczości, na którym można oprzeć przekonanie. Żeby uwierzyć, że umiesz gotować, trzeba najpierw ugotować. Samo czytanie książki kucharskiej nie zmieni niczyich kompetencji. Ale wielu z nas zniechęca się po pierwszym przypalonym ziemniaku.

Jak zatem nauczyć Polaków aktywności w życiu publicznym? Jak wykształcić postawy obywatelskie? To proste: pozwolić, przenieść poziom decyzyjności na tyle nisko, żeby był w zasięgu przeciętnego obywatela. Nie zgadzać się na to, żeby przywilej uczenia się na błędach był zastrzeżony dla tych na świecznikach.

Czy obywatel ma wpływ na sprawy swojej gminy, regionu, kraju? Poniekąd. Raz na cztery lata stawia krzyżyk na liście z ulubionym logo. Nawet wszelkie obywatelskie projekty są rozpatrywane według z góry narzuconych reguł i terminów. Nie dziwne więc, że wciąż czekamy i narzekamy na ONYCH, którzy są nam winni ulepszenia, udogodnienia, ale mają nas w nosie, nic nie robią – i tak tradycyjnie znów siedzimy w utrwalonej roli ofiary. A gdy tylko ktoś – wbrew powszechnemu biadoleniu - zakasze rękawy i spróbuje coś sensownego zdziałać, to zaraz okaże się, że brak zgody prezesa i sekretarza, czterech pieczątek, pięciu opłat, „a w ogóle to – panie – jakby tak każdy robił to, co uważa za słuszne, to ładny byłby porządek w tym kraju…”

Ładny. Właśnie J

Im bardziej jesteśmy bezwolni, pozbawieni inicjatywy, zdani na ICH łaskę i niełaskę, na ICH pozbawione inwencji, uwikłane w procedury, układy i przepisy głowy, tym IM jest wygodniej. Nasza kreatywność przekraczająca uchwały i rozporządzenia, zagraża racji bytu ICH partyjnych, urzędowych stołków.

 

gochaha
O mnie gochaha

To nie ty wybierasz pisanie. To ono wybiera ciebie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo